piątek, 27 lutego 2015

Gdy jesteś STUDENTEM | SZUKASZ PRACY | UCZYSZ


Cześć Dziewczyny!

Czasem na blogu wspominam, że trudnię się nauką języka innych. wspominam o tym, bo nawet nie wyobrażacie sobie jak ogromny wpływ miało na mnie podjęcie się tej a nie innej pracy. Miało i wciąż ma! Zmienił się mój stosunek do innych i wizja świata, również pomimo początkowej niechęci i strachu przed opieką nad dziećmi - teraz doskonale się w tym odnajduję :)

Chciałam Wam dziś polecić trzy strony, naprawdę warte przeglądnięcia gdy znajdujecie się na takich trzech, można by powiedzieć dość kluczowych etapach w naszym życiu : studia i nasz rozwój, poszukiwania pracy/stałego zajęcia, które zapewni nam środki do życia i samodzielność oraz gdy tak jak ja podjęłyście się pracy jako nauczycielka języka angielskiego :)

STUDENCIE!
Ostatnio rozmawiałam z panią Portierką J. o tym jak zmieniali się studenci i jak ona to zauważa. Że kiedyś było głośno, ale w akademiku czuć było, że ludzie są sobie nawzajem bliscy. Teraz każdy unika kontaktów a jej nawet nie mówi "Dzień dobry". Z żalem też stwierdziła, że weszło w życie ciągłe donoszenie, a podobno o pożyczaniu notatek nie ma mowy.
Cóż, różnie to bywa z tym pożyczaniem notatek. A jeśli takowych szukacie polecam portal www.notatek.pl gdzie znajdziecie tysiące notatek i pomocnych zapisków z całej Polski. Jest to baza, która żyje i poszerza swoje zasoby, notatki przechodzą przez antyplagiatowe systemy i są student-friendly. Przeglądanie materiałów jest zupełnie za darmo a ich wyszukiwanie jest bardzo proste przez podział na kategorie. To znaczy, że możecie wyszukiwać zarówno przedmiot, jak i przeszukiwać portal według kategorii "uczelnia" a nawet spróbować znaleźć swojego wykładowcę!! :) (być może jest na tyle wspaniałomyślny, że wrzuca swoje notatki z wykładów na stronę??:D) 
Oczywiście mnie najbardziej interesował dział język angielski z całej Polski oraz filologia angielska na mojej uczelni, ale są też dziedziny o których jako humanistka nie mam zielonego pojęcia, jak choćby awangardowo brzmiące "automatyka i robotyka".
Strona oferuje również inne funkcje prócz notatek - na przykład kursy wideo oraz testy online z wybranych dziedzin.
Jeśli masz kolegów notatko-sknerów - poszukaj na notatek.pl :)


POSZUKIWACZU PRZYGÓD/PRACY
Już dawno wyleczyłam się z rozsyłania CV przed internet. Długo szukałam pracy ja, jeszcze dłużej mój Małż. Dopiero osobiste wizyty w różnych firmach zaowocowały jakimkolwiek odezwem ze strony pracodawców i w efekcie zatrudnieniem.
Wychodziłam z założenia - nie będę się nigdzie pchać, skoro nie szukają pracowników! Nie chciałam się narzucać potencjalnemu szefowi, gdyby szukał - to by dał ogłoszenie.
Niestety, o pracę trzeba walczyć. Iść osobiście - wszędzie gdzie tylko byśmy się widzieli w roli pracownika. Najniższy szczebel w hierarchii? A kto powiedział, że nie wypracujesz sobie awansu na stanowisko położone wyżej?
Również wraz z TŻ nie należymy do osób, które "mają plecy"... To znaczy o ile plecy mamy fizyczne, to te znajomościowe już nie. Wiąże się to z dokładnym przygotowaniem każdego dokumentu: CV, listu motywacyjnego, podania o pracę, kwestionariusza osobowego itd - aby potencjalny pracodawca nas dostrzegł i, co tu dużo mówić - zechciał. O ile z pisaniem pism nie mam problemów, to gdy zależą od tego papierku moje losy wolę wspomóc się radą. Tu polecam przede wszystkim stronę listmotywacyjny.net. Wiele ciekawych rad wyczytałam na tejże stronie, pozwoliło mi to napisać treściwe i ciekawe pisma, które tylko aktualizuję, bo pracę dostałam :)
Jest jeszcze strona jaknapisac.com, która czasami oferuje graficzne przestawienie różnych pism. Bo o ile z CV czasem warto zaszaleć i zrobić je nieszablonowo - niektóre dokumenty muszą trzymać się wzoru.

UCZYSZ ANGIELSKIEGO?
Przybijam Ci teraz wirtualną piątkę :) O ile w większości przypadków nauka opiera się na podręczniku, czasem czuje, że to za mało. Zwłaszcza, jeśli chodzi o przedszkolaków. Około 80% materiałów do przedszkola przygotowuję SAMA. I niejednokrotnie dziękuję Bogu za talent plastyczny, który mi to ułatwia, ale czasem można po prostu skorzystać z pomocy innych dobrych ludzi, którzy tak jak ja i Ty - borykają się z przekazaniem wiedzy językowej w cudze głowy.
Uwielbiam portal busyteacher.org! Uratował mnie niejednokrotnie w okresach TBC(totalnego braku czasu:D ) a także pozwolił na przygotowanie ciekawych zajęć z dnia na dzień. Są różne kategorie - gramatyka, słownictwo, materiały sezonowe, a wszystko to podzielone na różne grupy wiekowe. Z wielu stron, z których korzystam obecnie busyteacher towarzyszy mi najczęściej :)


Mam nadzieję, że ktoś z Was zrobi pożytek z dóbr sieci, tak jak ja kiedyś :)
A wszystkim znajdującym się na którymś z tych etapów życzę powodzenia!!!

sobota, 21 lutego 2015

SELFIE :)


Cześć Dziewczyny!

Selfie zrobiło się mega popularne wśród... w sumie wszystkich...:) Młodzi, starsi, z dzióbkiem, z babcią, w sklepie - wszędzie selfie! Nie ukrywając - sama takie pstrykam, ba! Pstrykam wręcz nałogowo, ażeby móc cokolwiek wrzucić na bloga (niestety nie mam prywatnego fotografa :)). 

INFO OGÓLNE
Paletkę #SELFIE od Makeup Revolution znalazłam na stronie minti, ale jest też ona dostępna w innych drogeriach internetowych. Jej cena? Niecałe 20 złotych :) 
Dostajemy 10 cieni + bazę (baza miniatuowa, iskrząca - będzie o niej niedługo w porównaniu baz:)). Generalnie, paletka jest dość mała, mniej więcej wielkości dłoni, ma lustereczko, aplikator gąbeczkowy i mieniący się napis na wierzchu, co niewątpliwie przyciąga wzrok :)



KOLORY PALETKI
Jeśli chodzi o kolorystykę paletki, wydaje się ona dość stonowana i uniwersalna - był to główny czynnik dla którego się na nią zdecydowałam :) Są tu pochodne brązu, złota, odcienie kremu, coś z różem, grafitem i czernią - idealne połączenie? Na zdjęciach głównie 4-5 cieni wydaje się być iskrzących, reszta przypomina mat lub cień o satynowym wykończeniu. Jak jest naprawdę?


W rzeczywistości choć paletką da się stworzyć cały makijaż, to raczej będę ją traktować tylko jako dodatek. A to dlatego, że prócz jednego z kolorów (#CHOCFIX) wszystkie propozycje są bardzo roziskrzone. Pomimo tego, że mieniące się drobinki w przypadku paru kolorów trochę znikają na ciele - dalej jest to widoczne.  Poniżej swatche wszystkich cieni BEZ BAZY w świetle dziennym i w pełnym słońcu, które całkowicie obnaża naturę i błysk cieni.

PIGMENT + TRWAŁOŚĆ
Nie mogę się przyczepić do natężenia kolorów - cienie są dość dobrze napigmentowane, choć niektóre zbyt mało "zmielone", przez co robią się przy nakładaniu grudy i produkt łatwo się osypuje wszędzie, tylko nie tam gdzie byśmy chciały. W paru cieniach znalazłam naprawdę ciekawe zjawisko multikolorowego błysku, co wygląda naprawdę zjawiskowo, jeśli właściwie się to uchwyci na zdjęciu(na zdjęciu w słońcu było to widać przy dużym zbliżeniu...). Cienie trzymają się u mnie standardowo cały dzień na bazie Bell, dołączona baza niestety nie daje rady :)


MAKIJAŻ
Dużo błysku, tanio, ładne kolory, urocze opakowanie, które zmieści się wszędzie... Paletkę uważam za udaną, na pewno będzie mnie wspomagać w niejednym makijażu. Jednak, porównując do Sleeka Au Naturel, gdzie można było jedną paletką wymalować oczy i podkreślić brwi na dzień i na wieczór - ta paletka się chowa :)

Powiedziałam, że choć nie będę jej używać do całego makijażu oka, bo byłby on zbyt pstrokaty, to da się to zrobić. I wiem, że jest wiele osób, które cenią sobie błysk na oku i takie zestawienie ich satysfakcjonuje. Poniżej dwa przykłady - lekkiego dzienniaka i imprezowego makijażu :) (poniżej spis użytych cieni)

                      DZIENNY                                                 IMPREZOWY:
wewnętrzny kącik -                                         CHECK US IN                                                   ME ME ME!                  
ruchoma i dolna -                                          #AWKS + #LOVE                                             #TRASHY + #CLUB
załamanie powieki -                           SHARE THIS + HOW MANY LIKES?                #CHOCFIX + HOW MANY LIKES? + #CLUB


Nie wiem, czy tylko ja tak mam, ale posiadanie paletek motywuje mnie do wykorzystywania wszystkich kolorów, nawet tych, które niekoniecznie lubię. Choć w swojej gablotce więcej mam pojedynczych cieni, którym dałabym medal za pigmentację, wydajność i współpracę - to właśnie paletki lubię za dużego kopa w tyłek w kwestii pracy i mieszania kolorów :)

Zastanawiałam się jeszcze nad paletką W7 In the Buff (tak, kolejna kopia znanej już paletki, możecie zobaczyć TUTAJ), któa zbiera dość dobre opinie, również jest tania i chyba mniej błyskotliwe cienie.

Podoba Wam się ta paletka "na zdjęciach" tak jak mi przed jej zakupem? :D

środa, 18 lutego 2015

Podkład o naturalnym wyglądzie - jest ale nie ma :)


Cześć Dziewczyny!

Kiedyś wspominałam o podkładzie Ever Lasting z katalogowego Oriflame, ale szybko go zostawiłam pomimo dobrej konsystencji. Dlaczego? Bo za mało krył, a ja wtedy byłam nastawiona na mocniejsze tuszowanie niedoskonałości. Teraz takie podkłady służą mi wyłącznie na wielkie wyjścia, albo gdy wiem, że będziemy pstrykać zdjęcia. Na co dzień chciałam już coś delikatniejszego i dlatego też wróciłam do Ever Lastinga.

Zdecydowanie na liście ulubieńców w kategorii lekkie podkłady króluje DD od Bell, Ladycode (popatrzcie same - klik), jednak moje trzy opakowania zapasu powoli się kończą, w Biedronce nie widziałam zapowiedzi ich powrotu, więc nadeszła pora poszukiwań i przy opisie różnych podkładów, które umieszczałam TUTAJ  wybrałam Oriflame, gdyż opisałam go jako "najbardziej pasujący do mojej suchej skóry" :) Chyba powinnam ufać w to co sama sobie piszę? :) 


Podkład jest w plastikowej buteleczce z pompką. Wiem, że szklane opakowania są eleganckie i ładniej wyglądają, ale zawsze serce mi staje gdy się przewróci albo spada z toaletki (zazwyczaj, gdy maluje się w pośpiechu!). Pompka działa jak natura chciała, wyrzucając z siebie dokładnie taką ilość podkładu jaki chce tego nakładająca :) 
Krycie oceniam na lekko-średnie, można je stopniować, ale nie uzyskamy na pewno maski. Przykrywa drobne przebarwienia i wyrównuje koloryt twarzy jednocześnie wyglądając świeżo i naturalnie.
Konsystencja jest bardzo przyjemna - kremowa i świetnie współpracująca zarówno z palcami, jak i gąbką do makijażu. 

Mój kolor to porcelanowy i po chwilowym utlenieniu idealnie pasuje do mojej zimowej bladości. Jak widzicie na zdjęciu wyżej - przykrył trochę spękanych naczynek i delikatnie zatuszował cienie zostawiając lubiane pieguski na wierzchu :)
Pisałam, że szybko schodzi z twarzy - wklepany odpowiednio i dobrze zapudrowany trzyma się nienagannie cały dzień wszędzie z wyjątkiem nosa, gdzie wypadałoby go poprawić po paru godzinach, by cieszyć się makijażem cały dzień. Ale to chyba ja mam tak z nosem, non stop dotykam go rękami przez co żaden kosmetyk sobie na nim nie pomieszka...

W zbliżeniu i oddaleniu połowa twarzy już została potraktowana podkładem, druga czeka na swoją kolej :) Prawda, że efekt jest bardzo naturalny? No ale ponieważ moje cienie pod oczami potrzebują mocniejszego działa do akcji wkraczają korektory. Pomimo nich wyglądam trochę na niedospaną, ale to przez gorączkę i szereg chorób, które mnie trzymają :) Ale makijaż w pełni już po zapudrowaniu prezentuje się w świetle dziennym / sztucznym tak:


Jestem w pełni usatysfakcjonowana, cena 29,90 złotych nie odstrasza za fajną jakość i komfort użytkowania. Jedyny minus - dostępność. Ja wiem, że jest wiele konsultantek, ale dobór odcienia przez zdjęcie w katalogu, jakkolwiek wierne by ono nie było - nie jest po prostu dobre. Mi się udało i trafiłam od razu - oby i inni mieli takie szczęście ;)

Lekkie podkłady w rozsądnej cenie - macie jakieś swoje typy?

poniedziałek, 16 lutego 2015

GO GO POWER RANGERS! | Transformacja


Cześć Dziewczyny!

Czy wiecie jak to jest, gdy taki mały, złośliwy potworek w Waszej głowie gryzie Wam sumienie i podgryza mózg w miejscu odpowiedzialnym za kreatywność? Pewnie wiecie... Mnie bardzo często gryzł, nawet mój Tata zaczął mówić, że mam w sobie mózgojada (choć chyba on nie mówił o tym potworze co ja... Przynajmniej im się w mojej głowie nie nudziło:)) Ale jest coś takiego, co nie pozwala mi spać,co mnie męczy i dręczy również w dzień - niedoskonałość.

Niewątpliwie nieodłącznym elementem naszego istnienia i działań jest niedoskonałość, a z niej wywodzą się cudowne nauki: dążenia do doskonałości, samodoskonalenia, niedoskonałych, ale wciąż ideałów. 

Ja dążę w wielu - czasami staram się zrobić doskonałe jak najlepsze zdjęcie, czasem chce sprawić, żeby mój makijaż był doskonały schludny i symetryczny... Tak samo z wyglądem bloga. Z założenia miał być różowy. Dlaczego? Cholera wi... Lubię pomarańczowy, ale pomarańczowy mógłby sugerować, że jestem ruda, a to byłaby nieprawda, więc jakoś tak zostałam przy dziewczęcym różu, bo... bo TAK. Bo tak mi się podobało :) Blog przeszedł wiele transformacji i przemian, które zaraz Wam pokażę i opiszę, bo co jak co, ale moja droga do czegoś prostego, przejrzystego i opartego na paru dominujących kolorach była delikatnie mówiąc WYBOISTA. A nagłówki? Same zobaczcie!

Pierwszy robiony z sercem i...
...na przezroczystościach :) Jeśli go pamiętasz - zdecydowanie za długo ze mną przebywasz :D Chciałam w nim pokazać siebie, bo tak bardzo podobało mi się zdjęcie twarzy na głównej u innych... 


Awww, jak słodko!!
Tak, nadziubmy wszystko co oferuje internet na jednym obrazku!!

Boże, za co!
Tego chyba nie chcę komentować...


Upraszczam rzeczywistość
Zaczynam zdawać sobie sprawę, że co za dużo na raz to niezdrowo... Coś dzwoni, ale gdzie i w którym kościele? Nie wiedziałam... 


Różowy guziczek
Mój ulubiony! Jasny, delikatny i wydawał mi się taki... mój. Do tej pory guziczek mi towarzyszy. Jednak nie potrafiłam z nim nic połączyć. Prócz tego, że był sam dla mnie wystarczający - nie tylko on był ważny. No i zaczęło się...

Kombinowanie
A może by tak mniej tego różowego? Gdzieś kiedyś dostałam komentarz, że jak się wchodzi na różowe blogi to są one tak głupie, że głowa boli :D Po nieinteligentnej rozmowie komentarze skasowałam, ale zaczęłam się zastanawiać... Może to nie to?


Nie różowo?
Okej, niech będzie róż, w małym akcencie - pójdźmy w fiolet i niebieskie jego tony.
Wiecie jak to było? Jak założenie przez dresiarza rurek. No po prostu NIE!
______________________________________________________________________________

Chciałam wrócić do guziczka, wydawał mi się najmniej "niedoskonały", ale wciąż nie potrafiłam do niego nic przypasować... I tak jakoś obraz nie zapisał się w .png, przezroczystość zastąpiła czarna plama i mój guziczek na niej wylądował. 
"Jest ok!"
Reszta jakoś poszła, no i w końcu całość jest spójna, klasycznie prosta i taka jak chciałam :) No i punkt pierwszy spełniony... zrobiona po swojemu, ale tylko dzięki radom Hafiji i gimpowi ;)

Mam nadzieję, że Wam się podoba i jesteście w stanie się poruszać bez problemów po stronie. Za wszelkie uwagi z góry dziękuję :)

A Wy prowadzicie porównanie swoich szablonów na przestrzeni lat? Czy wolicie nie patrzeć wstecz :D
POZDRAWIAM!!!!!!!!!

czwartek, 12 lutego 2015

Najprostsza na świecie ramka na zdjęcia DIY


Cześć Dziewczyny!

Robiłam kiedyś ramki z cekinów, które bez problemu przymocowałam na mocniejszej taśmie dwustronnej nakładając warstwowo pasami. Jednak, kiedy przyszło mi wyrzucić przywiezione z wakacji muszelki postanowiłam je jakoś wykorzystać do celów ozdobniczych a ponieważ chciałam podarować bliskim zdjęcie w ramce - postanowiłam stworzyć własnoręcznie muszelkową fotoramkę. Jednak tym razem taśma dwustronna rady nie dawała... Co więc będzie nam potrzebne, aby stworzyć całkiem zgrabną ramkę, którą otoczą muszelki?


Jest parę drobnych uwag co do akcesorium...
1. Pistolet do kleju może się okazać drogim wydatkiem, chyba że... kupimy go na allegro :) Mnie pistolet z ogromną ilością wkładów klejowych wyniósł niecałe 25 złotych :) (Stacjonarnie sam pistolet kosztował ponad trzydzieści!!!) 
2. Najschludniej wyglądają muszle w podobnych kolorach i kształtach. Choć wiadomo - jeśli się posiada mix, to na pewno nigdzie indziej nikt drugiej ramki takiej nie znajdzie :)
3. Zapomniałam wspomnieć o podłożu do pracy! A trzeba się zabezpieczać. Pomijając już, że zabezpieczać się powinno zawsze (:D) to ciągnące się zwały kleju na dywanie/podłodze/gdziekolwiek można zniwelować rozkładając kawałek tektury - tak niewiele a ułatwia życie!:) (ja nie wiedziałam o latającym klejowym babim lecie dzięki czemu miałam poparzone łapy...)

Cóż, generalnie wykonanie jest proste jak świński ogon! :D
Można klej nakładać na ramkę, można na tekturę i maczać w nim muszle(uwaga na palce!), można zacząć od zewnętrznej warstwy muszli, można od wewnątrz. Ważne, żeby z naszej ramki przed pracą wyciągnąć szkiełko. Chyba, że chcemy je przylepić na stałe :)


Drobne niedociągnięcia i ewentualne nadmiary kleju szybko znikają w na-muszelkowym oczopląsie. Ramka prezentuje się naprawdę zjawiskowo, zwłaszcza jeśli w środku znajduje się zdjęcie korespondujące z jej wyglądem. Niestety ostatecznie do prezentu podarowaliśmy inną fotografię, na której widać twarze :)


Klej na gorąco polecam wszystkim, którzy lubią robić po swojemu, bądź też ulepszać to co zostało zakupione. Przydaje się w wielu sytuacjach, jak choćby pakowanie prezentów, robienie kartek albo domowe organizery :)
Ja lecę przygotować się na Walentynki, widziałam u Ani przepis na super kartkę-zdrapkę - polecam Wam też obejrzeć!


Bo czasem najprostsze rozwiązania są najlepsze ;)

niedziela, 8 lutego 2015

Demakijaż i wspomagacze twarzy - YR.


Cześć Dziewczyny!

Odkreślam grubą linią czas (zdanej już:)) sesji, podczas której zrezygnowałam z wielu rzeczy i zobowiązań, bo robiąc wszystko na raz tak naprawdę zawalałam wszystko po trochu... 
Wracam do świata żywych, odespawszy wczorajszy ostatni egzamin!

Moje rozkminy na temat marki Yves Rocher zaczęły się jakiś czas temu, gdy zaczęłam regularnie zaopatrywać się w ich sklepach. Postanowiłam zrobić badanie ogółu i tematycznie podjąć się wyzwania, czy jako konsument w miarę świadomy (hahaha) jestem w stanie obiektywnie ocenić produkty tej marki kierując się działaniem i ceną. Ostatnio skupiłam się na kremach do twarzy(klik), które w ogólnym rozrachunku cieszą się u mnie dobrą opinią. Dziś natomiast przyszedł czas na produkty do demakijażu i oczyszczania skóry twarzy.

CO BIORĘ POD LUPĘ?
1. Nawilżający płyn micelarny serii Hydra Vegetal
2. Aksamitne mleczko do demakijażu z wyciągiem z 3 herbat
3. Pur Bleut - dwufazowy płyn do demakijażu oczu
4. Głęboko oczyszczający żel do mycia twarzy Pure System

Trzy produkty są typowo do demakijażu, ostatni z nich do walki z niedoskonałościami skóry.


MLECZKO
Zacznę od mleczka, ponieważ byłam ogromną fanką tego typu produktów do demakijażu. Jako posiadaczka skóry suchej lubiłam efekt aksamitnej skóry jaki pozostawiała kremowa masa, bez uczucia ściągnięcia, jednocześnie ładnie oczyszczając buzię. O ile mleczko z wyciągiem 3 herbat z demakijażem radzi sobie całkiem sprawnie, to niestety - pomimo opisywanej kontroli dermatologicznej i okulistycznej mleczko okropnie podrażnia mi oczy. Wystarczy, że przejadę wacikiem w okolicy policzka, a oczy zaczynają robić się wściekle czerwone delikatnie puchnąć, w efekcie zawsze kończę niczym królik albinos... Jest wydajny, ale używam go teraz wyłącznie do twarzy. Nie ma uczucia ściągnięcia ani żadnych drażniących oznak w innych okolicach niż oczu. Z dodatkowych informacji - niezbyt przypadł mi do gustu jego zapach ;)
Cena: Kupiłam za niecałe 20 zł na promocji
Pojemność: 200 ml


PŁYN DWUFAZOWY
To chyba moje największe zaskoczenie z całego zestawu. Po nieudanych próbach zaprzyjaźnienia się z płynami dwufazowymi i przerobieniu całej gamy tych produktów zrezygnowałam w ogóle z takich rozwiązań demakijażowych. Aż pewnego dnia pani w sklepie stacjonarnym włożyła mi go jako dodatek. Tłumaczę jej, że nie używam takich płynów, ale ona uparcie zagrzebywała go w siatce mówiąc, że to prezent i również mogę go sprezentować... No cóż. Leżał na półce zbierając kurz, aż w końcu stwierdziłam, że nie mam nic pod ręką, a potrzebuję szybko przetrzeć pędzelek z zaschniętego żelowego eyelinera. Namoczyłam wacik dwufazą i przytrzymałam pędzelkowe włosie. Zadziwiająco szybko rozpuściły się resztki czarnej, zaschniętej mazi. Zachęciło mnie to do naocznych testów. Płyn radzi sobie naprawdę przyzwoicie z tuszem, kreskami i cieniami rozpuszczając je elegancko po krótkiej już chwili. Jest lekko tłustawy, ale nie sprawia mi to dyskomfortu, i tak muszę potem przemyć twarz. Radzi sobie z moimi wieczornymi, wodoodpornymi makijażami bez większych szkód dla rzęs. Ode mnie PLUSIK!
Cena: Dostałam za darmo, można kupić za około 24 zł
Pojemność: 125 ml


PŁYN MICELARNY
Nasza przygoda, jak w przypadku wielu produktów YR zaczęła się od darmowej próbki-miniaturki tego produktu. Mogę chyba powiedzieć, że uratowała ona mój ryjek przy "szoku przeprowadzkowym", jakiego doznała moja skóra po zmianie wody na ekstremalnie twardą. Każde mycie kończyłam starannym przemywaniem twarzy płynem micelarnym, dzięki czemu uniknęłam przesuszu, okropnego i wręcz bolącego uczucia ściągnięcia. Teraz zużywam już trzecie pełnowymiarowe opakowanie :) Parę tylko razy zdarzyło mi się użyć tego płynu typowo do celów demakijażowych. Raczej doczyszczam nim resztki po płynie dwufazowym. Uwielbiam jak koi moją skórę - naprawdę to czuć! Jeden z ulubieńców przy porannej i wieczornej pielęgnacji :)
Cena: Za niecałe 20 zł na promocji
Pojemność: 200 ml


ŻEL OCZYSZCZAJĄCY
Tego gagatka kupiłam siostrze kierując się opiniami w internecie. Jednak ona nie ma w nawyku dbania o twarz, więc przejęłam ten gadżet :) Czemu gadżet? Nie mam zbytnich problemów z cerą, jedynie sezonowe wysypy stresowe(takie jak teraz, w trakcie i po sesji egzaminacyjnej...). Wtedy to raczę się co parę dni sesją oczyszczającą z tym żelem. No cóż, nie pomaga on na duże, ropne "boloki"(czyt. bolące, ogromne, podskórne wykwity:D), ale z drobnymi zaskórnikami, tudzież małymi krostkami - zwłaszcza koło nosa - radzi sobie nawet dobrze :) Co to znaczy? Ja zaobserwowałam zwężenie porów i szybsze "wysuszanie" krostek. To mi wystarczy, jako osobie bez większych problemów skórnych :) Nie jest to peeling mocno zdzierający, ewentualnie delikatnie posmyra po twarzy ;)
Cena: Za około 30 zł na 
Pojemność: 125 ml

W dzisiejszym zestawieniu na cztery produkty jeden mnie naprawdę zawiódł, jako zwolenniczka mleczek miałam co do niego większe plany, a to podrażnienie go zdyskwalifikowało i nie wróżę mu już świetlanej przyszłości. Dwufaziak jak i micel to zdecydowanie moi ulubieńcy demakijażowi i są stałym zestawem - na razie nie szukam zamiennika :) W tej kategorii Yves Rocher dostaje również ode mnie PLUSA :)

Jeśli któraś z Was doświadczyła podrażnienia tak jak ja - napiszcie mi bardzo proszę, dochodzę do tego, czy jestem jedyna?
Pozdrawiam!