wtorek, 23 października 2012

A gdy kobieta ma...wora?

No cóż, jest taka sytuacja, a nawet dwa wory – pod oczami:)
Wiele osób boryka się z problemem cieni pod oczami. Mówiąc wiele osób mam na mysli siebie na czele, choć czytając blogowe artykuły i fora dla zdesperowanych można zauważyć, że jest to dość  częsty temat.
Głównie sińce pod oczami(nie wiem, określenie „sińce” jest dla mnie dużo gorsze niż „wory”, sama nie wiem czemu?:P) spowodowane są brakiem snu, problemem z nerkami, złym odżywianiem, przemęczeniem, alergią, bądź innymi czynnikami, których wyeliminowanie pozwoli nam się cieszyć piękną skórą w okolicach oczu.
Ja niestety należę do tej mniejszej grupki osób, których cienie pod oczami to szara codzienność i jest uwarunkowana genetycznie. Miała ją moja prababcia, babcia, ciotka, tata,  mam i ja.

       * CZY COŚ MOŻNA Z TYM ZROBIĆ? *       


Niestety, raczej nie. Ewentualnie wizyta u lekarza od medycyny estetycznej, gdzie wstrzykną nam wypełniacz w feralne okolice. Zabiegi takie mają różne ceny i wahają się w granicach 700-1500 złotych. A samemu co można zrobić? Prócz zminimalizowania widoczności i używania kosmetyków kryjących niewiele. W moim przypadku jak dowiedziałam się u doktora(bo oczywiście najpierw musiałam przejść serie zabiegów, żeby wykluczyć inne przyczyny dla moich „sińców”) dowiedziałam się, że po prostu w tym miejscu mam za mało tłuszczu(!) a skóra jest jeszcze cieńsza i delikatniejsza. Dlatego też prócz cieni mam charakterystyczny „spadek” w miejscu gdzie skóra zatrzymuje się na kości. Taka linia dla spływających łez. Żaden krem do tej pory ani nie rozświetlił, ani nie zlikwidował cieni. Szukam więc kosmetyków kolorowych które kryły by najlepiej.


Dla porównania zdjęcie bez makijażu sprzed paru lat i z odpowiednio nałożonym korektorem. Wciąż widoczna jest linia spadku tłuszczu pod okiem(teraz nie dziwie się, że mnie przezywali „narkoman” :) choć wtedy nie było mi do śmiechu)

bezmakijażowy monster
Po odpowiedniej procedurze kryjącej - wciąż jak i zawsze widoczne kreseczki...:(

        * PIELĘGNACJA *        

Pierwszym krokiem jeśli chodzi o pielęgnacje jest ogórek. Pokrojone i schłodzone plasterki ogórka szklarniowego (razem ze skórką) nakładam na 10-15minut na oczy.

Następnie zmywam chłodną wodą i nakładam krem pod oczy. Aktualnie jest to OEPAROL i  regenerujący pod oczy z nasionami z wiesiołka, który mam od około dwóch miesięcy i sprawdza się nawet nie najgorzej. Zachęciło mnie że zawiera tłoczony na zimno olej z wiesiołka. Mogę mu dać spokojnie ocenę 4,5 / 6 za nawilżanie i odżywianie no i wydajność. 


Następnie po nałożeniu podkładu zabieram się za korektor. W ostatnim czasie używałam BELLA kryjącej w sztyfcie i PEASE rozświetlającego. Bella jest bardzo twarda i mimo, ze świetnie kryje i jest tania, to dłuższe stosowanie mogłoby Podrazie skórę wokół oczu. Ale na imprezę jak najbardziej. PEASE używam na co dzień, mimo że w sztyfcie jest bardziej kremowy i łatwiej się rozprowadza. Jedyne co mi przeszkadza, że po nałożeniu rano, przez cały dzień jakoś się wchłonie i krycie jest minimalne.
Wielkie rozczarowanie jeśli chodzi o ASTOR. Dostałam go w prezencie od mamy na gwiazdkę, bo „wyczytała”, że dla skóry pod oczy najlepsze są kremowe i płynne korektory, więc postanowiła zainwestować te trzy dychy w porządny korektor dobrej firmy. Kosmetyku nie dało się nałożyć, nic nie krył, zacinała się pompka. Ledwo go zużyłam… Największa klapa jeśli chodzi o korektory :) Bardzo mnie zraził do kremowych korektorów i na pewno nie szybko do nich wrócę.
Wieczorem po zmyciu twarzy mieszam delikatny Rossmanowy peeling SYNERGEN’a z odrobiną jogurtu naturalnego, śmietany, czasem oleju i  krótko masuje skórę wokół oczu i oczywiście nakładam kolejną porcję kremu pod oczy. Na razie tyle mi wystarcza, choć wiem, że przemęczam skórę kosmetykami. Jednak bez ich użycia wyglądam jak pobita :)


Mój plan codziennej pielęgnacji wzbogaciłam ostatnio o nowy krem(wypatrzyłam bardzo fajne produkty o ciekawym składzie w cenie do 7złotych w Zdrowej Żywności). FLOS LEK ze świetlikiem lekarskim i aloesem, który łagodzi podrażnienia spowodowane działaniami kosmetycznymi Czy i jak się sprawdzą – dam znać :)

kremowy Oeparol i żelowkowy Flos Lek

A co do bardziej przyziemnych akademickich spraw – dziś na seminarium mój były promotor rozmawiał o… blogach! :) I tym, że blogerzy są nowszym pokoleniem „two point zero, and the Rest is just one point zero, because they just make use of information without being productive” :D
No cóż, przypisał nam etykiety „2.0” i „1.0” ale dalej nie wiemy co z naszymi pytaniami badawczymi :D A dlaczego tak się podniecał blogami? Bo sam go prowadzi:) Eh, wykładowca – też człowiek. Choć jako teoretyczny przyszły nauczyciel wiem, że dzieci tez będą mnie postrzegać jako dziwną i antyspołeczna kreaturę. Mam dziś głowę nabuzowaną notatkami z Teaching English to Young Learners i wszystkim co z tym związane.
Ach, ten rok będzie baaaardzo ciężki. Mimo, że temat mojej pracy nie jest tak twórczy, jak zawsze planowałam :) 

3 komentarze:

  1. Mam tan problem... Ja słyszałam jeszcze, że cienie pod oczami można zredukować... Ta dam: zaparzonymi torebkami od herbaty! Na mnie zadziałało, choć miałam opory przed ich użyciem, ogórek natomiast nasilił mi sińce...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oo, a mi torebki nic nie dawały, więc pokusiłam się o ogórka. :) widać na każdego coś innego :)

      Usuń

Kłaniam się pięknie w podzięce za każdy komentarz! C;
Pisz śmiało, krytykuj konstruktywnie i dziel się swoją opinią - takie komentarze zawsze czytam chętnie nie tylko ja, ale też inni, którzy tu zaglądają.