Cześć Wszystkim!
Przede wszystkim dziękuję gorąco za każdy komentarz, uwagę, linka, oraz własny wybór pod poprzednim postem:) Dało mi to trochę do myślenia.
Mam ogromną ochotę ponarzekać na nadchodzącą sesję, na moje nicieumienie i na to, że ostatnie dwie noce kompletnie nie spałam(co zaowocowało krótką drzemką dziś na zajęciach, pierwszą w moim życiu:)) ale jestem wykończona ciągłym narzekaniem na żywo, więc dziś o czymś innym. Chciałam poruszyć temat, który chodzi mi dawno po głowie,
mimo, że chorobami nie ma się co chwalić.
Większość z Was pisze o trądzikowych zmianach, czasem poważnych zmianach skórnych, częste
są alergie, uczulenia i atopowcy też się pojawiają w blogosferze. Uświadamia mi
to fakt, jak wiele osób posiada jakieś dysfunkcje, dlatego nie jesteśmy
sami.
Choroba, którą chciałam Wam "przedstawić" to paskudztwo znane pod
nazwą Choroba Duhringa. A dlaczego o niej piszę? Wyjaśnię może później...
CO TO JEST?
Jest to zespół rzadkich chorób, które objawia się
dwojako – jednocześnie na skórze i wewnątrz organizmu. W sumie nie wiem co
gorsze – okropna bąblowata i swędząca wysypka na ciele, porównywalna dla mnie
do półpaśca, czy zanikanie części ciała odpowiedzialnej za wchłanianie
substancji i prawidłowe funkcjonowanie organizmu. A występuje to razem.
Organizm nie akceptuje glutenu(który moi drodzy jest WSZĘDZIE!!!!) a w razie
jego NIEwykluczeni z diety – może spowodować najgorsze.
KOGO DOTYKA?
Spotkałam się ze stwierdzeniem, że nie ma
sprecyzowanej grupy, jednak najczęściej na chorobę tą zapadają małe dzieci. I
dzieci tak jakby z tego „wyrastają”. Jednak, gdy choroba dotknie dorosłego, to
musi się z nią borykać do końca życia.
JAK TO LECZYĆ?
Przede wszystkim nie istnieje żaden lek na tę
chorobę. Jedyne rozwiązanie to ścisła dieta. Bez tego kosmki jelitowe będą zanikać, a pęcherze na rękach wychodzić masowo powodując ból, pieczenie i swąd. Drapanie nawet jeśli staramy się kontrolować jest ciężkie do opanowania.
Ręka w b.dobrym stanie po ok.8latach choroby. Blizny po strupach i dziury w ręce. |
CZY DIETA JEST STRASZNA I POMAGA?
No cóż, ktoś może powiedzieć, że dieta to tylko
dieta i żadne straszne zabiegi ani lekarstwa. Ale wierzcie mi, dla kogoś, kto
uwielbiał chleb, makaron, wedetę,
majonez, kisiel, większość owoców, czekoladę, ciastka, paluszki, kisiel, piwo,
wódkę, popcorn, wszystkie dania restauracyjne, wszystkie słodycze sklepowe,
wszystko co na mące i nie tylko bo chociażby gumę do żucia– przerzucenie się na dietę bezglutenową
jest przekleństwem.
[ TU] LINK DO JEDNEGO Z WIELU WYKAZÓW PRODUKTÓW ZAKAZANYCH - dla osób ze ścisłą dietą produkty oznaczone jako "mogą zawierać" są szkodliwe!
Pomijając walory smakowe – ograniczenia w imię
zdrowia są zrozumiałe. Trudno. Dieta faktycznie hamuje w pewnym stopniu
wychodzenie strupów, co jednocześnie mówi nam, że z jelitem też jest ok.
Jednak cena fizycznie przerasta niejednokrotnie nasze
możliwości. Wyobraźcie sobie mąkę. Zwykłą krakowską – około 3/4złotych? A
bezglutenowa? 15 złotych za kilogram, czasem więcej. A potrzeba jeszcze osobnej
wedety, proszku do pieczenia, makaronu, barszcz w proszku też osobno,
bezglutenowe słodycze i przekąski(bo słodkości też czasem potrzeba), a białko
też należy ograniczać…
Tak, dieta jest straszna… Patrząc na piękny i
pachnący wypieczony chleb i będąc zmuszonym do jedzenia jakiegoś białego
bezkształtnego plastra imitującego chleb na dodatek bez smaku – niejednokrotnie
napotkałam łzy.
JAK KONTROLOWAĆ JEDZENIE?
Dieta chorego na chorobą Duhringa to stałe
wyrzeczenia i ścisła kontrola składu i nie tylko. Jedynie produkty ze znaczkiem
bezglutenu (przekreślony kłosek) są zdatne do spożycia.
I tu ciekawostka dotycząca chociażby znanej firmy
produkującej chipsy LAYS. W składzie chipsów naturalnych solonych nie mają one
glutenu ani drażliwych substancji ALE nie mają też znaku bezglutenu na opakowaniu.
Sprawa wyjaśnia się gdy obdzwoniliśmy firmę. (to samo tyczy się też wielu
wyrobów cukierniczych, czekolad itd.) Miła Pani wytłumaczyła nam, że w samym
produkcie gluten nie jest dodany. Jednak na hali produkcyjnej używa się go do
innych produktów i unosi/przenosi się on na inne rzeczy. Stąd osoby wyczulone
na ten składnik muszą uważać.
Tak samo ze smażeniem na patelni. Gdy smażymy
NORMALNEGO kotleta obtoczonego w bułce tartej z normalnego chleba, a potem na
tej samej patelni będziemy smażyć kotleta BEZGLUTENOWEGO obtoczonego
wyłącznie w mące bezglutenowej to ten teoretycznie bezglutenowy i tak wsiąknie
gluten od poprzednika. Dlatego kolejność przyrządzania potraw zawsze zaczynamy
od tych bezglutenowych.
Dla chorych – tak. Ale i dla nich wcale nie
najlepsza.
Wyrzeczenia = brak dostarczania niezbędnych
składników do organizmu.
Jak to się ma do zdrowotności? Pierwsze co można
zauważyć to zęby i paznokcie. Zęby zaczynają się kruszyć i ścierać w bardzo
szybkim tempie, najlepiej wtedy widać niewłaściwe szczotkowanie (tarcie na boki a nie okrągłymi ruchami) paznokcie robią się niczym papier. Kondycja skóry się pogarsza
nie tylko w miejscu strupów. Niestety przez tą dietę nasz organizm ciężko to
przeżywa.
DLACZEGO O TYM PISZĘ?
Bo mam z tym styczność na co dzień. Niestety na
to i na celiakie zachorowała moja mama w wieku około 35 lat. Borykać z chorobą
będzie się do końca życia, co odbija się na wszystkim – począwszy od
samopoczucia, przez pieniążki, aż do stanu zdrowia, wysypki na rękach,
wyglądzie. Niejednokrotnie widziałam jak ma ochotę olać wszystko i po prostu
zjeść sobie kromkę chleba. Nie raz widziałam jak ciężko odmawia sobie tej
przyjemności ze względu na konsekwencje.
Trzeba się przyzwyczaić, że nie ma co myśleć o
wyjściu do restauracji, każda wizyta w gościach albo wesele, to brany ze sobą
własny prowiant w torebce i tłumaczenia dość krępujące i niewygodne, dlaczego
nosi się kromkę chleba na weselu w kopertówce…
Ktoś mógłby rzec – jeden raz na jakiś czas można
odpuścić dietę.
Nie, nie można.
To nie jest dieta, którą zaczynasz bo chcesz,
możesz przerwać i do niej wrócić.
Nie trzymanie diety, czasem mała przyjemność
zwana czekoladką jest leczona potem MIESIĄCAMI. Tak, czekoladka. Ścisła dieta =
mniej ran na rękach, brak problemów z wzdęciami, bólami brzucha i godzinami w
ubikacji.
A CO TO MA WSPÓLNEGO ZE MNĄ?
Pisze o tym także, bo jest to choroba uważana za genetyczną i zarówno ja jak i siostra jestem w grupie ryzyka „odziedziczenia” choroby. Po
mamusi dostałyśmy już obie astmę, co i tak jest jakimś tam utrudnieniem, ale
staram się ją zwalczać „siłą woli” :) no i czasem psikawkami.
Dziedziczenie nie musi być to przekazanie z
pokolenia na pokolenie. Podobnież najbardziej lubi to skakać co dwa pokolenia
(podobnie i u nas). Mimo wszystko nie życzę ani sobie, ani żadnej z Was takiej
przypadłości.
Cieszę się każdym posiłkiem i pcham w siebie co
tylko mogę, w obawie, że i ja kiedyś będę musiała się z tym zmierzyć.
Uff, poczułam się jak u spowiedzi…
Znacie tę chorobę?
PS. Śpiewamy sto lat Kasi, która znana jest też pod tajemniczym nickiem Xkeylimex, która obchodzi Blogowe Urodziny!!! KASIU! Kieliszek pysznego Sheridan'sa leci w gardło i trzym nam się dzielnie następne lata:)
A Kasia zamiast dostawać prezenty z okazji urodzin chce je rozdawać! Klikając w baner poniżej przeniesiecie się w jej świat, zapraszam!
I wszystkim Wam Kochani życzę takiego wytrwałego Blogowania!!!!!! :)
Znam tą chorobę, bo moja babcia na nią choruje i jest to naprawdę straszna choroba...
OdpowiedzUsuńoj, biedna babcia... Babcine wyroby zawsze były najpyszniejsze, a tu babcia taki ogranicznik :(
UsuńNie słyszałam o tej chorobie i mam nadzieję, że nigdy się z nią nie spotkam. I Tobie i Twojej siostrze również życzę byście nigdy nie musiały się z nią mierzyć :) A Mamie dużo siły w utrzymywaniu diety :)
OdpowiedzUsuńOj Moshi, Tobie tego również życzę! Jeśli już dieta, to niech będzie wynikiem kaprysu przed latem a nie dożywotnim przymusem!
UsuńJeżu, nie odwiedzałam Cię przez parę dni, a tu takie zmiany :D Pięknie tu u Ciebie! :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze- kiedy czytałam o chorobie Twojej mamy, bardzo się zmartwiłam. Sama mam problemy zdrowotne od 4 lat i już mam tego serdecznie dość, a mam perspektywę zmagania się z tym już do końca życia (moja tarczyca już nie funkcjonuje, muszę do końca życia brać sztuczne hormony, badać ich poziom i odwiedzać lekarzy). Nie chcę nawet sobie wyobrażać, jak bardzo przygnębiająca jest perspektywa stosowania takich ciężkich wyrzeczeń przez całe życie, z jakimi radzić musi sobie Twoja mama. Bardzo współczuję!
Po drugie- Kochana, musisz koniecznie dodać do swojego zgłoszenia do mojego rozdania piosenkę, bo to warunek obowiązkowy ;)
Dziękuje za przypomnienie, ślepa niewyspana gadzina za mnie... :*
Usuńszczerze, mimo, że już tyle lat przy tym jestem to wciąż nie mogę się przestawić. Dlatego gdy słyszy się o takich sytuacjach, gdy ma się przed sobą perspektywę reszty życia z ograniczeniami, tabletkami itd. to naprawdę wstrząsa zwłaszcza u takich młodych osób jak Ty... Ale pomimo, że nie miałam okazji poznać Cie na żywo, to czuję, że jesteŚ silna dziewczyna!
Ciesze się, że Ci się podoba :)
Widziałam takie objawy chyba u dwóch osób, ale nie wiedziałam co to za choroba. Straszne... i naprawdę doceniamy takie przyjemności dnia codziennego, gdy musimy z nich zrezygnować:/
OdpowiedzUsuńGuma do żucia, chleb - a tam. A jak trzeba sobie odmówić, to najsmaczniejsze rzeczy jakie można w siebie wrzucić... No i rzuciło ci się w oczy u kogoś jeszcze...
UsuńNie miałam pojęcia o takiej chorobie i nigdy się z nią nie spotkałam. Prawdziwy koszmar. Począwszy od objawów, poprzez ceny bezglutenowej żywności( 15zł za kg mąki? - szok), przygotowywanie, ciągłą ostrożność i wyrzeczenia, że już nie wspomnę o braku jakiegokolwiek leku. Bardzo współczuję i zarazem podziwiam Twoją Mamę za siłę by z tym walczyć.
OdpowiedzUsuńNo, gdyby tak cała rodzina chorowała, to nie wyrobi się z kasą na samo jedzenie! Ciężko lekko żyć... Ja też ją podziwiam za każdym razem jak kupuję chleb w piekarni, świeży i pachnący...
Usuńsłyszałam o tej chorobie, bo podejrzewano u mnie celiakię i co nieco czytałam właśnie o glutenie, diecie itd. i muszę powiedzieć, że bardzo się ucieszyłam gdy badania to wykluczyły bo nie wiem, czy dałabym radę wytrzymać na takiej diecie... za to nadal moje zapalenie jelit jest niezdiagnozowane do końca i muszę czekać na drugi rzut choroby, który prędzej czy później nastąpi (przy pierwszym schudłam25kg w 4 miesiące, bo wylatywało ze mnie dołem prawie w ogóle nieprzetrawione jedzonko) ;)
OdpowiedzUsuńI bardzo podoba mi się Twoje podejście, żeby teraz się najeść w razie, jakbyś za kilka naście lat nie mogła. Ja, odkąd muszę brać co rano na czczo tabletki na tarczycę i potem odczekiwać godzinę przed zjedzeniem czegokolwiek, to doceniłam jak wielką przyjemnością było zjedzenie czegoś od razu po przebudzeniu ;)
Ojjj, to nie zazdroszczę również, ja pierwsze co rano robię jak wstanę to schodzę do kuchni po kromki... Ale całe szczęście nie masz celiakii!
UsuńA tyle kg w 4 miesiące toż to przecież strach! Niesamowite jakie dziwne rzeczy mogą się dziać z ludzkim organizmem.
Po drugim rzucie będzie coś lepiej, czy będzie można diagnozować dokładniej/leczyć?
w trakcie drugiego rzutu będzie można wykonać dokładne badania i zdiagnozować chorobę, dzięki czemu będzie można włączyć stosowne leczenie... najśmieszniejsze jest to że lekarze wahają się pomiędzy tak naprawdę dwoma chorobami, które się leczy praktycznie identycznie, więc mogłabym już teraz brać leki, ale nie można mi ich przepisać, bo nie wiedząc która to choroba, nie mogą wypisać recepty bez numerka choroby :/
Usuńwidzialam podobne zmiany na skorze ale nigdy nie pomyslalabym ze to choroba.
OdpowiedzUsuńKochana nie mysl teraz o tym czy ja odziedziczysz czy nie bo to nic nie da a pozytywne mysli ciagna za soba te radosne:) Moj tata ma z kolei tocznia na nerkach ( jest to rodzaj raka ktory zjada nerki ) przeszczep odbyl sie pomyslnie bo juz wlasne 2 nerki zostaly zjedzone- choroba ta tez jest w pewnym sensie dziedziczna a ja staram sie nie myslec o tym czy bede to ja albo moj brat a kolejna wersja obejdzie sie fiaskiem:)
pozdrawiam
Ja znowuż nigdy nie słyszałam o "zjadaczu nerek" ! Jednak bardzo podoba mi się podejście do sprawy - mimo tak poważnych konsekwencji mówisz, że nie myślisz i słusznie!
UsuńJednak w moim przypadku najadanie się różnymi pysznościami prewencyjnie jest przyjemną stroną "martwienia", dołowanie się nie ma tu najmniejszego sensu.
Pozdrawiam cieplutko!
Oj mam taka nadzieję że Ciebie to nie dotknie ;/ Rozumiem bo sama jestem zagrożona choroba genetyczną a mianowicie reumatycznym zapaleniem stawów, ale staram się o tym nie myśleć bo wcale tak nie musi być , życie jest zbyt krótkie żeby się nad tym zastanawiać;) Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńStawy już mi wysiadły i moje plecy to jedno wielkie rozpadlisko :) Dlatego nie życzę Ci problemów stawowych.
UsuńPozytywne myśli przede wszystki, pozdrawiam! :)
Picola, z celiakii się nie wyrasta
OdpowiedzUsuń