Cześć Dziewczyny!
[uwaga wpis zawiera duże ilości mojego ryjka!]
Kobieta zmienną jest :) Objawia się to często przez zmianę fryzur. Ale gdy włosy zapuszczamy i zmiana w postaci cięcia jest niemożliwa zaczynają się eksperymenty z farbami. Ja pierwsze farbowanie zaliczyłam jakoś po Komunii, kiedy to ciekawska mama nałożyła mi na głowę trochę rozjaśniacza tworząc tym samym parę złotych pasemek. Od tamtej pory wymarzyło mi się być blondynką (jak cała moja rodzina).
Więc pierwszą rzeczą po skończeniu gimnazjum było niefortunne nałożenie rozjaśniacza! W efekcie zaowocowało to jajecznicą... Ależ ja się sobie wtedy nie podobałam :D
Skoro w blondzie nie, to może nałożyć granatową czerń? Ta na żółtku wyszła na fioletowo... Na całe szczęście nie mam zdjęcia z przodu. To było najgorsze co miałam na głowie w całym życiu :)
Skoro w blondzie mi nie dobrze, fiolet się wypłukuje, to może w rudym? Ale jakoś tak... Rudy podkreślał wszystkie niedoskonałości na twarzy i w ogóle... jakoś nie wiem, nie widziałam się w nim... Hmmm... Oj rudy bardzo polubił moje włosy i ciężko było pozbyć się rudej poświaty.
Skoro w blondzie jednak mi nie dobrze, w rudym źle się czuję, to czemu by nie na czarno? Tu nie podobałam się sobie jeszcze bardziej, a znajomi z klasy mnie nie poznawali :) Był jeden plus - wyglądałam trochę lepiej niż w fiolecie :)
No nie, no czarny to był zły pomysł. Spróbuję jeszcze jedno podejście z blondem. Bardziej białym blondem. Najlepiej w balejażu!
No niby wszystko ok, ogólna akceptacja samego siebie, ale włosy jakoś tak wisiały smętnie i w ogóle wyglądały na bardzo zniszczone... No i odrost - koszmar nad koszmary! Nie, blond to jednak nie dla mnie....
I tak w międzyczasie było jeszcze wiele wiele kolorów, było bordo, różne odcienie brązów, które zawsze podbijały rudym, czernie i czekolady, czarno-złote balejaże, próby henny...
A teraz są wakacje, nie mam ochoty bawić się farbą i dorobiłam się sporego, bardzo milutkiego w dotyku odrostu :) A i znalazłam jedno ze zdjęć, kiedy udało mi się zapuścić odrost prawie do ucha i stwierdziłam, że mi się nawet podoba :)
Do takiego koloru teraz dążę.
Ach, a mój naturalny włosowy odrost tak pięknie chwycił promienie słoneczne, które zmieniły zwykłe włosiska w złocistą taflę! Uwielbiałam to w swoich naturalnych włosach latem!
I tak oto dwa tygodnie temu ubzdurałam sobie wyhodować odrost jak długo się da.
A ponieważ włosy farbowane są ciemniejsze zamarzyło mi się je trochę rozjaśnić, żeby zminimalizować różnicę pomiędzy farbowanymi końcami a odrostem.
Znawca włosowy - Mysia, w jednym z ostatnich wpisów pisała o sprayach rozjaśniających. Po małej konsultacji zdecydowałam się na tenże krok i zakupiłam Joannę Reflex Blond - rozjaśniacz w sprayu za zawrotną cenę 6 złotych, bo pudełko było już ostatnie i zmolestowane (sprawdziłam zawartość, ale była nietknięta więc się skusiłam:)).
W ciągu ostatnich 6 dni psikałam je całe dwa razy jak i dwa razy miałam dłuższą styczność ze słońcem. Z efektu jestem zadowolona jak mało kiedy :) Oto mała foto relacja z ostatnich sześciu dni współpracy z Sprayem rozjaśniającym Joanny!
Żeby nie było - nawet nie tknęłam programem graficznym (nie licząc włożenia tego w ramki :)) Jak widać różnica się zmniejszyła i mimo, że włosy rozjaśniane mają trochę bardziej nasycony i rudawy (hmm jak zawsze) odcień, to różnica pomiędzy odrostem a farbowanym dołem nie jest taka rażąca, zwłaszcza gdy włosy są "zrobione".
Im dłużej nie myję włosów, tym bardziej się prostują :) Pierwsze były po deszczu, drugie po nocnym koczku, trzecie po wałkach.
Oczywiście jednocześnie wdrożyłam zintensyfikowaną pielęgnację w swój włosowy rytuał, żeby włosy jak najmniej odczuły ten rozjaśniający żar.
Ja będę jeszcze psikać.
Jestem bardzo zadowolona :)