Cześć Dziewczyny!
Dziś post z serii ślubnych. Ja sama borykam się z totalnym brakiem kasy, związanym bezpośrednio z tym, że nikt nie chce dać mi pracy :D No dobra, zostało mi jeszcze na koniec kino, ulotki albo znalezienie jakiegoś alfonsa... Ale tak na serio - są tematy, które chciałoby się odwlec jak najdłużej, a trzeba mieć ustalone na już. Mowa zapraszaniu gości, a jeśli chodzi o tę kwestię, mogę Wam z czystym sercem polecić konkretnie TEN post u maxcom, która prowadzi szalenie ciekawe serie postów ślubnych :)
Istnieją schematy, które łatwo znaleźć w internecie i niektóre z nich naprawdę mogą być pomocne w niektórych przypadkach. Jednak każdy z nas jest inny i nie zawsze może dopasować się idealnie do danego szablonu wyznaczonego przez innego człowieka. Są kwestie sporne, są jakieś umowy, albo światopoglądy, które zawsze dzielą.
Ja chciałam poruszyć tylko cztery kwestie, w których albo spotykam się ze zdziwieniem, albo sama nie wiem co robić?
1. ZAPRASZANIE SĄSIADÓW
Wiecie, u mnie na weselu nie będzie sąsiadów :) Nie mamy tak bliskich "znajomych zza płotu" żeby dopisywać ich do listy gości naszego wielkiego przyjęcia. I ktoś może się obruszyć, że po co w ogóle sąsiad? Ja sama tego nie doświadczyłam, ale znajoma mamy, dajmy na to Pani Kalafiorowa mieszka w bloku a wyprowadziła się z mężem dawno temu spod Mazur. Z rodziną widuje się sporadycznie, na święta - ale za to z sąsiadką zakolegowała się na dobre i żyją prawie jak siostry. Czas wspólnie spędzony łączy czasem bardziej niż rzekome więzy krwi. I córka Pani Kalafiorowej na wesele zaprosi tą właśnie sąsiadkę, a jakiejśtam ciotki spod Mazur już nie - bo widziała ją raptem parę razy i nie utrzymuje większego kontaktu. I rozumiem to.
Powiedziałam, że sąsiadów nie będzie. Będzie za to znajoma mamy, Pani Dobra ze swoją rodziną, która tak się wpasowała się do naszej rodziny, że jej dzieci są mi bliższe niż niejeden kuzyn i nie wyobrażam sobie bez nich świętować w ten Wielki Dzień.
2. ZAPRASZANIE DZIECI
Nie wiem jak u innych, ale w mojej rodzinie jest taka niepisana umowa w - owszem, rodziców zaprasza się z dziećmi, ale raczej mniejszych dzieci na imprezę się nie bierze. I mówiąc tu dzieci mam na myśli maluchy, takie do 5 lat. Takie dziecko, jeśli nie znajdzie kompana to najzwyczajniej na świecie szybko się znudzi. Trzeba będzie za nim gonić i szukać mu atrakcji. A mniejsze jeszcze zabawiać na rękach, położyć spać wcześniej. To ani dla niego dobre, bo maluch się zmęczy, ani dla rodziców, którzy nic się nie wybawią. Owszem, super jest mieć wspomnienia z wesela z maluchem, wspólne zdjęcia, ale coś za coś. Jeśli dziecko jest już bardziej samodzielne i będzie mieć towarzystwo - i ono ma możliwość fajnie się bawić.
Co rodzina to zwyczaj. U mnie jeśli ktoś ma możliwość, bo impreza jest organizowana niedaleko od domu, to bierze dzieciaka na parę godzin, albo do północy, a potem odwozi do domu. Myślę, że to sprawa bardzo indywidualna.
My na naszym weselu nie będziemy mieć dużo dzieci (takich w wieku 5-14) o ile w ogóle jakiś maluch się zjawi. Dlatego będą balony w razie "wu" ale nie przewidujemy żadnych atrakcji i chwała Bogu, nie trzeba myśleć o kolejnym wydatku :)
Choć jeśli ktoś ma rodzinę bogatą w młodsze pokolenie i wie, że rodzina jest jak najbardziej za chodzeniem na wesela z dziećmi można wtedy pomyśleć o wodzirejach-opiekunkach, stoliku dla młodszych, stoliku ze słodyczami, pokoju do zabaw, specjalnych zabawach w trakcie wesela. Tu oglądałam tylko na płycie koleżanki jak przez około godzinę był czas dla dzieci i orkiestra grała kaczuchy, były zawody balonowe i taczki. Dzieci miały ubaw, a rodzice chwilę na pogaduchy, lub stali w kółku robiąc zdjęcia pociechom.
Jeśli orkiestra jest dogadana - taki program for Kids wplecie w plan całego wesela. Za inne rzeczy trzeba zapłacić...
3. ZAPRASZANIE ROZWIEDZIONYCH PAR
To chyba najtrudniejsze z decyzji. Nikt o tym nie chce mówić, samych zainteresowanych głupio pytać. Jak się zachować w takich sytuacjach? I u nas zdarzyło się, że najzwyczajniej Panu Łysemu z Panią Blond po prostu nie wyszło. Ale u mnie w rodzinie utrzymywało się kontakt i z jedną drugą stroną, których drogi się rozeszły. Na poprzednim weselu proszeni byli oboje - Pan Łysy ze swoją nową żoną, oraz Pani Blond z osobą towarzyszącą, jednak przyszła sama. Był płacz, wiele niemiłych sytuacji i zawistne spojrzenia. W takich przypadkach ani ja nic nie powiem, ani żaden poradnik nie doradzi nam w 100% jak zapraszać. Wszystko zależy od kontaktu, związania i przede wszystkim wyczucia sytuacji. Ja ani z Panią Blond ani z Panem Łysym kontaktu od tamtego czasu(4 lata) nie utrzymywałam. Nie odpowiadali na wiadomości ani kartki świąteczne - dla mnie sytuacja jasna - na liście gości ich nie znajdę.
To jest dopiero temat rzeka! Pokłóciłaś się parę lat temu na śmierć z ciotką i do tej pory się nie odzywałyście. Nie jest to drobna kłótnia i nie wybaczysz jej do końca życia tego jak zbluzgała Ciebie, całą Twoją rodzinę i jeszcze uważa, że ....................... (w miejsce kropek wstaw to, co obraziłoby Cię najbardziej). Z jednej strony słyszysz głosy matki, że to najbliższa ciotka, że wypada się pogodzić w takim dniu. Z drugiej strony obrażona babcia nie chce jej widzieć na oczy i daje ultimatum, że jak ciotka zostanie zaproszona to ona na wesele NIE przyjdzie. Potem znów słyszysz, że należy dać wolną rękę rodzicom, bo to oni płacą, więc niech decydują.Wszystko to niestety zamiast pomóc - przeszkadza. Wiadomo, każdy ma swoje spojrzenie na sprawę. Jeden powie, że wyolbrzymia się problem, drugi, że to już nie rodzina.
Ja sama mam takiego rodzynka i pojęcia nie mam zielonego co z tym zrobić.
Wiem jedno - zaproszę czy nie - tak, czy tak będzie źle.
Okropnie mnie interesuje co Wy o tym myślicie?
Oczywiście możecie się ze mną nie zgadzać, tak jak napisałam - co rodzina to zwyczaj i przekonania. Dlatego ogromnie proszę o Wasze przemyślenia, zwłaszcza w punkcie 4 :)
Buziaki!
PS. Na dole strony pojawił się mały dodatek odliczający dni do Wielkiego Dnia. Stworzony dzięki daisypath będzie teraz mi umilał wchodzenie na bloga ;)
PS. Na dole strony pojawił się mały dodatek odliczający dni do Wielkiego Dnia. Stworzony dzięki daisypath będzie teraz mi umilał wchodzenie na bloga ;)
Również szykuję się do ślubu, fajnie napisany post ;)
OdpowiedzUsuńJedynie nie zgadzam się z tematem dzieci, myślę, że to indywidualna sprawa rodziców, czy przyjdą z dziećmi czy zostawią maluchy z kimś ;) albo wezmą tylko na poprawiny (u mnie wesele dwu dniowe) :P
A no to impreza full wypas! U mnie tylko jednodniowe. No i tak już jakoś się utarło i zostało jak napisałam :)
Usuńjak wybiegam myślami w przyszłość myśląc o zalegalizowaniu związku z moim lubym, to myślałam tylko o tym jak liczną mam rodzinę, a tu jeszcze takie problemy mogą dojść:D
OdpowiedzUsuńja też myślałam o tym jak rozległe mamy rodziny, dopiero jak przyszło spisać i rozmyślać jak to ogarnąć - wyszło szydło z worka :)
Usuńjej, ile trudnych tematow :) nie znosze zapraszac ludzi, ciezko rozegrac sprawy "chce zaprosic ja, ale jak zapraszam ja, to musze zaprosic tez 5 innych osob, choc wcale tego nie chce" ;) dzieci mnie przerazaja.
OdpowiedzUsuńDokładnie - to takie małe domino zapraszanych :) jak pan X to jeszcze jego żona, 4 dzieci i dwie osoby towarzyszące bo dzieci dorosłe i zaręczone xD
Usuńteż mam miarkę ślubną. to tylko 19 dni! Panika pomału:) Cieszę się, że Ciebie zainspirowałam moim wpisem, ale za to Ty napisałaś o takich rzeczach jakich ja u siebie nie mam, bo nikt się nie rozwiódł. I nawet nie pomyślałam o takim problemie.
OdpowiedzUsuńZa to mam wujka, który na nas się wypią. Dostał dom od dziadków (swoich rodziców) i tyle go widzieli. Od lat nie odwiedzał. Moja siostra zapraszała go na swój ślub, bo to chrzestny i WYPADA. Nie przyszedł, ale dzień przed potwierdzał ze będzie z 5 osobową rodziną. I przed moim slubem była wojna, bo moja mama nie chciałą brata widzieć na oczy, ale dziadkowie tak i to bardzo. Miałam straszny problem czy uszczęśliwić staruszków wbrew sobie ( mam tego człowieka w nosie) i mamie czy dać radość mamie i nie zapraszać, ale dziadkowie będą przeżywać. Tyle nerwów nie miałam z nikim innym, ale zaprosiłam. Dziadkowie nie są wieczni i niech się cieszą, może znowu wujek nie przyjdzie i problem sam się rozwiąże?
Jej faktycznie! Moja miarka ma jeszcze sporo czasu, ale Twoja... już tak niewiele! :)
UsuńNaprawdę świetnie się czyta o czymś, co samemu wypada przemyśleć i ciesze się, że napisałaś swoje posty. No i widzę, że taką sytuację skłócenia znasz i podjęłaś decyzję. Ciekawa jestem czy tym razem przyjdzie? Eh, ja muszę jeszcze przemyśleć - mam trochę czasu :)
Czytam te twoje rozważania i czytam i powiem Ci że coraz bardziej zaczyna przerażać mnie temat ślubu, a mnie to też nie długo czeka... ;D
OdpowiedzUsuńwiesz co Ci poprawi humor ? książka ,,Autobiografia grubej panny młodej"
Jest genialna ;)
Haha, pierwsze słyszę o tej książce :)
Usuńniech Cię nie przeraża, to fajna sprawa tylko detale są męczące. Jak ktoś jest zdecydowaną osobą to nie ma z tym problemu ;)
już szukam co to za ksiązka:)
Usuńmy na zaproszeniach pisaliśmy bez dzieci :) ale dwójka przychodzi z dziećmi ale sami opiekują się maluchami :)
OdpowiedzUsuńco do Cioci - jeśli przez x lat nie udało się pogodzić to ja bym odpuściła, pomijając już jak ją zaprosić skoro jesteście skłócone - listem, czy iść i wręczyć
No właśnie... mieszka w mieście obok i iść udając że wszystko ok i "chciałabym żebyś była w tym jakże ważnym dla mnie dniu" ??? to mnie dręczy...
Usuńja bardzo nie lubię takich nieszczerych sytuacji :) życzę pozytywnego rozwiązania do tego czasu
UsuńU mnie było bardzo mało dzieci, 4 dziewczynki z mojej rodziny i jeden chłopczyk ze strony męża (w wieku 6-14 lat), dzieci dobrze się bawiły i były na weselu tyle czasu ile ich rodzice mimo, że nie zorganizowaliśmy żadnych atrakcji specjalnie "for Kids" nawet balonów nie mieliśmy, jakiś jeden się przyplątał. Rozwiedzionych par nie było więc nie miałam tego problemu, skłóconych też nie było. Bracia mojego męża, których żony za sobą nie przepadają po prostu usiedli w pewnej odległości i po kłopocie :)
OdpowiedzUsuńA no to sprawa rozwiązana :) u mnie też siedzieli na drugich końcach sali, jednak chodząc tu i ówdzie... no nie uniknęło się.
UsuńA co do dzieciaków - tylko pogratulować, że tak długo wytrzymały - zabawa naprawdę musiała być świetna! :)
ja takich problemów miec nie bede zapewne , ale rzeczywiscie nei ppomyslalam ze to w niektorych przypadkach moze byc az tak trudne;)
OdpowiedzUsuńU mnie ślub za niecały miesiąc, więc goście już pozapraszani, ale powiem szczerze, że tworzenie listy to jedna z cięższych spraw jeżeli chodzi o organizację wesela ;)
OdpowiedzUsuńpodpisuję się :) a potem jej skonsultowanie z rodzicami :)
UsuńAhh te dylematy, już za mną, i co do punktu 4 nie mam nic w sumie do poradzenia u nas raczej zgoda... Nam tylko wciskali osoby na ślub, a nasza decyzja w sumie zapadła taka "czym mniej tym lepiej" i pozostaliśmy w gronie, rodzice, dziadkowie, i chrzestni, bo żeśmy się doszli do wniosku, że nie możemy zrobić ślubu typu "tylko my i świadkowie" bo się na serio po obrażają i tyle z tego będzie, więc właściwie dla nich wszystkich ślub był robiony...
OdpowiedzUsuńTu wszystko musi być przemyślane i najlepsze są kompromisy. Ja jednak nie wyobrażam sobie wesela bez dzieci... to są fantastyczni goście - oczywiście "kłopot" dla rodziców, ale tak to już jest. Słyszałam, że na weselach zawsze jest dla nich jakaś specjalna atrakcja, miś Puchatek, myszka Miki, ale to już wg uznania, życzę radości z zapraszania :)
OdpowiedzUsuńJa na szczęście już po ślubie i na szczęście organizacją zajął się Mąż, ja tylko doradzałam, bo nie miałam do tego nerwów właśnie ze względu na te wszystkie kogo, jak i po co :)
OdpowiedzUsuńA i wyszło chyba dobrze :) W szoku trochę, więc nie za wiele pamiętam, My na pewno byliśmy mega zadowolenie, i w dodatku pięknie wyglądaliśmy, bo tym akurat zajęłam się ja :D
xoxo
świetny post
Ja idę 14 września na wesele koleżanki :D. Co do pracy... mnie jakoś też nikt nie chce :P
OdpowiedzUsuńCo do ostatniego punktu to ciężko powiedzieć oO ja bym raczej nie zaprosiła, ale to kwestia mocno indywidualna;>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie w wolnej chwili:)