Cześć!
Nie wiem jak Wy, ale ja przygotowuje się do poniedziałkowej obrony, ale ponieważ podchodzę do tego z pewną dozą dystansu - w większości czasu leżę do góry tyłkiem i po prostu używam z wakacji ile wlezie (Bóg wie, a może jakiś szalony pracodawca zdecyduje się mnie zatrudnić za tydzień, może mniej??)
Oglądając na internecie poradniki natrafiłam na video Czarszki dzięki któremu natchnęło mnie do rękodzieła jakim jest wytwórstwo pomadek ochronnych. Jako że firmy kosmetyczne wprowadzają coraz chętniej produkty ochronne lub pielęgnacyjne, które jednocześnie zapewniają nam na ustach szałowy kolor - sama postanowiłam zabawić się w takie eksperymenty.
Nie podaję przepisu - wszystko robiłam według zaleceń autorki filmiku :)
Bazą moich pomadek są:
masło shea
oliwa z oliwek
kropla olejku spożywczego
Kolory mieszałam dodając:
resztkę starej szminki
korektor w sztyfcie
błyszczyk
W sumie pomadek stworzyłam 4 - dwie jasnoróżowe bez drobinek, czerwoną iskrzącą, trochę jaśniejszą czerwoną oraz ciemnoróżową bez drobinek. Dziś chciałam Wam zaprezentować dwie z nich, które używam najczęściej - jasnej i czerwonawej.
Jasna ma to do siebie, że najlepiej nakładać ją w małej ilości, bo inaczej wejdzie w załamania ust (jak na zdjęciu). Ale daje śliczny, naturalny efekt i świetnie sprawdza się z ciemniejszym makijażem oczu.
Czerwona zaś może być spokojnie nałożona "obficie" i wygląda dobrze. Martwiły mnie drobinki, jednak suma sumarum - wyglądają ładnie ;) w makijażu prezentują się tak:
Cóż, najbardziej w samoróbkach odpowiada mi tworzenie własnego koloru, który będzie unikalny, ale jednocześnie dostosowany do naszych potrzeb. Możliwość podrasowania szminki, którą kupiło się X lat temu i się nie używa też brzmi kusząco :)
Pomadki nie wysuszają, są milutkie dla ust (no cóż, chodzi o to, że miło się nimi operuje i gładziutki suną po ustach) a jeśli chodzi o trwałość nie odbiegają od niektórych swoich odpowiedników w drogeryjnych półek.
Jednego jestem pewna - to uzależnia :P
A Wy robiłyście już jakieś swoje pomadki??
Ta jasna jest śliczna :)
OdpowiedzUsuńwow, bardzo fajny pomysł i pomadka wygląda świetnie
OdpowiedzUsuńobie super! nie mam składników, bo zaraz bym sobie zrobiła taką na pewno!
OdpowiedzUsuńszczerze mi by sie nie chcialo;p hehe
OdpowiedzUsuńale pierwsza piekna
Podoba mi się ta czerwonawa, muszę wypróbowac ten przepis ;-)
OdpowiedzUsuńPomysł rewelka!:)
OdpowiedzUsuńja jeszcze nic takiego nie robilam:)
OdpowiedzUsuńCzerwonawa jest piękna. W "małego tworzyciela" jeszcze się nie bawiłam, ale kto wie może się skuszę... :)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam różowy peeling z Synergenu - wiele osób go nie lubi, ale to jeden z lepszych peelingów :)
Kuszące usta :)
OdpowiedzUsuńPo sesji zabieram się za eksperymentowanie :)
OdpowiedzUsuńNie robiłam jeszcze swojej pomadki, może spróbuję w wolnej chwili.
OdpowiedzUsuńTwoje są bardzo ładne.
Poczciwa Czarszka :) Wielokrotnie korzystałam z jej przepisów, no i ta energia, która od niej bije! Pomadki wyszły Ci niezłe, szczególnie ta czerwonawa wpadła mi w oko.
OdpowiedzUsuń