piątek, 27 grudnia 2013

O tym jak budzą się we mnie mordercze zapędy

Cześć.

Miało być o czymś ciekawym, jednak dziś przed pójściem na pocztę po paczuszki wstąpiłam do POLECANEJ fryzjerki. Nie chciałam wchodzić w Nowy Rok z poniszczonymi końcówkami, mama nie miała czasu... Powiedziałam sobie: "wejdę, wytłumaczę i pozbędę się samych końcówek".

Ostatnio zauważyłam, że mówiąc "zapuszczam do ślubu" ilość centymetrów jakie tracę jest minimalna :) Tak też było tym razem. Powiedziałam też, że noszę loki i chce mieć na lokach ścinane, żeby nie było dziur. 

Pani fryzjerka stwierdziła, że włosów NIE DA się ściąć nie prostując (yhy) ale ona sama ma kręcone i wie jak je dobrze uciąć. Powiedziałam jej o swoich obawach (że jeden lok kręci się bardziej, drugi mniej i po cięciu na prostownicy mam potem piękne dziury...) ale ona je rozwiała jakąś tanią gadką. 

Siadłam na stołek i poddałam się przecudownemu prostowaniu. No i zaczęło się standardowe ubolewanie, jakie to moje włosy nie zniszczone, przesuszone, że masek i odżywek chyba nie daję dużo, a do fryzjera rzadko chodzę... (ps. moje włosy dawno nie wyglądały tak dobrze jak teraz) i zarzuciła mi włosy na twarz i cięła... cięła... cięła....

Zanim się spostrzegłam miałam trzy razy mniej włosów, jednak fryzura na wyprostowanych jak usikana kura włosach wyglądała powiedzmy ok. Jednak zdradziłam swoje obawy, że boje się czy to się będzie układać, bo jest strasznie przerzedzone!

I tekst dnia:
"Aaa... No to jak się nie będą układać, to sobie będziesz prostować... albo spinać"

No kur**...!!!
Wróciłam do domu, żeby umyć głowę i zmyć to prostowane gówno i... beczeć przez pół dnia... 
JAK MOŻNA ZROBIĆ TAKIE COŚ Z WŁOSÓW????!!!!!



Mam wielkiego penisa na głowie(żeby nie używać wulgaryzmów) wypadałoby podciąć te mysie pipki zwisające smętnie na końcach bo wygląda to KOMICZNIE! Włosów po pokręceniu nie mam prawie wcale... 

Chyba oleję całe zapuszczanie i zetnę to gówno, bo tak się nie da chodzić... 

Mam wrażenie, ze fryzjerzy czasem robią takie cuda, bynajmniej nie temu, że coś spieprzą, albo im się NIBY podoba tak jak zrobią, tylko są zazdrośni bo sami mają najróżniejsze odmiany katastrof na głowie i robią na złość? (nie znam fryzjera, który by miał ładną, zadbaną fryzurę)

Nie wiem... Co ja powiedziałam źle? Czego nie zrozumiała ta durna baba?
Jestem w czarnej rozpaczy, a zdjęcie nie oddaje tego co jest na żywo...
KUR...

czwartek, 26 grudnia 2013

O ciężkich czasach...

Cześć Dziewczyny!

Nie życzyłam Wam Wesołych Świąt, ani też nie chwale się prezentami... Powód jest jednak niebłahy - znów, chorując od września trafiłam do szpitala trochę na skraju wycieńczenia...

Nie miałam ani siły ani możliwości się tu pojawiać, bo przecież nie ma to jak leżeć na szpitalnym, białym łożu, na półświadomce obok pięknie wystrojonej choinki...:)

Dlatego chciałam przeprosić osoby, do których mają dojść paczki z produktami z poprzedniego postu, ale w związku ze stanem zdrowia będę mieć parę dni opóźnienia z dotarciem na pocztę :(

Już nie tylko na Święta, ale życzę sobie i Wam dużo, dużo zdrowia, a jak tylko pozbieram się do kupy i odzyskam trochę sił, to wracam  do Was z czymś...ciekawym :)
Buziaki! :*

czwartek, 19 grudnia 2013

W dobre ręce oddam...


Cześć Dziewczyny!

Dzisiejszy post powstał dzięki delikatnej sugestii mojego Narzuconego, który przyglądając się jak tworzę post o podkładach spytał mnie:

"Czy Ty to wszystko zużyjesz??"

No właśnie... Wraz z porządkami świątecznymi stwierdziłam, że NIE. Mam nowe, fajne podkłady, które sprostały moim wymaganiom i pasują lepiej kolorystycznie. 
Co robimy z rzeczami których nie używamy codziennie? Wyrzucamy! A ponieważ szkoda mi wyrzucić podkłady, których jest sporo (w każdym około połowy lub więcej) i są dobre postanowiłam zrobić porządek w kosmetyczce i zrobić mały targ tutaj.
Póki miałam czas na malowanie innych osób różne kolory podkładów przydawały się do mieszania ze sobą. 

Może chciałyście przetestować kiedyś dany podkład, ale nie było próbki, a szkoda Wam było wydawać pieniążków na pełnowymiarowe opakowanie? 

Jeśli macie ochotę na dany produkt z listy poniżej napiszcie mi maila na adres: j.olcia91291@gmail.com podając co Was interesuje. 

Napisałam w tytule posta "ODDAM" bo chcę Wam te maleństwa oddać, jedynym kosztem dla Was byłby koszt przesyłki (w wypadku większej ilości ustalony indywidualnie). 

Kosmetyki jak nietrudno się domyślić są używane przeze mnie, nie nowe, przy każdym z nich jest krótki opis. 

Podkład wibo. Nawilżająco rozświetlający. Raczej dla suchej skóry. Odcień żółty, jasny. Zawartość około połowy (na mój gust ponad połowa). WOLNY


Podkład Rimmel. Opisywany jako długotrwały i odporny na warunki atmosferyczne. Posiada kompleks mineralny i nawilżającą bazę. Również około połowy tubki. ZNALAZŁ NOWY DOM :)


Podkład Catrice. Daje fajnie matowe wykończenie, raczej ciemniejszy od poprzedników . Jest go tyle ile widać na zdjęciu. ZNALAZŁ NOWY DOM :)


 Dermacol w kolorze 215. Mocno kryje, może zapychać. Może być stosowany punktowo jako korektor albo jako podkład. Zdarta folijka - taka specyfika tego produktu złotko odchodzi jak szalone... Jednak tubka jest w stanie nienaruszonym! ZNALAZŁ NOWY DOM :)



Korektor Miss Sporty - użyłam go może parę razy? Ze względu na to, ze nie lubię gąbeczkowych aplikatorów zbierałam płyn z gąbki swoim pędzlem. Jest go dość sporo. ZNALAZŁ NOWY DOM :)


 Tusz Max Factor 2000 Calorie wersja wodoodporna. Malowałam się nią dwa razy? Kupiona (uwaga) na pogrzeb...   ._.  Nie wysuszona, można się śmigać prawie jak nową (prawie robi ogromną różnicę?:)) ZNALAZŁ NOWY DOM :)


Puder w kamieniu VeryMe z Oriflame. Kolor Matte Light, Próbowałam go polubić, jednak puder StayMatte bije wszystkie pudry na głowę :) Żółtawe tony, prześliczną gąbeczkę już dawno wyrzuciłam :( ZNALAZŁ NOWY DOM :)
Cień Enjoy o numerku 06. W mojej Mikołajkowej pace znalazłam prawie identyczny, tylko o chłodniejszym odcieniu, przez co to maleństwo poszło w odstawkę :( a ma potencjał! ZNALAZŁ NOWY DOM :)



Kredki do oczu: 1. Miss Sporty(szara)WOLNE , 2. enjoy(granatowa)WOLNE oraz 3. Mon Ami(brązowa)WOLNE. Wszystkie jak widać dość długie, nie złamane w środku. Szarości już nie używam, w granacie dla siebie wyglądam smutno, a ruda kredka, to teoretycznie konturówka do ust. Ale jest mięciutka i ma ładny rudawy kolor. Nabierałam ją na skośny pędzelek i malowałam brwi (gdy jeszcze moje włosy były bardziej rudawe:)) 


Błyszczyki do ust: 1. Oriflamowe VeryMe i Swirl. To moje drugie opakowanie, ale... ileż można się maziać tym samym błyszczykiem? Transparentny, maźnięty dwa razy,odstawiony na półkę... WOLNE
2. Avon Lip radiance - podchodzi pod ciemną czerwień, dla mnie za ciemny, za błyszczący. Użyty parę razy, no i do podrasowania szminki samoróbki :) WOLNE
3. Avon Glazewear Sparkle. Kolor podchodzi pod fiolet, na ustach jednak raczej transparentny. Prawie nowy, może trzy razy miałam przyjemność go używać? ZNALAZŁ NOWY DOM :)

Powyżej swatche kolorystyczne kredek i cienia w mocnym, fleszowym świetle.

No to by było na tyle :) 
W razie jakichkolwiek pytań również proszę o kontakt!
Buziaki! :*

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Chodźcie się odprężyć!

Cześć Dziewczyny!
Weekend spędziłam w Bielsku-Białej poszerzając swoje pedagogiczno-językowe horyzonty, jednak nie mogłam się oprzeć, żeby nie stworzyć tego wpisu. Jako, że paczkę dla zwyciężczyni (jeszcze raz gratuluję Mo Tschuschke:P) miałam tylko jedną chciałabym Wam podarować troszeńkę tego, co sama dostałam od Was :)

Dziś wklejam jedynie linki do paru filmików, oraz parę grafik, które skutecznie poprawiają mi humor.
Rozsiądźcie się wygodnie i klikajcie play :)





I na koniec kabaret. Nie każdy lubi kabarety, ten mnie po prostu rozwalił :)

http://www.youtube.com/watch?v=Ui1iHR7ZQ90

^^ wklejam link, gdyż abyż filmik na bloggerze nie chciał wejść, a linka każdy skopiować/otworzyć może.

A teraz troszku o psiakach, bo... uwielbiam te bestię :)



Creepy :D









źródło:  www.kwejk.pl


Ode mnie tyle na ten leniwy poniedziałkowy wieczór :)
Pamiętajcie wkleić coś śmiesznego, gdy tylko się na to natkniecie w komentarzu! :)

czwartek, 12 grudnia 2013

Wyniki konkursu :)

 Cześć Dziewczyny!

Wiem, że grzeczne zapowiedziałam wyniki dzisiaj i mimo, że jeszcze niecałe pół godziny i nie wywiązałabym się z umowy :) A to za sprawą ciężkiego zadania jakie na mnie padło... No i na Narzuconego, który mi pomagał. Ostatecznie spór rozstrzygnął kolejny widz, który pomógł w podjęciu decyzji. 
A więc po długich namysłach i sporach chciałabym ogłosić szczęśliwą zwyciężczynię, której udało się mnie niesamowicie rozśmieszyć :


Gratuluję Ci Mo! Czekam na maila z danymi do wysyłki - ślij go na adres : j.olcia91291@gmail.com

A wszystkim Wam chciałam gorąco podziękować za dawkę uśmiechu jaką dałyście mi swoimi zgłoszeniami na urodziny, bardzo mi tego było trzeba! Jednocześnie chciałam ogłosić, że nie będę publikować Waszych odpowiedzi, bo... w większości są to prywatne anegdoty, albo zdjęcia :) 
Jednak śmieszny post rodem z śpiewającej "Trouble" kozy na pewno się pojawi, żeby Wam się zrewanżować dobrą dawką śmiechu :)

Jeśli macie coś śmiesznego w formie linku na youtubie, albo do jakiegoś obrazka ZAWSZE możecie wklejać w komentarzach! Przyjmę chętnie w każdych ilościach :)
Do miłego! :*

środa, 11 grudnia 2013

Porównanie podkładów cz.2

Cześć Dziewczyny!

Jutro ogłoszę wyniki konkursu, bo potrzebuję jeszcze się namyślić wraz z "jury" aby podjąć ostateczną decyzję a faworytów mam paru :)

Dziś chciałam krótko o podkładach, gdyż jest to kosmetyk, który w jednej chwili jest idealny, a w za pół miesiąca okazuje się już takim nie być. Już raz próbowałam porównać parę podkładów, możecie o tym przeczytać [TUTAJ] a o innych podkładach nie uwzględnionych w dzisiejszym porównaniu (bo na przykład zostały już jakiś czas temu wyrzucone:P) możecie przeczytać pod etykietą PODKŁADY

Oj wiele podkładów pasowało mi w jednej chwili, żeby za jakiś czas stać się tylko niechcianym flakonikiem. Nie wiem, czy moja skóra zachowuje się jak kameleon, czy to kosmetyk tak zmienia barwę? 

                                Dziś pod lupę wezmę podkłady:                                
Rimmel - LASTING FINISH 25H - 103 (true ivory)
Rimmel - MATCH PERFECTION - 010 (light porcelain)
Maybelline - SUPER STAY 24H - 020 (cameo)
Wibo - ILLUMINATING - 01 (porcelanowy)
Catrice - PHOTO FINISH - 010 (sand beige)
Pierre Rene - SKIN BALANCE - 21 (porcelain)


Ok. Zdjęcie grupowe jest, chciałabym na wstępie pomruczeć trochę o właściwościach. Ponieważ nie będę porównywać pod względem matowania podkładu nawilżająco-rozświetlającego do matującego :)
Jeśli któryś Was interesuje - możecie zapoznać się z moją totalnie subiektywną opinia poniżej :)


Maybelline Super Stay 24h to podkład, który wychwalałam nad niebiosa i którego na półkach raczej już nie znajdziecie. Kosztował od 20złotych do 40-dziestu paru... Był taki sucho-pudrowy, na początku ciężko mi się z nim pracowało, kluczem do sukcesu był dobry, tłusty krem :) Ma matowe wykończenie, niepotrzebny mi był przy nim puder do zagruntowania. Trzymał się cały dzień, czasem i całą noc, gdy leciałam po zajęciach na imprezę :) Idealny również kolorystycznie. Bez używania mocno nawilżającego kremu trochę wysuszał. Nie podkreślał jednak suchych skórek i nie wchodził w zmarszczki. Fenomen tego pudru, to jego trwałość - mogłam wielokrotnie smarkać, wycierać twarz a on i tak kurczowo trzymał się mordki dopóki go nie zmyłam.


Catrice był zakupem, który podpowiedziała mi pani w Drogerii Natura za 20złotych. Nie był to do końca dobry wybór, bo suchoskórna ja i pudry matujące to nie do końca dobre rozwiązanie. Jednak tak jak w przypadku Maybelline - używając dobrego nawilżacza nie robił mi krzywdy a nie musiałam go przypudrowywać. Kolor jest dość ciemny, na dodatek po chwili się utlenia i jeszcze ciemnieje. Nie jest tak trwały jak Maybelline. Miał dawać ładne wykończenie zwłaszcza do flesza i sesji zdjęciowych. Owszem, nie było najgorzej. Jednak przez swoje właściwości ciemniejące nadawał się idealnie, ale tylko w lato. Wtedy świetnie wtapiał się w opalona skórę. W chwili obecnej nakładając go na twarz wyglądam co najmniej śmiesznie :)


Rimmel Lasting Finish to zakup na szybkiego, kiedy potrzebowałam pudru na już, a ten akurat był na promocji i zapłaciłam za niego chyba coś ponad 10 złotych? Pomimo tego, że wydawał mi się ciemny - ładnie stapia się ze skórą. Miał to być podkład zawierający kompleks nawilżający jednak długotrwały i odporny na ścieranie. Miałam nadzieję na coś w stylu nawilżającej wersji Maybelline, jednak zawiodłam się bardzo... Podkład przyjemnie się rozprowadza, nie podkreśla suchości i wtapia w skórę. Jego krycie jest średnie, ale skóra wygląda zdrowo. Przypudrowuję go lekko i... no cóż. Ściera się dość szybko, jednak w sposób naturalny. Nie odbija się na wszystkim wkoło, jednak trzeba uważać na to gdzie się przytulamy twarzą :) Długotrwałość? Nie wytrzymał całego dnia, nawet ośmiu godzin, a co dopiero 25... Może to dlatego, że nakładałam go na krem nawilżający? Jednak z niego nie jestem w stanie zrezygnować. Mogę wyjść z domu bez podkładu, ale nie bez kremu! 

Wibo, to podkład który również złapałam na jakiejś promocji za niecałe 10złotych :) Jest to fluid rozświetlający z formułą nawilżającą - pomyślałam, że to coś dla mnie. Podkład jest kremowy i miły, zawiera w sobie malutkie drobinki, jakby drobno zmielony brokat, który ma dawać to rozświetlenie... Nie smużył na twarzy, jednak ma zasadnicze minusiki: nakładany na nakremowaną twarz sprawia, że świecimy się jak choinka i żaden puder tego nie zniweluje :) Kryje średnio, ściera się dość szybko. Dla mnie jest to puder na wyjście do sklepu i z powrotem. Jednak nie zmienia to faktu, że nałożony na krem np. REO, który nie jest tłusty, po pierwsze: podkład Wibo żyje na twarzy dłużej, a po drugie - nie świecąc się jak psu ****** na wiosnę wygląda prześlicznie. 


Skin Balance od Pierre Rene - marzyłam o nim od dawna czytając pochlebne recenzje blogerek. W końcu zakupiłam go pod koniec wakacji za 20złotych. Kolor wtedy był idealny - dla mojej opalonej mordki. Konsystencja kremowa, podkład bardzo dobrze mi się rozprowadza. Jego największe zalety? Dobre krycie przy naturalnym wyglądzie. Ładnie zakrywa zaczerwienienia, choć przy większych zmianach ratowałam się korektorem, to w większości przypadków podkład wystarczał w zupełności. Wykończenie - idealne. Naturalne, trochę pudrowe. Nie przypudrowywałam go, bo bardzo przypadło mi do gustu jego wykończenie :) No i najważniejsze - trwałość! To kolejny podkład po Maybelline, który jest tak trwały i nie ściera się przez wiele, wiele godzin. Nie wytrzymuje już tak mojego smarkania, ale nie odbija się na szaliku, ani nie schodzi, gdy ocieram twarz rekami. Jedyne co mi w nim przeszkadza to kolor. Wakacje się skończyły, opalenizna zeszła a numer 21 jest zupełnie za ciemny... Podobno wszedł numerek 20, jaśniejszy, ale jeszcze nigdzie się z nim nie spotkałam. Dlategóż Mikołaj na moją prośbę przyniósł mi...

Rimmel Match Perfection. Kupiony przez Mikołaja, na moją ładną prośbę "o jakiś najjaśniejszy podkład" żeby podreperować "ciemnotę" Skin Balance. Nie myślałam o takim drogim mazidle, ale Mikołaj jak to Mikołaj...Jest to podkład teoretycznie długotrwały, wyglądający dobrze w każdym świetle i delikatnie rozpromieniający cerę. Podkład używam od paru dni i próbowałam z nim chodzić również solo, a efekt bardzo mi się podoba, jedynie odcień który posiadam jest ciut za jasny i zbyt chłodny. Jest bardzo lekki i naturalny. Krycie określiłabym jako średnie w stronę słabego tak samo jak bardzo łatwą ścieralność. Bez przypudrowania jest bida :) Daje efekt zdrowej, wypoczętej skóry, przede wszystkim wygląda bardzo naturalnie. Jednak z założenia miał być to podkład do rozrabiana ze Skin Balance :) I w tej roli sprawdza się idealnie! Mieszając go w proporcjach 2:1 z podkładem Pierre Rene dostaję swój zimowy odcień skóry w postaci płynnej, świetną trwałość, naturalny wygląd i piękne, naturalne wykończenie. 

****************

Uff... Kto dotrwał do końca może sprawdzić moją subiektywną listę krycia i ścieralności. Na samej górze najgorsze krycie - niestety przypada najdroższemu - Rimmel Match Perfection. Kryje najsłabiej, ale ma piękne wykończenie i dla kogoś, kto nie ma problemów z cerą byłby idealny :) Natomiast pod względem ukrywania niedoskonałości i przebarwień wygrywa Skin Balance od Pierre Rene.

 Jeśli chodzi o ścieralność - najbardziej ściera się Wibo i oba Rimmele... Pod tym względem Rimmel jest słaby, ale kusi mnie nowa wersja Stay Matte którą ostatnio również skrzętnie macałam w Rossmanie :) No i Maybelline jest nie do starcia!

Mały przegląd kolorystyczny i moje koślawe pismo :) Najpierw kolorki na kartce papieru - kropka i roztarty:

No i jeszcze tęcza kolorystyczna na ryjku... Wygląda to strasznie :D

Zastanawiałam się czy wrzucać efekt jaki daje na twarzy każdy z tych podkładów, znaczy się czy jest sens, bo każde "zestawienie" było robione w innym świetle i dlatego różnie dany podkład na twarzy się prezentuje.
Interesuje Was efekt któregoś z nich?

niedziela, 8 grudnia 2013

Grudzień? Zima? Lubię!

 
Cześć Dziewczyny!
 
Wszystkich zawsze dziwiło z jakim entuzjazmem witam nadchodzącą zimę. A ta niezmiennie od lat kojarzy mi się z rodzinnym zaciszem, wolnym, prezentami i dobrym jedzeniem... Spędzam więc zasmarkana czas w domu rodzinnym, grając na xBoxie i prowadząc twórcze rozmowy z rodziną.
 
Prezentami, czyli ogromną masą prezentów, bo mamy Mikołajki, Święta Bożego Narodzenia a ja również i urodziny oraz imieniny (których nie obchodzę, ale miło dostać z tej okazji czekoladę:P)
 
 
Jako że po wyprowadzce w domu bywam sporadycznie mój Mikołaj był w tym roku baaardzo hojny. Prócz tony cukierków (ah, jak ja to uwielbiam!) i wspaniałej pary skórzanych butów od Szydłowskiego dostałam ciepłą, zimową spódniczkę, gruby komin, dwie pary skórzanych rękawiczek(jedna kolorystycznie do butów, a druga do komina:)) i lekarstwa na które ostatnio zaczęło brakować mi pieniążków :D
 
 
No i oczywiście parę drobnostek kosmetycznych, o których nawet nie myślałam... Ulubione maleństwa z AVONowego Clearskin...
 
 
...oraz podkład Rimmel True Match, na który zawsze skąpiłam pieniążki.
Dodatkowo znalazła się też pianka do mycia twarzy, na którą miałam chętkę od dłuższego czasu czytając o niej u paru z Was. Mikołaj ma wyczucie :)
 
 
Myślę, że musiałam być baaardzo grzeczna w tym roku, albo po prostu Mikołaj się nade mną zlitował po tym jak nieprzerwanie choruję od września :)
 
A właśnie, ponieważ jutro mam urodziny i jeszcze  do jutra do północy możecie się zgłaszać do mojego Urodzinowego konkursu - zapraszam Was serdecznie - klikajcie w baner poniżej!
 

http://picolaworld.blogspot.com/2013/11/smieszny-konkurs.html
 
Oglądałam co wykombinowali Wasi Mikołajowie i muszę stwierdzić, że większość (czasami dzięki podpowiedziom na Waszych blogach:P) spisała się na medal :)
Pozdrawiam Was gorąco!
 

środa, 4 grudnia 2013

Wszechobecne złoto.

Cześć Dziewczyny!

Słuchajcie, ręka w górę jeśli nie nadążacie za ciągle zmieniającą się modą... No dobra, wiem że jestem jedną z nielicznych, które nie mają pojęcia jaki kolor jest hitem sezonu, jakie paznokcie, jaki strój i jakie dodatki. 

Chciałam sobie odmienić trochę, po serii matowych nudziakowych makijaży, więc postanowiłam postawić na trochę błysku. A obiło się mi o uszy, że w zimie ma być "na fali" srebro i złoto. Nie dociekałam na ile ta informacja jest pewna - postanowiłam wdrożyć trochę świecidełka w swój codzienny makijaż. O ile w srebrnych szarościach czuje się staro i źle, to postanowiłam wygrzebać paletkę, która w całości opiera się na złocie. A mowa tu o AVONowej paletce 24k Glam of gold, którą dostałam z wymiany od jednej z Was.


Wszystkie cienie mają w sobie złote, połyskujące drobinki i wszystkie kolory przez to są naprawdę piękne. Jedyny minus, to ich pigmentacja - jedynie brąz można uznać naprawdę wspaniałym, z resztą trzeba się niestety sporo namęczyć a i bez bazy się nie obejdzie!

Kolory w paletce, to: 
jaśniuteńki pudrowy róż ze złotymi drobinkami
żółty ze złotymi drobinkami (no dobra, kolor to żółte złoto :))
zgaszony fiolet, albo śliwka ze złotymi drobinkami
ciepły odcień brązu ze złotymi drobinkami


Chciałam Wam pokazać makijaż, który noszę parę ostatnich dni wykonywany tylko i wyłącznie tą paletką. Krótko - zapraszam na tutka :)


Po podkreśleniu brwi i wytuszowaniu rzęs oko wyglądało tak :)


Z racji tego, że moja popuchnięta chorobowo twarz nie nadawała się do sesji zdjęciowej mam tylko jedno zdjęcie makijażu jak prezentuje się w całości, może kiedyś zaktualizuję tą notkę, bo w tym mejkapie czuje się wyjątkowo dobrze.



Zalety? Wszystko robiłam tylko jednym dość puchatym pędzlem :)
Z racji tego makijażu naszło mnie na rozkminy - doszłam do wniosku, że najlepiej czuje się w brązach i kremach i generalnie ciepłych odcieniach na oczach. 
A jakie są Wasze ulubione kolory makijażu?

poniedziałek, 2 grudnia 2013

O postrzeganiu piękna i potrzebach.


Cześć Dziewczyny!

Dziś bardzo krótko, bo o pięknie uczymy się całe życie. Piękne są słowa, piękne czyny, piękni ludzie i piękne niedoskonałości, które czynią ludzi wyjątkowymi. 

Piękne jest spojrzenie, które zostanie uwiecznione na zdjęciu, piękny moment, który zapisze się w naszej pamięci. Piękna muzyka i piękne emocje. 

Dopiero jak to wszystko weźmie się do kupy, to jest takie przeładowanie, że aż głowa puchnie.... Albo przychodzi Ci ochota na zrobienie czegoś wyjątkowego!

Mnie przyszło i jedno i drugie. A ponieważ potrzeba zrobienia czegoś nowego, czego jeszcze nie robiłam była tak duża, to pierwszy raz od dawien dawna odważyłam się narysować siebie (nigdy tego nie umiałam robić, więc ten twór nie jest absolutnie odzwierciedleniem słowa JA, więc nie wiem czy mogę pisać, że narysowałam siebie, skoro to niby siebie, a niby nie....:))


A żeby było śmiesznej - to zupełnie śmieszne wzorować rysunek na sobie i jeszcze zrobić to tak niepodobnie.

Ogłaszam wszem i wobec, że choruję i gorączkuję w trybie nieprzerwanym i nie mam już na nic siły :(
Chyba w związku z tym ten wpis zrobił się bardziej bez sensu niż przypuszczałam:)

sobota, 30 listopada 2013

O dbaniu o siebie słów kilka.


Cześć Dziewczyny!

Jako, że dawno mnie nie było na moim własnym blogu z powodów zaniedbania siebie chciałabym na ten temat strzelić mały wykładzik :)
Jako świeży pracownik, w pierwszej jakiejkolwiek robocie mego życia (w Polsce) chciałam się utrzymać na posadzie i z powodu byle przeziębienia nie rezygnować z godzin zarobkowych.

Spowodowało to trzymiesięczne przewlekłe przeziębienie, a w efekcie wylądowałam na pogotowiu, nie mogąc jeść ani mówić, ledwo oddychając i ogólnie w stanie schodzącym... 

Nadal z moich ust nie wydobywają się za bardzo słowa, ale czuje się duuużo lepiej mając nadzieję, że powikłania po chorobie przejdą i nie zostawią śladu. Szkoda, że aby uświadomić sobie jak ważne jest nasze zdrowie trzeba się na własne życzenie doprowadzić do fatalnego stanu...

Eh, no ale dzięki Bogu, siły wracają, a i miałam okazję coś skombinować.
Otóż mój Luby ostatnio chodził i chodził przypatrując mi się uważnie, po czym z niekrytym zdziwieniem spytał: 
"Ola, czemu chodzisz po domu w sztucznych rzęsach??"

Normalnie burknęłabym pewnie od niechcenia "a co cie to obchodzi", bo niejednokrotnie robiąc jakiś dziwny makijaż miałam okazję przerabiać takie pytania, jednak ta sytuacja różniła się od poprzednich tym, że... nie miałam żadnych sztucznych rzęs :)

Uśmiechnęłam się tylko pod nosem i zaczęłam zastanawiać: czy to wina stosowania odżywki Eveline od marca? Czy to wina tuszu, a może olejku arganowego, który namiętnie wcieram w cały ryjek od około miesiąca?? 

Pewnie wszystko na raz, ale wiecie, czasem są takie komplementy, które sprawiają że jest po prostu fajniej :) Bo rzęsy to nigdy nie była rzecz, którą mogłam się chwalić, zazwyczaj patrzyłam zazdrośnie na dziewczyny, które naturalnie miały czarne firany, którymi zalotnie trzepotały. 


Poleciałam na górę, podmalowałam usta i zrobiłam aż zdjęcie. Tak, mi tez się podobały moje rzęsy tamtego dnia :)



Jeśli to wina olejku (a tego nie umiem niestety dojść) to ogłaszam, że jest on do wygrania w moim konkursie TU. Co prawda na skórę twarzy działa jak działa - ja potrzebuję go zmieszać z kremem, żeby nawilżenie mnie zaspokoiło. Ale trzymam się kurczowo myśli, że wpływa na mój ryjek(i "sztuczne" rzęsy) dobrze:P

Pozdrawiam Was serdecznie, dbajcie o siebie w czasie zimy! :*