niedziela, 30 czerwca 2013

Obijactwo pospolite!

Cześć Dziewczyny!
Ja aktualnie wybieram się do Kielc, wycieczkuję i odwiedzam kogo się da :)
W międzyczasie zabrałam się za siebie, wprowadzając parę pielęgnacyjnych udoskonaleń (blogowanie zmieniło moje nawyki:P) i dostałam od Ukochanego biżuteryjne drobiazgi cieszące oko i nie tylko. Z całą pewnością się pochwalę :D





Ostatnie dni to głównie ogniska, pyszne kiełbachy i ... zabawa z kotem (najcudowniejszy zabawny przytulas jakiego miałam okazję tłamsić!) rysunek i błogie obijanie. Staram się tym odpędzić nadchodzące konieczności podjęcia decyzji w sprawie zmiany miejsca zamieszkania i podjęcia pracy... Ale, na razie cieszę chwilą dla siebie :)



Mam nadzieję, że Wam czas płynie równie miło!
Buziaki!

czwartek, 27 czerwca 2013

Nierób i brzydal w łazience?

Cześć Dziewczyny!

Dziś chciałam pokrótce opisać Wam moje jakże subiektywne odczucia w związku z pielęgnacją stóp, która w okresie letnim jest niezaprzeczalnie dużo intensywniejsza :)

Przyznajcie się, która z Was uległa szałowi na "odchudzanie przed latem" albo akcje "upiększ swoje stopy na lato"?? :) Ja kiedyś też, a pani w sklepie to podłapała i prócz jakiegoś scrubu do nóg(również nie wiem jaki był tego cel?) nabyłam pumeks wulkaniczny


Tyyyyyle dobrego mi o nim naopowiadano, że naturalny, nieszkodliwy, trwały, wieloletni, dobrze zdzierający, dobrze działający na naszą  skórę, więc wymagania jako takie były.

Podsumowując wszystko powyżej - nie potrafił nawet zrobić to do czego został stworzony - czyli zeskrobać martwy naskórek... Źle się nim operuje, jest jednocześnie ostry, ale ciężko nim dobrze zedrzeć to co należy. 



Pumeks raz na miesiąc trzeba pomoczyć w kubku z posoloną wodą, żeby go "odbakteriować". 
Koszt takiego cuda to około 20 złotych. 
Wrażenia bezcenne.
Prezentowany pumeks jest dopiero przed solną kąpielą. 
Generalnie fuj...

Wszem i wobec pozostaję przy tanich pumeksach z sieciaków.
A może macie coś sprawdzonego i godnego polecenia do pielęgnacji stóp??

wtorek, 25 czerwca 2013

Kolejny ważny etap...

Cześć!!

Mało mnie tu, bo ostatnio intensywniej zgłębiałam wiedzę...
co zaowocowało wczoraj szczęśliwą obroną :)

Pomimo, że mój angielski jest dużo płynniejszy, pewny i flow po paru drinkach aniżeli po całym dniu stresów, wyszłam z sali z 4,5 na dyplomie :)

Przez najbliższe dni będę cieszyć i świętować, a wszystkim broniącym się w najbliższej przyszłości życzę powodzenia!!!

A tu zdjęcie z koleżankami z grupy, zmęczone, zadowolone, zalicencjatowane :)



Wybaczcie, ale muszę się poodmóżdżać :D
Buziaki!

sobota, 22 czerwca 2013

Ślubne rozważania 3 - na kolorowo!

Cześć Kochane!

Ślubnych rozważań dawno nie było, bo z ślubnymi rozważaniami musiałam się uporać JUŻ, więc w najbliższej przyszłości będzie parę wpisów o tejże tematyce (ależ Was podnudzę!:))

Wiecie co było jedną z najbardziej stresujących rzeczy w organizowaniu wystroju? 
Spotkać się z florystką i wytłumaczyć jej co lubię i co mi się podoba.
Z kwiatów znając jedynie róże, stokrotki i maki. 
No dobra, tulipany też rozróżniam :)
Kwiatków nie lubię, chyba że dostawać ;)
Podobno źli ludzie nie lubią kwiatów. Chyba jestem zła??




Kolor przewodni
No ale skoro nie znam się na kwiatkach trzeba było chociaż zdecydować się na kolor i kurna fimel - jak tu wybrać kolor na wielką powierzchnię komponujący się ładnie z białym i nie gryząca się z moimi upodobaniami??
Odpadł fiolet i proponowana przez innych zieleń.
W końcu zdecydowałam się, że ma być delikatnie, bo to będzie "odzwierciedlać" mnie (yhm..)
Czyli wiemy jedno - pastele. Jest dobrze. Do przodu!
Potem do głowy wpadł mi taki pomysł - a czemu by nie róż, jak na blogu? :)
I tak oto zdecydowałam, że sala będzie przystrojona w pastelowym różu z bielą.

Pani florystka widząc moje totalne niezorientowanie pokazała mi to i owo i zamiast nazywać rzeczy po imieniu mówiłam, że podoba mi się to alb tamto :)
O dziwo - świetnie się dogadałyśmy, bo wystarczyła chwila, żeby Pani Ula odgadła mój styl i upodobania pokazując potem takie zestawienia, które idealnie wpasowywały się w moje wizje wesela.

Wiązanka
Kwiaty?? Uwielbiam polne i naprawdę nie mogę się oprzeć urokowi takich luźno trzymanych, nie ułożonych na sztywno kwiatów (w ostatnim poście mogłyście zobaczyć moje ukochane maki :)).


Poniżej wklejam zdjęcie moich wymarzonych wiązanek (wybaczcie, ale nie mam zielonego, ani też bladego pojęcia z jakiej strony wytrzasnęłam ten kolaż - jeśli ktoś zna źródło - podeślijcie, bo nie chcę nikomu robić przykrości wklejając te foty) No i cóż. Może se rypnę jakieś różowo-białe dodatki we włosy i różowe buciki?? :D

źródło????


Stoły
Generalnie moi rodzice zadeklarowali się od razu, że nie chcą siedzieć przy naszym stoliku.
Więc przygarniemy świadków i ich partnerów, a stolik będzie "na skromno" (i tak nie będziemy przy nim siedzieć:P)
Prócz tego, że wiem o świeczkach, które będą na stołach w różowych szkłach ozdobnych - nie jestem w stanie opisać nic jeśli chodzi o kwiaty i ich rozłożenie. 



Kościół
Co mi się podoba, to że ślub i wesele będą w jednym miejscu :) Kapliczka(mała, ale śliczna, klimatyczna i cała w drewnie) znajduje się pod salą weselną. Także łubu dubu - ceremonia a po niej mój Ukochany będzie musiał wtragać moje chamskie ciało po schodkach na salę :)
Wiem, że kapliczka będzie bardzo skromnie udekorowana, żeby nie zakryć tego co i tak już jest ładne, bo w przeciwieństwie do sali (która na gwałt potrzebuje dekoracji) kapliczka i bez przybrania byłaby ok. 
Aaa!! I będą wielkie białe kule zwisające z takich śmiesznych wywijanych wieszaczków (sama czytając te opisy wyobrażam sobie, jak bardzo są nieskładne) :) Ola lubi kulkowe kształty!

Pokrowce na krzesła?
Dzięki Bogu krzesła są ładnie obite i drewniane i nie widzę najmniejszego sensu, żeby je zakrywać. Zdecydowaliśmy się na pokrowce jedynie dla szóstki wspaniałych siedzących przy stole Młodych (czyli nas:P)

Dekorowanie samochodu 
Nie wiem, czy nie będziemy jechać radiowozem, wtedy na pewno o dekoracji nie ma mowy :D
Jeśli nie - to nie mam bladego pojęcia. Ale wszelkie piórka i serduszka odpadają na wstępie.



Koszt takiej kompleksowej usługi?
1700zł
Przy czym nie liczone były jeszcze kosze czy tam butonierki, wiązanka i kwiaty żywe. Także - łohoho przed nami...
Nie lubię kwiatków :)
Ale mi się podobają :D

Na pewno o czymś jeszcze zapomniałam... :)
A Wy w jakich zestawieniach się lubujecie?
Może coś podpowiecie w kwestii wystroju??
Buziaki!!

piątek, 21 czerwca 2013

Wyniki konkursu :)

Cześć Dziewczyny!

Wyjechałam na wieś, bujam się po snopkach i zbieram polne kwiaty zamiast uczyć się do obrony:) 

Ale zdecydowałam, że odstresowanie więcej mi da niż kucie głupich regułek w tym ukropie. A uwielbiam polne kwiaty (zwłaszcza maki, mmmm!)



No  i nadszedł dzień, kiedy to musiałam zdecydować co jak i komu... Niestety zadanie nie było łatwe, ale musiałam wybrać. Ponieważ wybór był naprawdę ciężki i nawet moi mali pomocnicy nie byli w stanie rozstrzygnąć moich wewnętrznych sporów, więc...

oficjalnie wszem i wobec portrety trafią do:

Iv
Eowiny1818
i Puszki :)

GRATULACJE! 
Kochane moje, z racji tego, że ja w tym momencie pewnie dalej walam się jak dzika po snopkach zamiast napisać Wam maila - proszę Was o podesłanie adresu do wysyłki :) 
Jak tylko wyszaleję się na polu (i troszeczkę się ochłodzi!) zabieram się prędziutko za rysowanie ;)

Wszystkim Wam biorącym udział dziękuję serdecznie, za tyyyle ciekawych opowieści, które narobiły mi niemałych dylematów. 


Dla wszystkich czytelniczek podsyłam własnoręcznie robiony bukiecik na miły dzień :)

Buziaki!!

wtorek, 18 czerwca 2013

Babo, weź coś zrób!

Cześć!

Nie wiem jak Wy, ale ja przygotowuje się do poniedziałkowej obrony, ale ponieważ podchodzę do tego z pewną dozą dystansu - w większości czasu leżę do góry tyłkiem i po prostu używam z wakacji ile wlezie (Bóg wie, a może jakiś szalony pracodawca zdecyduje się mnie zatrudnić za tydzień, może mniej??)

Oglądając na internecie poradniki natrafiłam na video Czarszki dzięki któremu natchnęło mnie do rękodzieła jakim jest wytwórstwo pomadek ochronnych. Jako że firmy kosmetyczne wprowadzają coraz chętniej produkty ochronne lub pielęgnacyjne, które jednocześnie zapewniają nam na ustach szałowy kolor - sama postanowiłam zabawić się w takie eksperymenty.

Nie podaję przepisu - wszystko robiłam według zaleceń autorki filmiku :)



Bazą moich pomadek są:
masło shea
oliwa z oliwek
kropla olejku spożywczego

Kolory mieszałam dodając:
resztkę starej szminki
korektor w sztyfcie
błyszczyk


W sumie pomadek stworzyłam 4 - dwie jasnoróżowe bez drobinek, czerwoną iskrzącą, trochę jaśniejszą czerwoną oraz ciemnoróżową bez drobinek. Dziś chciałam Wam zaprezentować dwie z nich, które używam najczęściej - jasnej i czerwonawej.

 

Jasna ma to do siebie, że najlepiej nakładać ją w małej ilości, bo inaczej wejdzie w załamania ust (jak na zdjęciu). Ale daje śliczny, naturalny efekt i świetnie sprawdza się z ciemniejszym makijażem oczu.





Czerwona zaś może być spokojnie nałożona "obficie" i wygląda dobrze. Martwiły mnie drobinki, jednak suma sumarum - wyglądają ładnie ;) w makijażu prezentują się tak:



Cóż, najbardziej w samoróbkach odpowiada mi tworzenie własnego koloru, który będzie unikalny, ale jednocześnie dostosowany do naszych potrzeb. Możliwość podrasowania szminki, którą kupiło się X lat temu i się nie używa też brzmi kusząco :)

Pomadki nie wysuszają, są milutkie dla ust (no cóż, chodzi o to, że miło się nimi operuje i gładziutki suną po ustach) a jeśli chodzi o trwałość nie odbiegają od niektórych swoich odpowiedników w drogeryjnych półek.

Jednego jestem pewna - to uzależnia :P
A Wy robiłyście już jakieś swoje pomadki??

środa, 12 czerwca 2013

Jest progress!

Heej!

Dziś szybki post, bo chyba za bardzo zachłysnęłam się brakiem obowiązków i lenię się za trzech :)

Moje włosy rosną... RÓŻNIE :)
W lecie potrafią rosnąć 5cm / miesiąc, a w zimie niecały 1cm... Nie wiem, chyba byłam w poprzednim wcieleniu jakąś latynoską i cały mój organizm potrzebuje słońca do prawidłowego funkcjonowania :D Nie widzę innego wytłumaczenia tego ewenementu. 

Niestety moją przygodę z zapuszczaniem i zmiana pielęgnacji rozpoczęłam we wrześniu (słońca coraz mniej) i z miesiąca na miesiąc prawie nie widziałam różnicy w przyroście (pomimo suplementów, wspomagaczy, które inni zachwalali...). Dlatego uznałam comiesięczną aktualizację za bezsensowną nie widząc ŻADNYCH przyrostowych efektów... (oczywiście zyskiwałam miękkość, blask i brak puchu:))

Nowy rok przyniósł chęć pozbycia się dziury po ścinaniu włosów na prostownicy (co tam, że są kręcone...) a ja zauważyłam, że włosy po zobaczeniu słoneczka ruszyły z porostem. Dziś porównując zdjęcia nawet nie wiecie jak się ucieszyłam że jakąśtam różnicę widać:)



Od paska wrześniowego do paska z dziś jest zawrotne 6,5 centymetra.  
Na pasemku kontrolnym różnica jest większa, bo przyrosło  od 24cm do 32cm (aż 8, choć pewnie tam było najmniej ścinane:P)

 No cóż, od września to NIC... :( I choć zdaję sobie sprawę, że przy obcięciu poszły ok. dwa centymetry, że sama też raz sobie skubałam końce - to jednak jak na wdrożone działania wspomagające - jestem zawiedziona. Wiem, że stres (który wpłynął nie tylko na twarz, ale i wypadanie włosów) opóźnił również cały proces wzrostu.


No cóż, najbardziej się cieszę ze zmiany struktury włosa - są milsze i ładniutko błyszczą! Nie puszą się jak szalone i nie mam problemów ze stylizacją, same uroczo się kręcą ;) Nie od samej głowy, bo teraz im dłuższe i cięższe, tym bardziej skręt się zmienia i "obniża"

Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na jakieś słoneczko, które pomoże moim kłakenom ruszyć do pracy! No i jeszcze duuuużo przed nimi, aby były piękne i mogły zachwycać :)

A Wasze włosy mają jakieś swoje fanaberie?

wtorek, 11 czerwca 2013

Przegląd nieudolnych zdjęć :D


Cześć Dziewczyny!


Ja dalej wsiąkłam w realny świat i daje się pochłonąć rozbieganiu i szaleńczej atmosferze, która udzieliła się wszystkim na koniec studiów.

Oficjalnie wczoraj dowiedziałam się, że ostatni egzamin z fallacies zdałam, moja praca leży już  bezpiecznie w katedrze, karta obiegowa prawie "obiegnięta", a ja? Ja w ciągu ostatnich dni zaprosiłam koleżankę na sesję zdjęciową pt. "Do dyplomu" :)


Tak, na wszystkich zdjęciach wyglądam prawie tak samo, ale nawet nie wiecie jak dziką radość sprawia mi zaoszczędzenie 30 złotych na tych zdjęciach, a posiadanie takich odbitek, na których akceptuję własny ryjek.

No i ktoś może mówić, że przesadzam, ale ostatnie próby uwiecznienia mojej osoby kończyły się ogromnym niezadowoleniem i zgrzytaniem zębów. Przykład? Choćby jedne z "najświeższych" :




No dobra... wiem, że na zdjęciach z paszportu każdy wychodzi jak kryminalista xD
Ale to po prawej - to zdjęcie, którego dostałam 12 sztuk. Nosiłam grzywkę zwichrzoną na bok i tak miała do zdjęcia. Przy czym pani Fotograf stwierdziła, że tak być nie może i nie dość, że zarzuciła mi ją na czoło, to jeszcze zrobiła to krzywo... No i na dodatek - może nie widać tego tutaj, ale przyglądając się temu zdjęciu na żywo, zamiast twarzy mam jedną wielką plamę. Retusz poziom hard... :( Nie znoszę tego zdjęcia :D 

Odkąd zainwestowałam w oświetlenie, tła i statywy tworzenie zdjęć do dokumentów staje się czysta przyjemnością :) A jak? W sumie, to oświetlenie jest najważniejsze. Co nieco można nadrobić w kontrastowaniu, albo poziomach, ale żeby zdjęcie wyglądało dobrze - warto pomyśleć o właściwym świetle, które pozwoli dostrzec twarz w całej okazałości.

Potem, po dokonanych obróbkach (na przykład po magicznym usunięcia pryszcza o kilometrowej średnicy lokującego się na samym środku nosa) przetwarzamy zdjęcie na stronie generator.photoid.eu zależnie od naszych zapotrzebowań (potem można na jednym zdjęciu powielić jeszcze swoje fotki, żeby było więcej za jednym zamachem :D) i idziemy do fotografa/do Rossmanna(gdzie również można wywołać taką fotkę, nawet na miejscu) i cieszymy się ;) Wieczorkiem nawiedziła mnie jeszcze druga Qleżanka i tak oto miło płynął czas na zdjęciach do dyplomu.

Oj, ja w tym momencie zrobiłam wielkie uf, prócz wpisów to już koniec i będę mogła spokojni wyżywać się artystycznie przez kolejny miesiąc :)

A jeśli chodzi o wyżywanie artystyczne - przypominam Wam, że do 20 czerwca możecie zgłaszać się do konkursu, w którym nagrodą jest portret ze zdjęcia, które mi podeślecie :)



Do właściwego postu przelecicie klikając w linka :) 
Tymczasem ja idę się cieszyć dalej a Wam kochane życzę słonecznego, udanego dnia!

czwartek, 6 czerwca 2013

Czego to jeszcze na oczy nie nałożymy...:)

Cześć Dziewczyny!

O dziwo żyję, nie sypiam po nocach, zaliczam różne głupoty i staram się wyrobić z wpisami przed terminem.

Dawno, dawno temu z pewną nutką niepewności podjęłam się współpracy z KKCenterHk, dzięki czemu miałam możliwość przetestować nowe sztuczne rzęsy :)

Jako, że współpraca była bardzo miła bez cienia wątpliwości zgodziłam się sprawdzić kolejny ich produkt.

Zdecydowałam się na parę(a właściwie wiele par) sztucznych rzęs na dolną powiekę. Szczerze? Nie mogłam sobie wyobrazić, jak można sobie takie coś zaaplikować, więc ogromnie się ucieszyłam, że mam taką możliwość "sprawdzenia co i jak"
Zdecydowałam się na model to A561 bo wydawał mi się delikatny i naturalny  ( a o to mi chodziło :)) No cóż, paczka dotarła, rzęsy w liczbie 10-ciu par w mych w rękach... 



   Jak to to się sprawuje?   

Rzęsy osadzone są na przezroczystym pasku (za co plus) jednak pasek ten jest kapeczkę sztywny (za co minus)

Układ rzęs jest ładny i wyglądają w miarę naturalnie, jeśli są przyklejone właściwie. 
No właśnie i tu pojawia się problem... Jeśli chodzi o doczepianie górnych rzęs nie mam problemu, ale te dolne przerosły moje możliwości manualne :D
Moje naturalne rzęski tak mi przeszkadzały w doklejeniu sztucznych (to był chyba bunt przeciwko "plastikowi" :P), że ani razu nie udało mi się do końca idealnie dokleić moich rzęs. 

Jeśli chodzi o użytkowanie - rzęski czuć na powiece co na początku drażni. Ale wiadomo - człowiek jest istotą, która dostosowuje się do każdych warunków, więc potem to nie przeszkadza. Jednak sztywny pasek powoduje, że rzęsy szybciej się odklejają. Rozwiązaniem jest krótkie przycięcie rzęs na pasku.

Ponadto to wszystko jest do przeżycia :) 
Ale jedna rzecz sprawia, że boje się ich zakładać. A mianowicie ŚCIĄGANIE. Jest dla mnie tak bolesne i nieprzyjemne, że ciężko mi to opisać. Nie wiem, czy ja mam taką delikatną skórkę, czy po prostu zawsze z dolnymi rzęsami tak jest?

Jeśli chodzi o efekt - podoba mi się, jednak dużo bardziej, gdy jest w zestawieniu z normalną parą sztucznych rzęs (normalną, czyli górną :P).


Na koniec małe zestawienie zdjęciowe dla oglądaczy :)


A tu górne i dolne :)



 Jeśli miałybyście chęć na jakieś zakupy z KKCenterHk,(a asortyment jest fajny:)), to możecie zdobyć
 10 % zniżki na produkty z ich strony
 po wpisaniu w odpowiednie miejsce przy zakupie magicznego kody picolaworld ". Kupon ten ważny jest do 31 stycznia 2014 

A Wy miałyście do czynienia z dolnymi rzęsami?
Jeśli tak to czy miałyście podobne przeżycia??
Buziaki!

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Nieogarnięte otchłanie torebki!

 

Cześć Dziewczynki!

Dziś mam dla Was krótki i  śmiechowy (jak dla mnie) TAG - co znajduje się w mej torebce? :)

Mnie otagowała śliczna Bery  a ponieważ  otagowane osoby muszą się wywiązać z nominacji, więc wklejam tu zasady, gdyż należy:
- Napisać o tagu, że dostało się nominację :) (np prowodyrką całej akcji jest makijazzowo)
- Zrobić zdjęcie torebki opisać skąd się ją ma,
- Zrobić zdjęcie całej jej zawartości 
- Opisać zawartość jaką się ma w torebce
- O tagować osoby które się chce, i ile się chce


A więc tak... Kocham kuferki i sama byłam posiadaczką pięknego, ćwiekowanego granatowego kuferka XXL. Jednak czas zaczął go zjadać i skórka (jakakolwiek ni była) zaczęła niszczeć. Jako, że z takiej torebki byłam bardzo zadowolona - szukałam godnego zamiennika i tak oto podczas jednej z wypraw obuwniczych w CCC znalazłam swój ideał... A ponieważ w moim 22-letnim życiu miałam już parę torebek z CCC i wszystkie były kolokwialnie mówiąc zaje*iste i nie do zdarcia - wiedziałam, że ta torba będzie ideałem. Niewiele potem mój najdroższy Gregory sprezentował mi to "maleństwo" i sprawił, że mogłam odhaczyć kolejną pozycję z mojej wishlisty na ten rok!:)



Właśnie przez to zdjęcie uświadomiłam sobie, że żadna ze mnie blogerka modowa - ale masakra :P

Dlaczego KOCHAM tą torebkę? Pomieści wszystko :P
1. Towarzyszy mi w codziennych zmaganiach na uczelni mieszcząc w sobie niezliczone ilości książek, zeszytów i papierów.
2. Potrafi zmieścić tonę racji żywnościowych targanych ze mną gdy spędzam na uczelni cały dzień (bułki, jogurty, picie, kotlety zaraz obok książek:P)
3. Jest nieodłącznym przyjacielem moich wyjazdów do Ukochanego i zastępuje mi walizkę, gdy w pośpiechu wyrzucam wszystkie książki, jedzenie, a wrzucam tylko parę podkoszulków, bieliznę i lecę jak szalona na przystanek :P
4. Gdy idę na zakupy biorę prawie pustą torbę i zapakuję do niej niezliczone ilości zakupionych rzeczy oszczędzając na reklamówkach :D
5. Podobno przez ten pomarańcz widać mnie z daleka :D

***

No tak, plusów jest wiele, wiele też się przewija przez jej zawartość. Ale taki podstawowy skład, który jest prawie zawsze "na stanie" prezentuje się następująco:





Nie mam tego za wiele ale gdybym chciała pokazać to co się przewija przez tą torbę, musiałabym chyba zrobić zdjęcie całego pokoju :P
Ta torebka dała mi do zrozumienia, że można przywiązać się do rzeczy - nie wyobrażam sobie teraz egzystencji bez jej pakownego wnętrza :)

Wszem i wobec TAGuję wszystkie panie z Waszymi torebkami, które jeszcze nie brały udziału w TAGu torebkowym :)
A Wy preferujecie takie duuuże torby, czy raczej mniejsze?
Buziole!

sobota, 1 czerwca 2013

Dzień Dziecka ?:)

Cześć Dziewczyny!

Dziś trochę rozkminowo i niekosmetycznie :) Siedząc na komputerze naczytałam się dziś wielu ciekawych i śmiesznych opowieści związanych właśnie z dniem dziecka. Jednak gdybym chciała zacząć przytaczać je tu wszystkie to bym mogła wydać książkę :)

I o ile sama dziecka jeszcze nie mam przynajmniej nawet nie w planach na najbliższe lata - sama uwielbiam Dzień Dziecka, jako, że moi rodzice chyba nie do końca zdają sobie sprawę z tego, że ich mały "pucek" już tak urósł i za niedługo wyjdzie za mąż i będzie tworzył swoją własną historię.

Pucek, tak - zawsze byłam strasznym puckiem i aż się czasem zastanawiam, gdzie wstąpiły się te tłuściutkie chomiki, które miałam? :D

Rozmawiając ostatnio z koleżanką wstąpiłyśmy an bardzo ciekawy grunt - tematykę obchodzenia świąt. No tak - gdyż ja nie akceptuję imienin :D 
To znaczy rozumiem, że istnieje powiedzenie, iż każda okazja żeby się napić jest dobra, ale myślę praktycznie. Mam problem spamiętać daty urodzin wszystkich znajomych (ciężko mi to idzie), które każdy ma raz do roku i są unikalne i do końca życia. Imienin Aleksandry w kalendarzu jest parę. I to w każdym inaczej. Tak samo Grzegorzów(tak, mój Luby to taki bardzo fajny Grześ :)) Mój mózg protestuje i tego nie ogarnia, więc już od dawien dawna mówiłam innym, że prezenty na urodziny będę dawać z dziką radością, ale o imieninach niech niestety zapomną :D

Tak samo z Dniem Matki. Będąc małym szkrabem robiło się mamie laurki, ręcznie robione cuda i śpiewało piosenki. Jednak dorastając laurki zamieniło się na kwiaty a ręcznie robione ludziki z plasteliny na jakieś większe lub mniejsze przyjemności.

I tak  samo też piękną tradycję utrzymuje się u mnie w domu właśnie z Dniem Dziecka - pomimo, że jestem już starą krową i raczej powinnam dostać kopa w dupę, żeby zabrać się do roboty - dostałam wspaniałe prezenty.

Chyba jestem najszczęśliwszym stworzonkiem na świecie :)


A tu wrzucam zdjęcie swoje i siostry, jeszcze można powiedzieć jako dzieci (nie, nie wrzucę zdjęć swoich pucków, bo wyglądałam jak mops i aż sama nie wierzę, że miałam coś TAAAAKIEGO na twarzy :P)

Wszystkim dużym dziewczynkom - samych miłych chwil na dziś! 
A Wy "świętowałyście"??:)
Buziaki! :*