Cześć Dziewczyny!
W poście dotyczącym bitwy o piękniejszą skórę wspominałam dużo o produktach katologowych od AVON. Tak jak mówiłam - nie zwróciłabym na te produkty pewnie uwagi, gdyby nie moja pani dermatolog, która ciepło się o nich wypowiadała :) Dziś więc chciałam przybliżyć Wam trzy kosmetyki, które zadomowiły się w mojej łazience i o tym jak na mnie działają.
Dopiero w tym roku po wizycie w gabinecie wspomnianej pani DR usłyszałam, żeby sobie stosować ten żel gdy skończy mi się Klindacin T, bo ta seria AVONu jest (uwaga cytuję): "bardzo fajna". Więc dlaczego nie nabyć czegoś, co lekarz któremu ufam opisuje jako FAJNE?
Tak żel trafił w moje ręce i ląduję na zmianach skórnych gdy czuję, że coś zamierza wyjść, gdy już wyjdzie, albo gdy wyjść nie chce. Wysusza mi zmiany wypryskowe, jednocześnie jest bardzo precyzyjny i nie muszę się obawiać, że nabawię się po nim suchych skórek. Żel jest przezroczysty i tworzy taką powłoczkę, które sama w trakcie nocy odchodzi wraz z moim nieustannym wierceniem się i wycieraniem twarzy o poduszkę. No i tak, właśnie aplikuję go na noc i zazwyczaj po nocy "niespodzianka" jest albo ledwo widoczna, albo znacznie zmniejszona. Nie podrażnił mnie, jest bardzo wydajny i kosztuje około 10 złotych.
Kolejnym produktem jest Krem 2w1:redukcja pryszczy i nawilżanie. Ma on za zadanie nie tylko zlikwidować problem powstawania nowych pryszczy, ale także pomóc w redukcji tych już powstałych. I co w tym takiego nietypowego? Otóż jako posiadaczka suchej skóry unikam nakładania tego typu preparatów na całą twarz. Najchętniej decyduję się na punktowe żele(jak wyżej) obawiając się przesuszenia. Jednak ciekawość mnie zżerała więc zaczęłam stosować. I znów Krem 2w1 okazał się zamiennikiem dla antybakteryjnego preparatu AcneMAT. Krem ma lekką, wodnistą konsystencję, koloru rozwodnionego białego(lub jak stwierdziła to dość dobitnie moja koleżanka jest to kolor typowo sztucznej spermy używanej w filmach porno...) i dość szybko się wchłania.
Zalecenia są, by na początku stosować go tylko raz dziennie, a potem nawet 2, lub 3 razy. Ja pozostałam przy jednorazowej aplikacji rano lub wieczorem. Wszystko zależy od tego jak bardzo się spieszę rano :) A jak działanie? Przede wszystkim moje ogromne zdziwienie, bo krem nie spowodował u mnie żadnego przesuszenia(ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu!). Wierzę, że jego regularne stosowanie w połączeniu ze zmianą pielęgnacji ma wpływ na zastopowanie powstawania małych krostek, które nękały co chwilę moją brodę.
Jedyny minus za opakowanie. Przy takiej lejącej konsystencji często ubabram sobie wszystko dookoła (a mam już trzecie opakowanie) i jest to trochę irytujące...
Trzecim i ostatnim w moich dotychczasowych zbiorach jest mój zdecydowany faworyt, czyli produkt 3w1: żel myjący, peeling i maseczka. Nie lubię gdy coś określa się mianem 10w1, ale skusiło mnie 1.opakowanie z serduszkami (no tak, dorosłość:P), 2.pozytywne zaskoczenie jego braćmi. I tak wpadł w moje ręce. Nie wiedziałam, czy stosować go jako maskę, peeling, czy żel. Peeling i żel można stosować codziennie, a maskę raz na tydzień, więc postanowiłam go używać raz na tydzień jako... wszystko :D Krem ten ma duży otwór i gęstą konsystencję a w kremowej mazi są niebieskawe kuleczki peelingujące. Ja po demakijażu nakładałam trochę preparatu na twarz i masowałam delikatnie przez około minutę. Potem zostawiałam wszystko na opisane 3 minuty i... zamarłam. Gdy kosmetyk zaczął zasychać moja twarz jakby zamarzała. Przedziwne uczucie chłodu ogarniało każdy centymetr potraktowany mazidłem. Postanowiłam wytrzymać modląc się, żeby podczas zmywania nie być całą czerwoną, albo w chrostach uczuleniowych. Nic takiego całe szczęście się nie stało.
Po zmyciu twarz była niesamowicie gładka, jak po żadnym innym peelingu, pory które dają się we znaki na policzku delikatnie się zwężyły, a moja twarz była cudownie odświeżona. Od tamtego momentu już się nie boję, tylko z przyjemnością nakładam chłodzący preparat na ryjek. Naprawdę jest to też swego rodzaju terapia :D
Kosmetyk ten zawiera kwas alfahydroksylowy i nie powinno się po jego stosowaniu eksponować skóry na słońce + stosowanie filtra jak najbardziej wskazane.
Podsumowując: całą trojkę bardzo polubiłam i mam nadzieję, że ich formuła nie zmieni się za szybko. Chciałam jeszcze podkreślić, że moje problemy ze skórą to na chwilę obecną, po wdrożeniu intensywnej pielęgnacji, powyższych kosmetyków + Klindacin, AcneMat oraz niezastąpione ręczniki papierowe - również w czasie okresu(gdzie powstawały niezliczone pokłady niedoskonałości) nie mam żadnego problemu z niespodziankami :)
A Wy tak samo jak ja jesteście/byłyście uprzedzone do katalogowych kosmetyków? :)
zdecydowanie byłam uprzedzona...
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja mnie zaskakuje i kusi, by ich wypróbować. na razie jednak zaopatrzona jestem w boskie trio effaclarowe z la roche posay i pierwsze tygodnie są oszałamiające :) jak je wykończę i problem wróci to na pewno spróbuję tcyh zachwalanych przez Ciebie perełek!
dzięki!
1 i ostatni mam :) a pierwszego to właśnie sama nie wiem co do tej pory powiedzieć jeszcze nie do końca się przekonałam a 3 uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńNie jestem uprzedzona do katalogowych kosmetyków, niektóre są całkiem ok :). Tą serią mnie znów zaciekawiłaś i jak znajdę konsultantkę to pewnie się skuszę :D
OdpowiedzUsuńnie zmagam się z wypryskami, więc raczej się nie skuszę, ale wyglądają zacnie :3
OdpowiedzUsuńŻelu punktowego nie miałam, ale mam żel i jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuńBardzo ostrożnie podchodzę do katalogowych kosmetyków, ale na ten zestaw może się skuszę przy najbliższej okazji - o ile będę miała taką możliwość :)
OdpowiedzUsuńpolecam jeszcze maseczkę głęboko oczyszczającą pory:)
OdpowiedzUsuń