czwartek, 18 października 2012

Wodzona na pokuszenie!

Ach blogowy świat! Przez wszystkie kuszące dziewczyny ciągle mam ochotę coś sobie kupić… A gdy już kupię to okazuje się jeszcze gorzej :D Ostatnio dostałam od mamy w prezencie olej kokosowy, o którym tyle jej mówiłam, a który znalazła przypadkowo w swoim sklepie ze Zdrowa Żywnością.  

Mój przyjaciel mieści się w ręce (bez skojarzeń...!! :)
Z racji tego, że namiętnie się nim nacieram dwa razy dziennie, czuję niepohamowane zapotrzebowanie na żarcie kokosu. Nie, to już nie jest chęć zjedzenia, czy też słodkiego posmakowania – to jest żądza żarcia! Zapach kokosowy chodził za mną wszędzie, na włosowych blogach, wszędzie kokosowe maski, peelingi, cholera jasna... Ale kulminację moich codziennych rozterek przeżyłam czytając wpis u Kasi  która niesamowicie barwnie musiała opisać kokosową kulkę… Tego było za wiele! Na następny dzień pojechałam do sklepu po składniki i dziś w końcu zrobiłam sobie moje ukochane, ulubione ciasto – Rafaello… Chwilowo po wyjedzeniu masy i skosztowaniu kawałka czuje się zaspokojona :) Szukałam na Internecie przepisu, ale nie znalazłam dokładnie takiego jak mój, stwierdziłam więc, że kulinarna notka nie zaszkodzi :) Jedziemy!


*** RAFAELLO ***

     Do BISZKOPTU:     
 6 jajek
1 szklanka cukru
1 szklanka mąki
 Pół szklanki mąki ziemniaczanej
1-2 łyżeczki proszku do pieczenia

No i bez filozofii – najpierw ubijamy białka z szczyptą soli, potem dodajemy żółtka, potem cukier no i mąki i proszek. Osobiście zauważyłam, że ciasto jest dużo lepsze, gdy mąkę jedną i druga uprzednio przesiejemy przez sitko dopiero dodamy do jajek i cukru :)
Masę na dużą brytfankę i około 25 minut w nagrzanym piekarniku się piecze.

     Do MASY:     

3 szklanki mleka
1 szklanka cukru
1 szklanka mąki
1 cukier wanilinowy
1 margaryna
Paczka całych migdałów (20dag)

1. Najpierw wrzucam migdały do jakiegoś kubeczka i zalewam wrzątkiem. Gdy ostygną to obieram z brązowych skórek(lubią wtedy skakać po całej kuchni!) i Blenderem lub an maszynce je rozdrabniam. Są soczyste i pyszne! Takie(o ile ich nie zjem:P ) czekają prawie na sam koniec.

2. Teraz zrobimy budyń po domowemu.

Do garnka wlewamy 1,5 szklanki mleka, cukier i cukier wanilinowy. Gotujemy.
W tym czasie w osobnym pojemniczku mieszamy pozostałe 1,5 szklanki mleka z mąką. Dobrze wymieszane wlewamy na GOTUJĄCY się roztwór mleka z cukrem. Mieszamy aż zrobi się budyń :) Odstawiamy sobie do ostygnięcia.
Gdy ostygnie budyń należy utrzeć z margaryną i dodać migdały. Masę dobrze jest schowac na chwilę do lodówki.

Placek powinien się już upiec, więc musi ostygnąć. W tym czasie można przygotować kokos.

     Do KOKOSU:     
2 łyżki cukru
2 łyżki margaryny
20dag (mniej spokojnie tez wystarczy) kokosu

Margarynę rozpuszczamy, wsypujemy kokos i posypujemy cukrem(ja lubię dać więcej :P). Mieszamy prażąc na złotawy kolor, lub lekko przypalając dla lubiących taki kokos :)

Placek nam ostygł, więc trzeba go przekroić na pół i tu w całym pieczeniu zawsze mam największy problem. Ale… Po przekrojeniu hojnie pakujemy masę z lodówki pomiędzy obie warstwy placka, zostawiając troszkę, żeby posmarować górę. Na górę wystarczy tylko troszkę, ażeby nasz kokos się mógł przykleić i nie odpaść(i tak skurczybyk będzie to robił!).

Wyjadanie masy dozwolone dopiero po skończeniu placka!:)

I tak oto powstaje mój raj na ziemi :)
Nie wiem, może nie wygląda apetycznie, jest niewyrośnięty i na pewno wyjdzie trochę inaczej(mój jest dziwny, bo robiłam go z mamy mąki – bezglutenowej. Ona jest chora i nie może innej, a ta dziwna bez glutenu nie chce wyrastać i wszystko z niej jest jakieś takie bielsze i mniej smaczne, ale cóż, na chorobę nic nie poradzimy!)

FINITO! 
Polecam wypróbować jeśli czujecie kokosowe zapędy! Ja go kocham(przynajmniej w tej wersji, bo próbowałam już innych i nie zawsze Rafaello = Rafaello) , a jeśli chodzi o czas, to jest to szybki placek, jedynie co to trzeba czekać na stygnięcie, a tak po dwóch godzinach jemy już po kawałku:) A co tam, że jedzenie na noc jest niezdrowe…

Ponadto przeżyłam dziś rozstrój emocjonalny, gdyż okazało się, że muszę musowo nosić okulary… tak bardzo nie chciałam, że poczułam się jak dziecko i miałam ochotę tupać i płakać krzycząc: „Nie będę nosić okularów!!” na całą przychodnię… Nie dość, że jutro je odbieram i od jutra zacznę oglądać świat z innej perspektywy, to jeszcze za wszystkie badania i trele morele zostałam całkowicie oskubana z pieniążków… Ach… :(

Trzymajcie się cieplutko!

5 komentarzy:

  1. O goooosh, teraz to Ty wodzisz nas na pokuszenie! Akurat mam taką ochotę na coś słodkiego...
    Tego przepisu nie znam, ale w podobny sposób moja mama robi tort Rafaello- uwielbiam to ciacho i mam właśnie ochotę biec do sklepu po składniki i zrobić sobie takie... Albo przynajmniej pralinki Rafaello kupić :P

    OdpowiedzUsuń
  2. zrobiłam wczoraj to ciasto :)zazwyczaj jeszcze ponczuję trochę biszkopt przed nałożeniem masy:) Twoje pysznie wygląda :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Picola, widziałam Twoje makijaże u Trustmyself - ten inspirowany Gagą powalił mnie na łopatki- boski!

    OdpowiedzUsuń
  4. No teraz to mi zrobiłaś strasznego smaka:D

    OdpowiedzUsuń

Kłaniam się pięknie w podzięce za każdy komentarz! C;
Pisz śmiało, krytykuj konstruktywnie i dziel się swoją opinią - takie komentarze zawsze czytam chętnie nie tylko ja, ale też inni, którzy tu zaglądają.