poniedziałek, 9 września 2013

Ślubne rozważania 5 - taniec......


Cześć Dziewczyny!

Dziś temat, który spędza mi sen z oczu... Tak, dzisiejsze rozważania tyczyć się będą tańca, a więc nieodłącznej części weselnej zabawy. Lubicie tańczyć? Ja lubię i t o bardzo! Dlaczego więc ten wpis? A no dlatego, że pomimo zamiłowania do wygibasów bez bicia przyznaję się, że tańczyć nie umiem.

Swoim ciałem poruszam jak epileptyk na amfie, wywijając długaśnymi złodziejskimi rękoma na wszystkie strony świata. Jeśli chodzi o tańce imprezowe, gdy na babskich wieczorach wyginamy śmiało ciało - nie jest powiedzmy najgorzej, ale gdy przychodzi do tańców w parze - wysiadam...

Dzięki Bogu(albo i nie??) mój Ukochany jest równie udanym tancerzem co ja. Skutkuje to tym, że podczas tańca się w większości czasu mniej lub bardziej poszarpiemy, pokręcimy jak szaleni, podeptamy wszystkich wkoło, śmiejemy się do czerwoności i ... świetnie się przy tym bawimy :) I o ile naprawdę spędzenie zabawy w ramionach(a raczej odpychając i przyciągając się do tych ramion...) Ukochanego jest dla mnie naprawdę wyznacznikiem dobrej zabawy, to gdy już mam okazję się zobaczyć na płycie z wesela - wstyd mi za siebie :)

Co najciekawsze - im później tym taniec idzie nam lepiej :D (jest to niewątpliwie spowodowane systematycznie zwiększającą się ilością spożywanego weselnego alkoholu we krwi, który w magiczny sposób wpływa na nasze zdolności taneczne!)

Pierwszy taniec... Nie wiem czy wszędzie jest taki zwyczaj - u nas jest. Para Młodych wychodzi na środek i swoim tańcem rozpoczyna imprezę. Nie stresuje mnie fakt, że będzie brzydka pogoda, ani też, że zgubią się obrączki. Stresuje mnie, że ponad setka osób będzie patrzyć na nasze parality show i tylko na to a ja od tego nie ucieknę, bo będę drugą najważniejszą osobą na ceremonii i nie chcę potem wylądować na youtubie i być celebrytką i tam...



I tak oto przyszło nam szukać instruktora  tańca, co by nauczyć się jakichkolwiek zasad przy tańcu z innymi i ze sobą nawzajem. Na chwilę obecną poszukiwania trwają...

ALE!!! Ponieważ pierwszy taniec okazał się być nie tylko dla mnie kwestią niezwykle stresującą - mój Luby zaproponował mi wyjście, które coraz częściej uważam za słuszne. Mianowicie zaproponował mi w zamian za prezentowanie podczas pierwszego tańca naszych zaawansowanych zdolności tanecznych, a także zamiast jakiegoś dennego, wyuczonego i sztucznego układu tanecznego(w którym na więcej niż 200% byśmy się oboje pogubili...) układ, który miałby odzwierciedlać NAS. Pierwszy raz gdy usłyszałam taką propozycję pomyślałam intuicyjnie: "Robić z siebie wariata przed całą rodziną? No way!!"
Ale potem zrozumiałam, że i tak wyjdę na wariata próbując trzymać się jakiegoś schematu w sztywnym układzie patrząc sobie pod nogi.

I tak oto przeglądaliśmy Internety w poszukiwaniu śmiałków, którzy na taki niezbyt poważny sposób otwarcia wesela się zdecydowali. I naprawdę jest tego sporo! Większość widać jak bardzo się denerwuje, a w paru przypadkach młodzi weselnicy akompaniują klaskami i już atmosfera się rozluźnia. Jak najbardziej mi się to podoba :D Po więcej zapraszam na yt :P


Mój Luby nie zapomniał o piosence - jakże ważnej dla nas szybkiej wersji "Dancing in September" - znacie? Lubicie? Nasz zespół z chęcią zaproponował, że nam to zagra, bo: "po co puszczać takie fajne nuty z płyty??" :) Ah, jak się cieszę, że ich znaleźliśmy!

Powiem szczerze - że jeśli instruktor tańca, którego planujemy znaleźć w najbliższych dniach będzie w stanie dobrać nam ciekawy i nie-sztuczny układ - na sto procent zaserwujemy gościom coś na wesoło. A jak nie - będziemy się deptać przed widownią... 

A jak Wy się zapatrujecie na takie rozwiązania?
Miałybyście/macie stresa przed takim wystąpieniem, czy umiecie dobrze "tańcować"?

22 komentarze:

  1. Sądzę że też bd się bała pierwszego tańca , dobrze że mój chłopak dobrze tańczy , jakoś damy radę :) Jednak tyle osób które bd się w nas wgapiać... straszne. Na niektórych weselach pierwszy taniec tańczą świadkowie i młodzi a czasami nawet rodzice :)

    OdpowiedzUsuń
  2. heheh , napewno nie jest tak zle jak twierdzisz;p takie cos to swietny pomysl niz sztywno zagrana i zatanczona piosenka! z checia zobacze finalny taniec :D ale nie na yt:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak... nam się zachciało lekcji tańca, ale w wyniku kontuzji narzeczonego musieliśmy je przerwać. No i okazało się ostatecznie, że ledwo przedreptaliśmy ten pierwszy taniec, bo niestety ale mój luby w dniu ślubu wsiadając do samochodu skręcił kolano. Oby Was takie "niespodzianki" nie spotkały :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja umiem tańczyć, ale tylko z moim chłopakiem. Z jakimkolwiek innym facetem, czy to wujkiem, bratek, kolegą już mi nie wychodzi :D Pierwszy taniec weselny jednak jeszcze przed nami, ale na pewno będę się nim bardzo denerwować, nie lubię być zbytnio w centrum uwagi :) I raczej nie będzie to wyuczony układ, bo pewnie kroki by nam się pomyliły :D

    OdpowiedzUsuń
  5. ja i mój luby jestesmy dość komiczni tanczac razem..:)
    czasem tez sobie mysle jak to bedzie jesli bedzie slub i weselich?:)
    mimo ze 8 lat razem juz nam stuka nie tanczymy zbyt czesto przy ludziach:D:D:D:D:D:D
    rozumiem Twoj stres:)ale napewno dacie rade we 2woje rażniej nawet tanczac:D:D:D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taz już mam 8 lat zwiazku i slub za 2 tygodnie:)

      Usuń
  6. ojeny, taniec w parze to masakra, ja nie wiem czemu zawsze próbuje prowadzić i NIE UMIEM, no nie umiem inaczej :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja z moim ukochanym chyba pójdziemy na kurs tańca bo wiem co to znaczy ,, szarpać się " naprawdę w tych rozważaniach łącze się z Tobą w bólu ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Pomysł jest zacny, ja na swoim ślubie nie miałam pierwszego tańca...bo moja mama odwaliła go za mnie tańcząc z ... moim mężem ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. o mamo to chyba mój największy stres :D obydwoje mamy po dwie lewe nogi :D o jedynie większa ilość alkoholu sprawia że nie obijamy się o siebie
    na kurs się nie zapisaliśmy bo ot chyba gorzej jeszcze jakbyśmy sztywno próbowali coś odtworzyć patrząc ciągle na nogi niż jak zatańczymy jak umiemy przytulańca ;p chyba nic mnie nie stresuje jak to, że wszyscy będą na to patrzeć ;) hehe
    potem będę się z tego śmiać, ale na razie to masakra

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja też nie umiem tańczyć a mój facet jeszcze bardziej :D a idea tańca na wesoło bardzo mi się podoba i sama chętnie bym się na nią zdecydowała :D a jak nie to zawsze pozostaje Wam taniec-przytulaniec ;>

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie w wolnej chwili:)

    OdpowiedzUsuń
  11. ciężka sprawa z tym pierwszym tańcem:D ciekawa jestem co w końcu wymyślicie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Trudny orzech ale dacie radę:) Ja zawsze stawiam na tango bo ja tańczę a mój mąz niekoniecznie więc ja rządzę a on się dostosowuje :)
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  13. też bym się stresowała pierwszym tańcem, ale macie świetne rozwiązanie! :) a i orkiestra Wam się trafiła.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja bym pewnie umarła na zawał, tańcząc przed rodzinką - nogi i ręce splątałyby mi się w węzeł i runęłabym jak długa na środku sali. Ufffff, jak dobrze, że jeszcze nie muszę się tym martwić :P
    Moi znajomi mieli piękny pierwszy taniec - robili wesele w stylu lat '60 i pierwszy taniec też taki był - bardzo prosty, ale efektowny układ, w którym trochę było tańca "brzusio w brzusio", a trochę takiego w pewnej odległości od siebie. Dodam, że tańczyli w wielkich różowych okularach do jakiejś skocznej, rock&rollowej piosenki- moim zdaniem wyszło sto razy lepiej niż tradycyjne tańce do jakiegoś smętnego "białego misia", podczas których nowożeńcy przylepieni do siebie poruszają się jak muchy w smole.

    OdpowiedzUsuń
  15. jej, boję się tych ślubów, tyle rzeczy do zorganizowania! bałabym się tak tańczyć, chyba wolałabym to sobie odpuścić... albo zatańczyłabym makarenę czy coś :D

    OdpowiedzUsuń
  16. sama złożyłam swój mix piosenek i bedzie taniec na wesoło :) wybraliśmy takie jakie lubimy, jakie pasują (np. daj mi te noc, szalona) wyciełam kilkusekundowe kawałki, złożyłam w całość i wyszło extra. Ale to prezent dla rodziny, wiec na moim blogu do 21 cicho o tym:) Po slubie chcę opisac na blogu jak to zrobiłam, jakich programów użyłam, bo nie każdy musi ograniczać się do yt i tamtych kawałków, a wiedzy mieć nie trzeba żeby złożyć taniec jaki nam pasuje. Mamy ok 20 piosenek po fragmencie i jedną główną (a kiedy będziesz moją żoną Krawczyk). Nie wyobrażam sobie sztucznego, wyuczonego układu. męża poznałam na kursie tańca (30 godzin to nic nie umiem) ale walca załapaliśmy i od tego zaczynamy. I mam ogromne szczęscie, bo oboje tańczymy bez problemu i idziemy na żywioł. Nie potrafię tańczyć: 5 kroków w lewo, obrót, 3 podskoki i tak dalej. Będzie szał i zabawa (szczególnie jak mąz ma tanczyć z druhnami Macho KASA, a ja Studenteczka Etna). Mam też ogromną listę fragmentów piosenek, które pasują:) Na poczatku taniec miał 30 min, potem ucieliśmy do 10:)

    OdpowiedzUsuń
  17. To jedna z najbardziej przerażających mnie części wesela. Być może właśnie przez to, że mam dwie lewe nogi i kiedy tańczę, stanowię zagrożenie dla otoczenia :D Myślę, że takie luźne podejście do tematu sprawdzi się u Was bardziej, niż sztywna przytupajka, którą tylko byście się znudzili ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. :) zdjęcie w nagłówku jest boskie, w tańcu wyglądam równie uroczo :D

    a więc, ja w tańcach w parach jestem sztywna jak deska, zawsze byłam, za to mój mą nie ma za grosz poczucia rytmy, jakby słyszał cos zupełnie innego niż cała reszta ludzi i my ze sobą tańczyć nie będziemy nigdy - ja sztywniara a u niego kazda część ciała tańczy osobno w rytm muzyki którą słyszy tylko on...

    o tak stresa przed pierwszym tańcem miałam gigantycznego, ze 3 miesiące przed ślubem kupiliśmy kilka kursów na dvd (nawet kurs z kasią cichopek i jej lubym) i ćwiczyliśmy - walca, efekty były coraz gorsze, więc postawiliśmy na naturalność na weselu i to był strzał w 10 :)
    przylgnęliśmy do siebie, mąż mi śpiewał do ucha słowa piosenki i jakoś tak świat dookoła przestał istnieć, chwila która nam sen z powiek spędzała okazała sie być magiczna, nawet w uniesieniu kilka udanych obrotów wyszło, także rada starszej cioci - nic na siłe, tak samo jak z butami ;)

    byliśmy tez na weselu gdzie para młoda miała układ choreograficzny - trzy tańce w jednym - chyba walc, rumba i jakies tam coś jeszcze, z całym scenariuszem, wyszło to przekomicznie i goście jeszcze na drugi dzień komentowali ten taniec, co gorsza młody się pogubił i młoda przejęła prowadzenie, cyrk... a po miesiącu wzięli rozwód ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Uwielbiam Twoje poczucie humoru i dystans do samej siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Trafiłam własnie na Twój blog i jestem słodko-różowo oczarowana :) Moją uwagę przykuł zwłaszcza ten wpis, ponieważ problem pierwszego tańca jeszcze kilka tygodni temu dotyczył mnie samej. Oboje z (już) mężem średnio potrafimy tańczyć a już na pewno nie lubimy "publicznych wystąpień", więc wizja początku naszego wesela spędzała nam sen z powiek. Kiedy zastanawialiśmy się co zatańczyć, (- Walc z Amelii? Wejściówka z Piratów z Karaibów? Let's twist again? - Kobieto, nie wydziwiaj, jakieś dwa na jeden wystarczy...) z pomocą niechcący przyszła moja mama: "Co to w ogóle za amerykańskie zwyczaje pff, jakieś pokazy a wszyscy chodzą w kółeczko i klaskają. Dawniej para młoda wychodziła na parkiet, obracała się dwa razy i wszyscy zaczynali tańczyć! I już, wesele!) Rozjaśniły nam się gęby: dlaczego nie? Orkiestra została wcześniej uprzedzona i na weselu wszyscy goście zostali zaproszeni na środek, po czym ze strony orkiestry popłynęła informacja że żadnego pokazu nie będzie tylko para młoda życzy sobie aby ten pierwszy taniec zatańczyć ze wszystkimi gośćmi. WSZYSTKIMI. I to był strzał w 10 :) Wybraliśmy sobie do odtańczenia piosenkę "Wszystko mi mówi że mnie ktoś pokochał" Skaldów - czyli coś co wszyscy znają, lubią i potrafią do tego zatańczyć. Wcześniej poinformowaliśmy znajomych że będzie taki przekręt i ze mają absolutnie wyjść i tańczyć i jeszcze zabierać do tego innych - bez tego by nie wyszło. Byłam już na weselu gdzie też była tego typu akcja ale nikt nie zaczął, bo "ja pierwszy nie pójdę". A tak, sporo osób było uprzedzonych i wiedziało co mają robić i do czego będą tańczyć. I rzeczywiście - wyszło 10 pierwszych, będących w temacie par, a za nimi kolejni i kolejni - co najmniej pół wesela :) Tym sposobem każdy skupiał się na sobie i swoim tańcu, a nie na nas. Myk jest dobry też pod tym względem że większość gości zostaje potem na parkiecie i wesele od razu się rozkręca. Polecam wszystkim którzy się przygotowują do pierwszego tańca :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja osobiście jestem zdania, że taki zabawny układ, wymaga tak naprawdę więcej zaangażowania i umiejętności, niż delikatny, spokojny, klasyczny taniec-przytulaniec. Pytanie tylko, czy z Waszym wyczuciem rytmu jest naprawdę źle, czy po prostu zbyt krytycznie siebie oceniacie? :) Tak, czy inaczej, wynajęcie instruktora jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Doświadczona osoba pomoże wam się odnaleźć i wybrać to, co najbardziej będzie oddawało waszą osobowość :)

    OdpowiedzUsuń

Kłaniam się pięknie w podzięce za każdy komentarz! C;
Pisz śmiało, krytykuj konstruktywnie i dziel się swoją opinią - takie komentarze zawsze czytam chętnie nie tylko ja, ale też inni, którzy tu zaglądają.