niedziela, 29 czerwca 2014

Niebieski tydzień - mini galeria i podsumowanie!



Cześć Dziewczyny!

Nie, nie przewijajcie jeszcze w dół notki! Popatrzcie na kolaż powyżej i powiedzcie, czy potraficie poznać którąś z blogerek wyłącznie PO OKU? :) Sama patrząc na to zestawienie zaczęłam się nad tym zastanawiać!

Ok, bez zbędnych ceregieli - w tym tygodniu udało mi się zebrać 8 dziewczyn, które odważnie wkroczyły w progi niebieskości, przy czym niejedna opublikowaławięcej niż jedną niebieską pracę :) Przy każdym zdjęciu odnośnik do notki, gdzie możecie poczytać a czasem i zobaczyć jak makijaż prezentuje się w całości! 

Czego najbardziej nie lubimy w niebieskim?
1. Bazarkowości - no cóż, parę osób wspomniało, że niebieski cień kojarzy im się głównie z bazarkiem, sklepem po 2 złote, albo szafą kosmetyków u chińczyka. Prawda jest taka, że nie ważne skąd, ważne JAK cień wykorzystamy :)
2. Wyglądu "Halinki Kiepskiej" - syndrom, którego i ja się obawiałam! Błękit beztrosko migrujący po powiece i efekt odwrotny od zamierzonego - zamiast wyglądać lepiej wygląda się... jak Halinka! :D
3. Gryzienia się z tęczówką - tu i ja miałam z tym problem. Niebieski cień wcale nie podkreśla niebieskości moich oczu, wręcz je "gasi". Całe szczęście odcieni niebieskiego jest tyle co dni w roku(a pewnie i więcej) więc każda z nas jest w stanie znaleźć taką barwę w której może wyglądać ładnie. Ja parę takich znalazłam ;)
4. Wyzywającego look'u - czy niebieski jest wyzywający? Tylko jeśli go źle zestawimy. Wyobraźcie sobie taką panią w metrowych tipsach, po roku codziennego odwiedzania solarium, w mini ledwo zakrywającej poślady, dekoltem do pępka, z korektorem na ustach i mocnym błękitem na powiece. Ok, niebieski może być wyzywający :) A tak na poważnie - wiele z nas go unika do pracy/szkoły, bo... makijaż z niebieskim akcentem zwyczajnie rzuca się w oczy! Zwłaszcza mocne kolory błękitu.
Dlatego tez chciałam zacząć od feralnego niebieskiego :)

A teraz przechodzę do milszej części i zdradzam teraz który makijaż jest czyj :)
Zacznę od prac podwójnych, gdzie...

 _______________________________________________________________________________________________________________





Te dwa piękne "oka" to dzieło autorki bloga, którą znajdziecie pod nazwą Paulina Kraków. Paulina musi dać znać czy mogę zwracać się per Paulino z Krakowa:) 
Was odsyłam na jej bloga i wpisy z makijażami Tu i Tu.
O ile dolny makijaż jest świeży, lekki i kojarzy mi się z czymś totalnie delikatnym - moje serce skradł makijaż wyżej. Magiczny odcień niebieskiego (ni to niebieski, ni fiolet?) plus kreska mnie uwiodły. Ciesze się, że Paulina jak sama napisała "poczuła niedosyt" i stworzyła drugą wersję makijażu niebieskiego, bo baardzo mi się podoba. Jak wiecie jestem amatorką kresek i właśnie takiego bliżej niezdefiniowanego koloru blue. Brawo Paulina!

_______________________________________________________________________________________________________________






Kolejna z dziewczyn, której możemy podziwiać dwa różne wykonania to Dzika Wózkowa:) Zapraszam serdecznie do niej tutaj, gdzie możecie obejrzeć makijaże w całej okazałości i całą kompozycję z ustami i pełnym mejkapem. Tutaj mamy delikatną kreskę, którą chętnie włożyłoby się na co dzień i kolor nie rzucałby się tak w oczy. Jest dominacja niebieskiego? Jest! 
Drugi natomiast makijaż to piękna propozycja lekko przydymionego oka z niebieskim w roli głównej :) Wiem, że powinnam patrzeć na dominację niebieskiego (i tak właśnie jest) ale nieuchronnie moje oczy wędrują do małego rozświetlającego złotem punkcika na dolnej powiece. Strzał w dziesiątkę!







_______________________________________________________________________________________________________________



Skoro już jesteśmy przy kreskach chciałam Wam pokazać co zmalowała frambuesa. Po raz kolejny odniosę się do mojej kreskowej manii, a tutaj nie dość, że mamy piękną czarną krechę, to jeszcze dostajemy dodatek niczym kinder niespodzianka - delikatna, mega niebieska krecha na dole. Aż chce mi się więcej! 
Ponieważ prezentowany przeze mnie wycinek oka nie oddaje tego o czym mówię -  wejdźcie same zobaczyć jak prezentują się obie kreski na jej oczach tutaj. Nie mozna mówić o sobie beztalenciem kreśląc takie równe linie!! :)




_______________________________________________________________________________________________________________



Jeśli chodzi o mega nasycenie to chyba bezkonkurencyjna jest praca uroczej blogerki o jeszcze bardziej uroczym nicku Humorki Karolki:) Jej humorki przeobraziły się w mega mocny niebieski złamany delikatnie fioletem. Oczywiście niebieski rządzi i jak najbardziej jest w temacie :) Swoją drogą zastanawiałam się czy cienie są czymś podbijane, czy taka ich mocna natura? Karolka musi zdradzić co tak wymiata na powiece! 
Was gorąco zapraszam do tego jej wpisu gdzie pokazany jest makijaż w całej okazałości oraz oko z różnych perspektyw. Dla mnie (niebieski) miód, malina!




_______________________________________________________________________________________________________________



Pomimo, że gdzieś na jej blogu przewijały się makijaże wciąż kojarzę puszkę jako mistrza manicure, dlatego też byłam ogromnie ciekawa jej pracy. I nie zawiodłam się :) Piękny smokey na bazie odcieni niebieskiego, na dodatek z błyskiem. Do włożenia na wieczór, na specjalną okazję, albo jak kto woli. Puszka poruszyła ciekawą kwestię, która i w mojej głowie się zakorzeniła - niebieski kojarzony z niedbale nałożonym cieniem u Halinki Kiepskiej :) Tego jednak nie doświadczycie w tym makijażu.
Zapraszam Was gorąco do jej wpisu żeby zobaczyć jak makijaż wygląda w całości. Dla mnie bomba, w połączeniu z delikatnie podkreślonymi ustami! Jest szał!



_______________________________________________________________________________________________________________



Makijaż który teraz umieszczam wprowadził mnie w bardzo sentymentalny nastrój bowiem bardzo przypominał mi mój studniówkowy. Właśnie zdałam sobie sprawę, że było to już cztery lata temu! Justyna Stasiak zaserwowała nam bardzo barwny i mocny makijaż. Debatowałam chwilę, czy warto byłoby do takiego makijażu oka dodać koralowe, lub ewentualnie fuksjowe usta? Justyna pozostawiła je w odcieniach naturalnych i zgodnie stwierdziłyśmy, że mocne usta całkowicie zmieniłyby charakter całości. Możecie same sprawdzić podziwiając pełny makijaż w tym wpisie Justyny. Choć makijaż jest naprawdę przepiękny i absolutnie nie doszukamy się tu bazarkowości - muszę podsumować, że ładnemu we wszystkim ładnie!
Justyna naprawdę wpadła w szał niebieskości i ponadto stworzyła jeszcze dwa makijaże - jeden z nich to oko z akcentem na dolną powiekę, w którym się po prostu zakochałam! Ja sama unikam podkreślania dolnej powieki, bo podkreśla to moje wory pod oczami, dlatego tym bardziej Justynie zazdroszczę! Możecie powzdychać albo przyjrzeć się bliżej temu cudowi w tym wpisie.
Kolejny to totalny szał niebieskości! Mnie osobiście kojarzy się z gorącym, egzotycznym latem, piękną, przejrzyście czystą wodą i relaksem... Ależ nastrojowo się mi zrobiło! Dzięki Justyna! :D Tutaj możecie odpłynąć z jej lazurowym makijażem :)


_______________________________________________________________________________________________________________




Wczoraj do grona niebieskich dołączyła Primes ze swoją revlonową paletką. Czasem nie należy oceniać książki po okładce jak ja to zrobiłam patrząc na paletkę, bo nie urzekła mnie. Jednak jak zobaczyłam co zostało nią wyczarowane - przepraszałam paletkę w myślach. Makijaż jest piękny - w całości, choć sama Primes pisze o długotrwałym rozcieraniu - myślę że efekt jest wart zachodu! No i jak echo powtórzę po autorce tego pięknego oka - fikuśna kreska i wszystko ma ręce i nogi :) 
Odsyłam Was do jej sobotniego wpisu gdzie znajdziecie makijaż w całości wraz z kultową już szminką Airy Fairy!



_______________________________________________________________________________________________________________




Popatrzcie jaka śliczna trójeczka została zmalowana przez Mar Tę :D 
Przede wszystkim ogromne brawa za pomysłowość i funkcjonalność dwóch makijaży, bo.... nie wiem czy wiecie, że Marta stworzyła jeden makijaż z drugiego?? :) 
Bardzo rzadko mam takie sytuacje, gdy zaraz po pracy śmigam na jakieś spotkanie, ale mimo wszystko niektórym zdarza się to częściej. Fajni jest mieć jakiś sposób na transformację delikatnego dziennego makijażu w coś mocniejszego i bardziej wyrazistego na wieczór, bo czasu brak.  Marta wyczarowała z dwóch pięknych kresek rozświetlających spojrzenie w ciągu dnia wypaśną propozycję na wieczór i właśnie to jest zdumiewające, bo czasu miała naprawdę niewiele! Tym bardziej należą jej się brawa. Czyli brak czasu może być też czynnikiem motywującym :D Jedno z oczek było już opublikowane wcześniej na jej blogasku, ale jest tak urocze i kolorowe, że z otwartymi ramionami witamy je w akcji:) 
Po więcej do oglądania odsyłam Was prościutko do niej, a dokładnie do tego wpisu. 



_______________________________________________________________________________________________________________




A to już propozycja od magicgrey, która zagrała na powiece turkusem. Pomimo tego, że sama autorka makijażu pisze, że woli ciepłe odcienie - ja uważam, że oko jest przepiękne i wygląda po prostu bosko!!!
Mnie uwiódł ten połyskujący pyłek na niebieskim, który sprawia, że cały makijaż oka jest taki... magiczny :) W tym wpisie możecie obejrzeć całość makijażu, zwłaszcza pięknie widać to przy oku zamkniętym. Magicgrey też zdążyła się wyrobić w niedzielę, niestety ja nie zdążyłam dodać na czas, więc aktualizacja odbywa się na bieżąco. Mam nadzieję Kochana, że faktycznie motywator Cię nie opuści i będziesz śmigać takie piękności częściej!!!


_______________________________________________________________________________________________________________

Jeśli chodzi o mnie, jestem z siebie dumna. W całym tygodniu na siedem dni, aż SZEŚĆ RAZY przywdziałam kolor blue! Jestem z siebie mega dumna, tym bardziej, że naprawdę w tym zestawieniu się nie lubię :) Szybko wrzucam moje prace robione dzień po dniu - zbliżenie na oko + jak to się prezentuje w całości. Wybaczcie zwydziwiały granat w dniu drugim - światło nie chciało współpracować z tym kolorem w zbliżeniu :(
Miałam małą fanaberię, żeby nadawać różnym makijażom nazwę - jakoś tak weselej się malowało z zamysłem jak to ma się nazywać :D Polecam na przyszłość xD






I hicior prosto z wybiegu - tak mi się spodobały Wasze makijaże z kreskami, ze sama zapragnęłam krechy i kolorowych rzęs! Problem tkwi w tym, że nie wzięłam aparatu, a taty był zupełnie rozładowany. Makijaż zaczynał się topić, więc szybko pstrykałam telefonem. Wybaczcie zabójczą jakość - na pewno spróbuję gradientowej krechy w następnych tygodniach, bo wyglądają amejzing ! :)



_______________________________________________________________________________________________________________

Rada na tydzień niebieski!
Czyli jak zrobić kolorowe rzęsy bez kolorowego tuszu?

Podoba Ci się kolorowy tusz jako delikatny dodatek? Albo może macie ochotę na mocno kolorowe rzęsy, ale od czasu do czasu i szkoda Ci wydawać pieniążków i kupować specjalnie kolorowego tuszu? A może w sklepach nie ma dostępnych kolorów, które Cię interesują?
Rozwiązaniem jest odżywka Eveline do rzęs. Tak, dokładnie ta, która nie wydłuża rzęs, ale świetnie przedłuża przyczepność tuszów i pogrubia wizualnie rzęsy. 
Odżywka ma jedną z ważnych cech - ma kolor biały, a jak wiecie biały jest idealną bazą pod kolory. 
Niestety nie pokażę jak powinno się to robić, bo jak już wspomniałam cierpię na niedobór aparatów w zasięgu ręki. Ale jest to banalnie proste!
1. Tuszujemy rzęsy/część rzęs którą mamy zamiar kolorować. 
2. Wybieramy jakiś szałowy kolor cienia do powiek, najlepiej mocny i wyrazisty. 
3. Nakładamy cień na pacynkę (czy Wy też ich nie używacie??:P) LUB na starą szczoteczkę po tuszu, najlepiej z gęstym włosiem (ja używam takiej do przeczesywania brwi)
4. Dociskamy do białej powierzchni, póki jeszcze jest wilgotna i delikatnie przeczesujemy.
5. Cieszymy się z kolorowych rzęs w jakimtylkochcemy kolorze :)

Jednocześnie chciałam Was poinformować, że mini galeria dla Was wciąż jest otwarta, postaram się ją aktualizować regularnie i cały czas można dosyłać swoje kolorowe szaleństwa.
A my powoli wchodzimy w tydzień żółty - pędzle w dłoń!
Buziaki!

piątek, 27 czerwca 2014

Na pożegnanie truskawkom!



Cześć Dziewczyny!


Dziś króciutki post, bo trzeba się uczyć na jutrzejszy egzamin. W ramach projektu Nadine 30 małych rzeczy postanowiłam zrobić sobie małą przyjemność :)

Zakochałam się w kuchni Szpinakożercy, ale miałam okazję próbować jedynie obiadkowych rzeczy, więc dzielnie podeszłam do sprawy i postanowiłam sprawdzić jak sprawdzi się deser. Konkretnie pancakes z truskawami :)



Przepis opisany tak, że nawet ja sobie poradziłam. Oczywiście nie obeszło się bez jakiejś wpadki... Moja stara, zdarta, przedwojenna patelnia nie wytrzymała smażenia bez oleju i minialną ilość musiałam dać, ale tylko na sam początek. Cóż... Dwa placuszki zjadł piesek, czyli uszczęśliwiłam nie tylko siebie :D


NIESTETY moje ukochane truskawy w ogródku już są spotykane coraz rzadziej... Ciesze się, że na pożegnanie z nimi udało mi się zrobić takie pyszności. Szczerze polecam! 

A Wy co pysznego z owoców polecacie na letnie dni?
Buziaki!


PS. Witam wszystkie nowo zapisane do Akcji Kolorowania! :*

środa, 25 czerwca 2014

Kurs wizażu - małe rozważania...


Cześć Dziewczyny!

Miałam ostatnimi czasy fajną okazje uczestniczyć w kursie wizażu w Krakowie - jarałam się jak stodoła na myśl o przedsięwzięciu (w końcu to był mój "pierwszy raz") i chciałam powiedzieć na ten temat parę słów MOTYWACYJNYCH dla tych z Was, które pasjonują się makijażem, a niekoniecznie po drodze Wam na takie kursy.

Całość trwała trzy dni od rana do wieczora. 
Co bardzo mi się podobało - rozróżnianie typów kolorystycznych na podstawie podkładania różnych materiałów. Dowiedziałam się, że jestem subtelną jesienią :) I to chyba najfajniejsze co można robić. Sama zaczęłam zabawę z określaniem typów kolorystycznych na komputerze całej mojej rodzinie robiąc im zdjęcia saute i z zebranymi do tyłu włosami :D Jest ubaw!

Praca w makijażu opierałam się w większości na kosmetykach Artistry. Które pomimo pierwszego dużego "OOOOCH" na wejściu troszkę mnie zawiodły :)
Tj. podkład na mojej niewymagającej przecież twarzy, pomimo zagruntowania zrolował i zważył się już po dwóch godzinach. Tusz był nie owijając w bawełnę kiepski, tak samo jak liner, który odbijał się niemiłosiernie na powiece i mazał wszędzie gdzie się dało! 

Ok. Przejdę może do części motywującej :)
Kochane moje, prawdę powiedziawszy nie dowiedziałam się na kursie niczego więcej, czego bym już nie wiedziała po czytaniu Waszych blogów. 
Ba! W paru przypadkach wydaje mi się, że są łatwiejsze/poręczniejsze rozwiązania, lepiej wybrać inny pędzel, albo zastosować inną technikę przy wyznaczaniu granic kreski. 

Ponadto faktycznie w praktyce wyszło na to, że moje małe sposoby oparte na wiedzy z blogów/vlogów są... lepsze :D
Dla porównania kreska wykonana techniką zaproponowaną przez panią prowadzącą kurs vs. pierwsza lepsza znaleziona w folderze "zdjęcia" kreska którą wkładam na co dzień na oko:


Kolejny problem to rzęsy. Jeszcze nie widziałam, żeby osoba wychodząc od kogoś miała dobrze pomalowane rzęsy. Prawdą jest, że wolę sobie sama pomalować, niż oddać się w ręce kogokolwiek innego. Sama też oddaję buteleczkę z mascarą osobom, które maluję. Mam wrażenie, że czują się pewniej docierając do samej nasady rzęs, podczas gdy ja tylko lekko posmagałabym włoski. (nie dotyczy osób z naturalnymi firankami, one i bez mascary wyglądają bosko:P)
Dolepiane kępki? Poprawianie plamek uciapanych przez tusz? Ok, zrobię. Ale tuszowanie zostawiam właścicielkom rzęs :)

Cosik blado czyż nie?

Cóż. Całość wyglądała tak jak na zdjęciu rozpoczynającym ten post - nie ma źle, ale tylko z daleka :) Z bliska widać wieeele niedociągnięć, których naprqawdę dało się uniknąć.

Podsumowując - jeśli marzy Wam się sprawna ręka i chcecie się wprawić w makijażu - niekoniecznie kurs, a także związane z nim wydatki będą najlepszym rozwiązaniem. Rada ode mnie?
Oglądajcie filmy instruktażowe, ćwiczcie zdobytą wiedzę tworząc makijaże na sobie, wybierajcie najlepsze dla Was rozwiązania. Będziecie wiedziały jaki pędzel wybrać, jak zrobić prostą, symetryczną krechę, wymodelować twarz, albo optycznie powiększyć usta...

Buziole!

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Akcja Kolorowanie - Na niebiesko!


Cześć Dziewczyny!



Za posta zabieram się tak późno, bo blogger mnie chyba nie lubi i przeszkadza mi jak może od paru godzin... 

Dziś zaczyna się pierwszy tydzień mobilizacyjnej Letniej Akcji KOLOROWANIE! 
Poniżej lista dziewczyn, które się zapisały:
1. Puszka
Parę z Was pytało mnie, czy może dołączyć później - a ja tak jak w mailach odpowiem Wam - jasne, że tak :D Jednak znacznie większe szanse na "gifty" będą mieć osoby będące w Akcji od początku :)
Jednak wiem, że koniec roku robi swoje - ja też nie narzekam na brak zajęć...

A więc moje Drogie, przyszła pora na kolor NIEBIESKI.
Pomimo, że nie wyglądam w tym odcieniu specjalnie dobrze, ani też nie lubię go jakoś wyjątkowo zawsze odcienie błękitu, turkusu i granatu mają coś takiego, co mnie przyciąga niczym magnes. I moje małe spostrzeżenie - większość niebieskich cieni, zarówno tych droższych jak i tańszych - ma rewelacyjną pigmentację :)

KOLOR NIEBIESKI - PSYCHOLOGIA I ZNACZENIE
Nie wiem czy już chwaliłam się tym na blogu, ale wierzę w magię barw. Potrafiłam zniwelować swoje bóle głowy zmianą kolorystyki w pokoju, oraz zawsze czuje się rozdrażniona w pokoju teściów. W niebieskim pokoju zawsze było mi zimno, co było plusem w lato, w zimie stało się uciążliwe :)
Pierwszymi rzeczami, którą ludzie łączą z kolorem niebieskim są : niebo i woda.
Robiłam test w przedszkolach i na 80 dzieci ponad 60 (nie pamiętam dokładnie, parę chłopców się wahało:P) wskazała niebieski jako swój ulubiony kolor. Ja również do któregośtam roku życia byłam w grupie zwolenników niebieskiego.
W psychologii kolor niebieski odgrywa również duże znaczenie - oznacza niezawodność, inteligencję i wytrwałość. W biurach, gdzie ściany są w kolorze niebieskim pracownicy są bardziej wydajni!
Barwa ta działa uspokajająco i pobudza do myślenia. Hmm... Czyżby dlatego większość moich kreatywnych makijaży była w odcieniach blue? :)

____________________________________________________________________

W tym tygodniu będę pracować zarówno na paletce BH Cosmetics Party Girl (którą mam zamiar reaktywować podczas trwania tej Akcji) ale też na paru mniejszych pimpkach o których słówko niżej.


W palecie BH znalazłam piękny niebieski(błękit?), ciemny, metaliczny ale zgaszony granat, coś pomiędzy miętą a pistacją + delikatny niebieski pyłek.



Wśród singli są dwaj reprezentanci - mySecret i boski lazurowy kolor, oraz mój ulubieniec z MIYO, który godnie zastępuje ulubieńca z niebieskiej paletki Lovely :) Kolejne dwa gagatki, to chmurka niebieskiego koloru i intensywny błękit od Wibo. Następnie szary, delikatny granat z Lovely oraz mocny, mega nasycony granat od Paese. 
Tyle wygrzebałam w swoich zbiorach i tyle musi starczyć na najbliższy tydzień :)

No cóż. Tyle gadania! Tydzień Pierwszy uważam za rozpoczęty! 
Linki do Waszych prac możecie wklejać pod tym postem, albo pod postem o samej Akcji. 
A Wy macie w swoich zbiorach jakieś błękity, granaty i niebieskości?
Buziaki!
PS.Dziękujemy PAULI za strzałeczki :) Cudna zabawa ale i motywacja do stworzenia własnych!

piątek, 20 czerwca 2014

Akcja - kolorowanie! Dołączasz?


Cześć Dziewczyny!

W moich planach na rok 2014 miałam wprowadzenie więcej koloru w makijażu. Czas nadchodzącego lata jak i same letnie dni wręcz idealnie do tego nastrajają, ale żeby mieć większą motywację postanowiłam nie tylko powiedzieć o tym publicznie, ale też zachęcić Was do wspólnego działania! Takie akcje już były, ale zawsze je miło wspominałam, zazwyczaj wiele nauczyłam o sobie i poznałam wiele uzdolnionych dziewczyn.

Podobno na ulicach jest za mało koloru, za szaro i za nudnie...

Jednak mam chytry plan - jeśli Wy też ograniczacie się do beżów i brązów - zapraszam Was do udziału w takim kolorowym szaleństwie! Możecie wrzucić baner znajdujący się nad tytułem u siebie na blogu, będzie mi bardzo miło :)

Planuję przejść przez następujące kolory i ich wariacje:
23 - 29 czerwca 2014 - kolor niebieski
30 czerwca - 6 lipca 2014 - kolor żółty
7 - 13 lipca - kolor fioletowy
14 - 20 lipca - kolor pomarańczowy
21 - 27 lipca - kolor zielony 

W każdą niedzielę danego kolorystycznego tygodnia będę robić podsumowanie i wrzucać swoje postępy. 


Żeby wziąć udział w akcji wystarczy się zgłosić w komentarzu - nie jest to absolutnie ograniczone czasowo. Można to zrobić dzisiaj, albo za tydzień. 
Jeśli w danym tygodniu zamieścisz post/posty i zdjęcia makijażu/makijażów na Waszym blogu adekwatnie do kolorystyki danego tygodnia - stworzę też galerię z Waszymi pracami :) Wszelkie linki do Waszych prac możecie zamieszczać pod tym postem, w podsumowaniu 
W akcji nie chodzi o ograniczanie się do tego jednego koloru, raczej do jego dominacji. Aby w tygodniu niebieskim, to ta barwa grała pierwsze skrzypce. Mogą być to makijaże dzienne (ja będę pewnie takie tworzyć, żeby móc wyjść do ludzi:P) ale też artystyczne. Ograniczeń - brak!

Myślę o małym, miłym upominku dla najaktywniejszych i terminowych uczestników, jednak jeśli zgłosi się więcej osób będę starać się o jakieś co nie co nie tylko ode mnie :)

Mam nadzieję, że to oficjalnie oświadczenie pozwoli nie tylko mi zmotywować  i przekonać się do makijażu w kolorze i na częściej zagości on na mojej twarzy, al również Wy poszalejecie razem ze mną :)
Podejmujecie wyzwanie?:)

niedziela, 15 czerwca 2014

Nowości - tak do oglądnięcia + zmiany blogowe :)

 Cześć Dziewczyny!

Jak widzicie troszeczkę się pozmieniało u mnie... Dawno nie miałam chwili na wprowadzanie zmian jakich naprawdę potrzebowałam, aż w końcu nadarzyła się okazja :) Może nie widać tego AŻ TAK bardzo, bo nagłówek pozostaje bez zmian. Ale powiem Wam szczerze, tak się do niego przyzwyczaiłam, że szkoda mi go zmieniać i wszystko inne co tworzę porównuje do niego, a to niech sobie zostanie...:D

Anyway! Takie posty jak dziś uświadamiają mi jak wiele kobieta potrafi roztrwonić w drogerii... A wszystko wydaje się taaakie potrzebne! Jednakowoż przygotowania do makijażu ślubnego lecą pełną parą, dlatego delikatnie się sama przed sobą usprawiedliwiam :) Co wpadło w me łapki?

Zacznę od pędzli... Dwa do twarzy, dwa do oczu. A właściwie jeden do oczu używany do nakładania pudru w okolice pod oczami. Taki tam... setting brush :D
Mini jajeczko z Hakuro, blondyn do rozcierania z La Femme i dwa do mordziny - do pudru i bronzera z Rossmanowej półki - for your Beauty. Pokazuję ze zdjęciami przy twarzy, bo opisywanie czy pędzel jest krótki, długi i ile ma mm dla mnie nie ma sensu... Najlepiej zobaczyć jak wygląda w stosunku do twarzy/oka... ;)


Jeśli już jestem przy twarzy to skusiłam się w końcu na podróbę Beauty blendera z lubianej przeze mnie firmy - Golden Rose. Znów porównuje to niewydarzone kształtem jajko do twarzy, bo jest naprawdę maciupeńkie.


Do twarzy również wpadły mi dwie bazy - obydwie z Bell. Pani w jednej z moich zaufanych drogerii polecała... Hmm... Zakup nastąpił w skutek przeterminowania mojej bazy z Soray'i, która leży na dnie kosza no i kończącej się nieuchronnie bazy pod oczu z AVONu.


Jeśli chodzi typowo o produkty do twarzy powoli przygotowuje się do wyzwania pt. wedding. Dlatego wśród mych zasobów znalazł się fixer Kryolana, oraz Pan Stick od Max Factora oba ze sklepu puderek.com.pl który naprawdę mogę polecić :) Bronzer w kuleczkach to spełnione z dzieciństwa marzenie i zamiennik dobijającego dna prasowańca Ingrid :) Miniaturkę POREfessional zawdzięczam Madzi :* :*


Następnie małe "conieco" do ust. Kiedyś dla mnie makijaż ust nie istniał wcale. Teraz nie wyobrażam sobie wyjścia z domu bez ich ubrania w jakiś kolor :) Jest tu czerwień od Bell(dostana w gratisie), Rimmel, Golden Rose, Oriflame oraz utrwalacz szminek z Constance Caroll. Oraz dwie konturówki - Miss Sporty i baaardzo mięciutka Bell <3


A skoro przy ustach jesteśmy - kolejna rzecz z serii "dostane w gratisie" czyli zestaw próbek czterech szminek od Golden Rose. Takich próbek jeszcze nie miałam :D


Uf, w kwestii makijażu wyszalałam się na następnych parę miesięcy :)
Coś Was szczególnie zainteresowało??
Pozdrawiam cieplutko!

wtorek, 10 czerwca 2014

Różowe, świecące... ujędrniające!


Cześć Dziewczyny!

Jako mała dziewczynka często bawiłam się po cichu klockami lego w swoim pokoju, zajęta całkowicie żyjąc w swoim świecie. Rodzice inwestowali w coraz to nowe opakowania małych plastikowych elementów, widząc, że ta właśnie zabawa pochłania mnie całkowicie i nie trzeba się wtedy mną "zajmować". Pewnego razu oderwałam się od klocków i poleciałam do łazienki do mamy z jakąś głupiutką prośbą, albo bardzo wówczas ambitnym pytaniem z dziedzin egzystencjonalnych, kiedy to zobaczyłam TO...

Mama zdzierała sobie płatami skórę z twarzy i wyglądało na to, że nie tylko ją to NIE BOLI, ale najwyraźniej chyba też sprawia jakąś dziką przyjemność! Patrzyłam tak zupełnie wmurowana, wszelkie dziecięce dylematy rozpłynęły się w nicość, a moje mopsie oczy robiły się coraz większe i większe...

Takie było moje pierwsze przeżycie z maseczką typu peel-off...



Po latach, kiedy sama zaczęłam zamieniać zabawki na kredki do oczu i maseczki stały się częścią moich rytuałów kosmetycznych maseczki typu peel-off zdecydowanie nie przerażały mnie tak bardzo jak owego feralnego dnia z mojej młodości :)
W moje łapki wpadło fioletowe opakowanie maseczki od Oriflame, które służyło mi naprawdę dłuuugo... Ten egzemplarz określono jako złuszczająco-ujędrniający. 


Ma lekko różowy kolor(widoczny również na twarzy) i setki malutkich, świecących drobinek. Standardowo, po zaschnięciu i odczekaniu określonej ilości minut z twarzy maseczkę zrywamy. Ta ma akurat silne właściwości przywierające  i ściągając ją z twarzy mam wrażenie, że zdzieram ją z własną skórą :) A nie daj Boże zechce wtopić się w jakiegoś małego włoska przy brwiach!

Jednak skóra po zabiegu jest niesamowicie gładka, miła i... chyba naprawdę bardziej napięta. Aż miło dotykać twarzy :) Maseczka dobiegła końca, ja ceniłam ją za walory estetyczne jak i działanie. Nie wiem, czy jest jeszcze dostępna - nie lubię w produktach katalogowych tego, że asortyment wciąż się zmienia i nawet jeśli uda nam się wyłapać jakąś perełkę - trzeba być psychicznie przygotowanym, że za parę katalogów może przestać istnieć...


Może polecicie mi jakiegoś godnego tej maseczki zastępce?
Buziaki!

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Głupota a cieszy - "weź mnie do torebki"


Cześć Dziewczyny!

Kiedyś obczaiłam jak koleżanka wyciągnęła w akademickiej toalecie (dobra, panuje tam taki syf, że czuje się rozgrzeszona nazywając to miejsce sraczem) wyciągnęła z torebki przezroczystą mini-kosmetyczkę w której trzymała kredkę do oczy, błyszczyk i jakieś bibeloty, których nie zdążyłam już zidentyfikować za jednym zerknięciem. Pamiętam moje westchnienie - "eh, może w końcu udawałoby mi się odnaleźć błyszczyk w czeluściach mojej torby??"

Kumpela mówiła, że kupiła ową kosmetyczkę za niecałe 10 złotych w jakiejś drogerii. Ja ostatnio postanowiłam upiec dwa indyki na jednym ogniu!

Za niedługo chciałam Wam przybliżyć naprawdę godne polecenia pędzle, którymi operuję od września '12, ale zanim to zrobię muszę się przyznać, że kolekcja pędzli mi się powiększa i z chęcią testuje Hakuro, ale też i te drogeryjne. I tak oto kupiłam sobie duży, puchaty pędzel o którym marzyłam i jednocześnie stałam się posiadaczką mojej upragnionej mini-kosmetyczki do torebki :)


Myślę, że instrukcji tworzenia nie muszę tłumaczyć, obrazek jak to zrobić wklejam poniżej. I wiecie co? Moja "kosmetyczka" z pędzla jest na moje oko chyba takiej samej wielkości jak ta koleżanki :) Na małe poprawki w ciągu około dwunastogodzinnych eskapad zajęciowych - jak znalazł! :)

No dobra, a tak z innej beczki - ostatnio wręczając siostrze prezent zapytano mnie jak usunęłam cenę nie niszcząc metki? Tak, zawsze targałam namiętnie, albo zamazywałam markerem, ale nie wydawało mi się to estetyczne. Znów odpowiedź najprostsza na świecie - nasze kochane lakiery do paznokci :) Metka zostaje (na znak tego, że towar jest nowy) a cena znika :) 


Za przykład posłużą moje upolowane na promocji spodnie (swoją drogą - takie promocję to lubię, a nie gdy obniża się cenę o złotówkę, lub pięć:P)

A tak pytanie z innej beczki - udało mi się znaleźć takie oto coś, o przecudownym składzie - "Nacomi" (można też dodać moje przemyślenia w sklepie - "na-co-mi...to?":D) 
Miała któraś z Was z nim do czynienia???

Pochwalcie się czym Wy ułatwiacie sobie życie na co dzień?
Macie jakieś swoje life hacki?:)
Buziaki!

sobota, 7 czerwca 2014

Hybrydy samodzielnie?


Cześć Dziewczyny!

Mój tydzień offline był niezwykle owocny, ale też refleksyjny - pierwszy raz kończę rok szkolny "z tej drugiej strony" i powiem Wam że wcale nie jest lekko mając perspektywę dwumiesięcznych wakacji i nicnierobienia :D 

Ale dziś o hybrydach... Skąd to to się w ogóle wzięło w moim domu? Pisałam Wam kiedyś w tym wpisie  o chorobie mojej mamy, przez którą jej skóra, włosy, zęby i paznokcie są w gorszym stanie. Przy ostatnio wprowadzonych restrykcjach w diecie jej paznokcie zaczęły się kruszyć jak szalone, pomalowanie ich nie wchodziło w grę. Kosmetyczka zaproponowała jej manicure hybrydowy. 

Mama była zachwycona - pomalowane paznokcie trzymały się około 3-ech tygodni, nie trzeba się było martwić o odpryski, ani szukać czasu na domowe obrzędy. Jedyny minus to regularne wizyty na zmianę manicure oraz pieniążki - co trzytygodniowe 60 złotych. 

Kiedy zobaczyłam na blogu Taidy jak sama robi sobie hybrydowe mani pomyślałam - muszę to sprawdzić! I tak zaczęła się fala - szukania zestawów na allegro, porównywania, wybierania kolorów i tak oto po paru dniach sama nabyłam takowy zestaw. Na początek coś taniego - z przesyłką zapłaciłam za niego 115 złotych. 

Nie wiem czy już wspominałam, ale nie znoszę malować paznokci i jest to moim przekleństwem, robię to krzywo, zawsze coś odbiję zanim lakier wyschnie, no i zawsze wysmyrgolę sobie skórki... Perspektywa jednego takiego "poświęcenia" na parę tygodni na prawdę do mnie przemawiała :D Paznokcie jak i włosy - rosną mi wolniej niż rozsądek nakazuje, więc o odrosty się ie martwię ;)

W skład zestawu wchodziło m.in. pięć lakierów wątpliwej jakości, jednak o ładnej palecie kolorów. Wybrałam czerwień, lila, miętę, oraz jasny nasycony róż i jasno-beżowy róż. Dziś pokażę Wam ten ostatni. Ach, no tak wypadałoby wspomnieć, że bałam się jakości, więc bazę i top (2w1) postanowiłam dokupić osobno.

No cóż parę słów o całym zestawie
* Lampa śmiga cacy, ma parę trybów pracy i generalnie na nasze potrzeby jest ok. 
* Waciki bezpyłowe mi nie odpowiadają, więc używam zwykłych :) 
* Patyczki drewniane są fajną sprawą (tu były dwa), ale ja mam swój gumowy i zdecydowanie bardziej go wolę :) 
* Pilniczki (x2) i blok polerski(x1) - cóż, jest ok, nie ma się czym zachwycać :) 
* Cleaner i aceton (oba w buteleczkach po 100ml) spełniają swoje zadanie.
* Lakiery - małe, dupowate, ledwo co w nich jest :D 

Co więc było i będzie? 
Przełomem okazało się wymalowanie paznokci stóp i dłoni trzem babom w moim domu, po czym mogłam stwierdzić, że jestem w stanie wykonywać takie cuda. Mam zamiar zainwestować w jeden kolor lepszej marki (bardzo podobny do tego na zdjęciach poniżej) bo w takich odcieniach lubię się na co dzień ja i babcia, która również hybrydy pokochała :) 


Na zdjęciu jeden z kolorów (nie pytajcie jaki numerek, jakiej firmy - myślę, że to pic na wodę:P) Jestem w pełni zadowolona, moje lenistwo paznokciowe zostało pięknie uhonorowane :D
Jednocześnie chylę czoło wszystkim paniom, które mają nie tylko zapał, chęci, ale też dryg do zdobienia paznokci (w tym szczególne schylenia dla mego guru - Puszki)
A Wy należycie do tych namiętnie malujących, chodzących (jak ja do tej pory) w odżywce, czy uczęszczacie na seanse do kosmetyczki?
Buziaki!