Cześć Dziewczyny!!
Nie wiem, czy tylko ja tak miałam, czy większość z nas przeżywała tego rodzaju uniesienia, ale wraz z pierwszymi wypłatami miałam wrażenie, że w końcu spełnię swoje marzenia. Trochę głupio a nawet nazbyt górnolotnie to brzmi, bo mowa o marzeniach materialnych, na które nie zgadzali się nigdy rodzice, albo i mnie samej wstyd było pytać. Jednak wiele z tych zachcianek po przeliczeniu odeszła w niepamięć, bo na cholerę mi kolorowe soczewki kontaktowe, skoro kolor oczu mogę sobie zmienić w programie graficznym? Jednak doczepiane włosy nie zniknęły z listy odwiecznych chciejstw młodego umysłu... Skoro kolejny z rzędu rok rozważałam ich kupno - znaczyło to, że dla własnego spokoju psychicznego warto je kupić!
WYBÓR I OCZEKIWANIA
Mam je od prawie roku, bo zakupu dokonywałam na wiosnę 2014. Szukałam, przeglądałam... I padło na sklep cosmoshop. Starałam się dobrać kolor do swego naturalnego wówczas, jednak najbardziej zależało mi, żeby włos:
- był podatny na stylizację (żeby dopasować go do każdej fryzury jaką chcę)
- żeby można go było farbować (bo jestem zwirzem lubiącym zmieniać kolor włosów)
- żeby były długie, i w miarę grube i....
- ...wyglądały o ile to się da - naturalnie.
Mój wybór padł na zestaw o długości 55 centymetrów w kolorze "JASNY BLOND LEKKO KASZTANOWY" (ten model - KLIK). Zapłaciłam prawie 200 złotych wierząc, że włosy będą spełniać wszystkie stawiane im warunki.
WŁOSY POD LUPĄ
Nie musiałam długo czekać, żeby móc nacieszyć się paczką od kuriera i dobrać się do zwartości. Na pudełku była zamieszczona cała instrukcja jak najlepiej dbać o włosy, żeby cieszyć się nimi na dłużej i co można z nimi robić.
Było ich dużo.
Kucyk miał około 9 centymetrów w obwodzie, czyli tyle co mój własny. Wychodziło z tego, że po przyczepieniu clip-in mam naprawdę dwa razy więcej włosów :) W dotyku włosy są miłe, sprężyste i dość gładkie. Clipy są dodatkowo zabezpieczone silikonikiem, żeby nie zsuwały się z włosów i nie trzeba ich tapirować przed wpinaniem - duży plus. Nie mają też takiego sztucznego błysku, jak przy włosach syntetycznych, jednak.... moje włosy z natury są matowe i mimo wszystko - zdrowy, lśniący włos lekko się wyróżnia na tle moich matowców :(
Z kolorem zaś trafiłam wspaniale. Gdy włosy przyjechały od razu przymierzyłam je do swojej czupryny i wpasowały się kolorystycznie wręcz idealnie (zdjęcie pierwsze od prawej). Potem zaczęłam delikatnie majstrować z naturalnym kolorem no i z dopasowaniem bywało różnie...
Ale nawet, jeśli kolor doczepów różnił się od koloru moich włosów/włosów siostry/koleżanki - sposób, w jaki montowało się na swojej głowie clip-in sprawiał, że włosy pięknie się ze sobą przenikały, co tworzyło w efekcie swego rodzaju ombre.
Jedyne co mi się nie podobało we włosach, to cieniuteńkie końcówki.
Owszem, włosy miały 55 centymetrów, ale te ostatnie centymetry były tak lichutkie, że postanowiłam je podciąć, bo wyglądały mizernie, jak parę zwisających strączków spod wielkiej kupy włosów. Z obcięciem nie było problemów, a włosy czekały na następną okazję, żeby móc je wypróbować.
Szłam na imprezę z potańcówą. "Mają szansę się wykazać!" - pomyślałam. Ponieważ jestem osobą, która tańczy każdą częścią swojego ciała, w tym głowa również zupełnie zatraca się w jakimś plemiennym wygibywaniu niczym podczas przywoływania deszczu - stwierdziłam, że będzie to najlepszy test wytrwałości dla doczepów. Na imprezę postanowiłam zrobić sobie delikatne fale, więc w ruch poszła lokówka, która wcale nie grzeje tak mocno, a SPALIŁA MI KOŃCÓWKI! Pojawiły się tam małe, czarne kuleczki, świadczące o sfajczeniu włosów, które miały być naturalne i się nie niszczyć podczas zabiegów z użyciem wysokiej temperatury?
Zgłupiałam... Nie było czasu na dalsze oględziny, bo byłam i tak już spóźniona, ale cały wieczór denerwowałam się felernym wypadkiem. `
Jednak clipy wytrzymały moje dzikie pląsy:)
WYGLĄD
Jestem niezwykle przygotowana do publikacji, gdyż za każdym razem, gdy mam na sobie doczepiane pasma jedynym narzędziem robiącym zdjęcia jakie mam przy sobie jest telefon... Czy włosy wyglądają naturalnie? Według mnie tak. Ładnie wtapiają się w nasze naturalne włosy, nie ma takiej różnicy w fakturze, czy układaniu... Nawet gdy schną naturalnie wywijają się tak jak moje :D Aktualnie włosy mam blond, ale jeszcze parę dni temu miałam ładny brąz i prezentowało się na nim w różnym świetle tak:
Cóż wstawię Wam parę fotek w całości, nie tylko mnie - no ale te które mam - wybaczcie jakość, następnym razem będę maltretować męża o pomoc :)
1. Ciocia ma włosy ścięte bardzo krótko, jedynie długą i bujną grzywkę. Wydawało nam się, że clipów się nie wepnie albo, że będą się rzucać w oczy - nic z tych rzeczy! Nawet kolor wspaniale się wpasował :D
2. Siostra Ada ma włosy trochę za ramiona, tu jeszcze w kolorze chłodnego, jasnego blondu. Wyglądała jak zbuntowana lalunda z rudym ombre :D
3. Mła - przedłużenie kłaków mych - kolor nie do odróżnienia :)
PIELĘGNACJA
Nie ma wiele filozofii jeśli chodzi o dbanie o clip-in z naturalnego włosia. Generalnie traktuje je tak, jak własne włosy - no, może bardziej delikatnie, bo te doczepiane nieporęcznie się chwyta :) Myje je a to odżywką, a to mocnym szamponem gdy po kręceniu były psikane lakierem do włosów...
ŻEBY ŁATWIEJ JE UMYĆ
Przyczepiam każde pasemko na klipsie do ręcznika, który następnie zawieszam na ściance wanny. Myjąc opieram się o ręcznik, więc nawet szarpanie włosów nie przeszkadza w myciu. Staram się nie moczyć metalowych klipsów, jedynie je przecieram. Czeszę zawsze Tangle Teezerem.
ODŻYWKI
Używam tych samych co do swoich włosów, tak samo zabezpieczam, jedynie nie wklepuję w nie stylizatorów - przy jakiejkolwiek stylizacji utrwalam całość lakierem do włosów.
DZIAŁANIE NA WŁOSY CIEPŁEM
Daję włosom wyschnąć samodzielnie, na ręczniku, który pochłania wilgoć. Następnie nawijam je na wałki i tak są gotowe na większość okazji :) Choć czasem trzeba je lekko potraktować lokówką, żeby się nie "wyróżniały" na tle moich naturalnych.
PODSUMOWUJĄC
Włosy clip-in spełniły jedno z moich "szczenięcych" marzeń. Naprawdę się cieszę, że mogłam sobie spróbować jak to jest mieć taką burzę włosów i pewnie jeszcze nie raz je założę. Jednak teraz, mając swoje włosy za biust nie chce mi się bawić w przypinanie, a sesje zdjęciowe zdarzają mi się tak rzadko, że najzwyczajniej w świecie włosy leżą i się kurzą.
Sprawiłam za to wiele radochy przypinając je bliskim, którzy mogli się zobaczyć w takich długaśnych falach. 200 złotych to i dużo i mało. Martwią mnie te popalone kulki na końcach, ale generalnie od niedawna kieruje się mottem życiowym mojego Kochanego:
"Drogie to są te rzeczy, których za pieniądze kupić nie można"
:)