Cześć dziewczyny!
UF! Tak, mogę powiedzieć jedno wielkie: "uf"...
Mój organizm reaguje na każdy stres ogromnym wysypem pryszczycy niepospolitej na twarzy. Gdy z każdym dniem zbliżającym mnie do spotkania moich rodziców z rodzicami Ukochanego pojawiała się na twarzy nowa niespodzianka - wiedziałam, że się podświadomie stresuje.
I nie wystarczyło wmawianie sobie: "że co ma pójść źle?", "obie pary są fajne i normalne", "nikt nie jest nastawiony wrogo"...
Podświadomie mój uparty mózg wiedział swoje i zafundował mi piękną wysypkę (aż nie chcę myśleć, co będzie przed ślubem!!!!)
Ja do przyszłych teściów przyjechałam dzień wcześniej pomóc przyszłej Pani Mamie w kuchni. Pomóc w kuchni, bo moja mama musi żyć na diecie bezglutenowej [ pisałam o tej chorobie i innych niemiłych rzeczach z nią związanych TU], więc przybyłam z odwetem i produktami bezglutenowymi, aby upiec babeczki i inne pyszności :)
I dopiero gdy czekałam w oknie wypatrując WŁASNYCH RODZICÓW z bolącą od rana głową i trzęsącymi nogami - przyznałam się sama sobie:
"Kuźwa! Denerwuje się!"
Jak się okazało, oczywiście nie potrzebnie...
Rodzice też byli zdenerwowani, ale szybko okazało się, że po prostu ja i mój Luby dobraliśmy się pod względem charakteru, a nasi rodziciele reprezentują podobne podejścia. Popołudnie (i wieczór) minęło niezwykle miło i... rodzinnie:)
Niestety moje drogie, nie mam dla Was żadnej błyskotliwej recenzji, nie miałam ostatnio czasu nawet na to, by zmyć poodpryskiwany lakier sprzed tygodnia, nie mówiąc już o twórczych ekspresjach. W ogóle, Nadine pisała o braku czasu i poczułam się, jakby to było o mnie.
Ostatnie parę minut dla siebie miałam... dziś w Krakowie, gdy czekałam 4 minuty na przesiadkę i stałam tak bezproduktywnie wpatrując się w chmury na niebie, totalnie bezmózga.
Po tylu nerwach związanych z przygotowaniami, oczekiwaniem i całym rozgardiaszem związanym z "spotkaniem swatów" potrzebuję jakiegoś reseta, żeby wrócić do jakiegoś intensywnego trybu pracy.
Żeby nie było tu smutno wrzucę zdjęcia z opisywanej "imprezy" na której znalazły się i króliczki :) Przecudne, przemiłe i puchate ;)
Mam nadzieję, że najbliższe dni przyniosą trochę wytchnienia :)
I Wam tego życzę!
(Jeśli macie jakieś sposoby na to jak NIE nabawić się stresowej pryszczycy przed ważnym dniem, np. swoim ślubem - dajcie znać:))
Buziaki!!
na stres nie ma rady oprocz takiej by o tym stresogenie nie myslec a nie zawsze sie tak da;p
OdpowiedzUsuńA i nie zawsze "nie myślenie" pomaga, bo podświadomie w człowieku się gotuje :)
UsuńJa nawet nie wyobrażam sobie przedstawienia moim rodzicom rodziców lubego :P Na szczęście mieszkają tak daleko od siebie, że prędko mnie to nie czeka ;P
OdpowiedzUsuńTwoje podpisy do króliczkowych zdjęć jak zwykle rozwaliły mnie na łopatki xD
Oo, a jak daleko? Moi musieli przebyć tylko, bądź aż 120 kilosów :D
Usuńchoć znam przypadek Kielce - Szczecin i to musiało być ciekawie:D
Króliki były mega, aż bym sobie jednego zachachmęciła do siebie !
Ja też martwię się spotkaniem moich rodziców z rodzicami lubego... tylko że tu chyba nie będzie tak łatwo bo nasi rodzice różnią się w 100%... Już teraz szykuję się na przeprowadzkę z rodzinnego miasta mojego ukochanego, do mojej miejscowości i wiem że gdzieś po drodze nasi rodzice powinni się poznać- bo w końcu będziemy już mieszkali na swoim, no ale jakoś mi sie do tego spotkania nie śpieszy. Moim rodzicom zresztą też bo ostatnio mi o tym powiedzieli :)
OdpowiedzUsuńA króliczki cudowne! Sama mam takiego małego berbecia- tylko już nie jest mały bo ma 3 miesiące i na ręce na pewno się nie zmieści ^^ ale jest uroczy. To nie twoje co nie?
Króliczki niestety ani do trzymania w domu ani nie moje :) są to typowo "do zjedzenia" choć teraz jak sobie to uświadomiłam, to chyba nie tknę już pasztetu...
UsuńNo niby by wypadało poznać jednych z drugimi, jak już wspólny kąt, ale wszystko zależy od Waszego i ich podejścia :)
Eh..rozumiem :)
OdpowiedzUsuńZycie...zawsze tak jest :) ale wszystko jest do przejścia :)
Odstresować?...w ramionach ukochanego :)najlepiej :)
Mam nadzieję, że będzie mi oparciem i odstresowywaczem :D
UsuńBo meliska nie pomoże :D
Problem jest mi obcy, a jeśli chodzi o ślub to niestety - niby się nie denerwowałam przed, ale organizm wiedział lepiej (nie byłam w stanie od rana nic przełknąć, bo natychmiast wracało). Także może lepiej po prostu znajdź sobie dobrą makijażystkę, która profesjonalnie zamaskuje co trzeba ;)
OdpowiedzUsuńO jej... Słyszałam, że ze stresu nie chcę się jeść, ale zwroty to już oj...
Usuńmam nadzieję, że jakoś nad sobą zapanuje (choć tak jak mówisz - jest niby ok, ale organizm wie lepiej!)
jakie czadowe zwierzaki! ♥ ja uwielbiam sie gapic w niebo jak bezmozg :D
OdpowiedzUsuńJa własnie zapomniałam jak fajnie jest tak nicnierobiąc zapatrzyć się w niebo... Eh, dorosłość pozbawia nas takich małych przyjemności :)
UsuńMam identycznie! Matura zbliża się wielkimi krokami, a co za tym idzie moja twarz wygląda okropnie :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam króliczki, sama mam jednego :) Te Twoje są prześliczne :)
może herbatki z meliski? :)
OdpowiedzUsuńkurczę, sama nie wyobrażam sobie takiego spotkania przy stole moich rodziców i rodziców mojego Ukochanego, stres na pewno niesamowity :) u mnie tym gorzej, że mam jest dość specyficzną osobą i jej reakcje, lub decyzje są czasami bardzo ciężkie do przewidzenia...
ale najważniejsze że już masz to za sobą, teraz czekać tylko na ślub :))))
jaki odcień miałaś tego podkladu Catrice? ja pochodziłam z nim na ręce i nie ciemniał, dlatego wróciłam się po niego i szybciutko pobieglam do kasy :)))
hehe :D mnie to czeka za tydzień :)
OdpowiedzUsuńdo tej pory tylko tak w przelocie się widzieli
więc rozumiem co czułaś
na pryszczycę nie mam rady - jak dopadnie to muszę zawsze przeczekać :D choć po zmianie pielęgnacji zdarza się już bardzo rzadko :D
Przeżycie jak najbardziej stresogenne, ale najważniejsze, że teraz już nie masz się czego bać.
OdpowiedzUsuńU mnie z tym spotkaniem było trochę ciężko, moi rodzice zaprosili moją teściową do siebie i musiała jechać ok. 220 km ;) ale było bardzo fajnie, od razu złapali wspólny język :)
OdpowiedzUsuńwierzę że przeżywałaś, sama chyba bym się posikała ze strachu, co prawda znam rodziców i rodzinę mojego chłopaka, a nasi rodzice znają się "z widzenia" ale pewnie bym się stresowała... ; )
OdpowiedzUsuńoliwiowa.blogspot.com
Olu, a jak się już pojawi ten wysyp, to coś na niego pomaga? Może wtedy prewencyjnie to wprowadzić jakiś czas przed wielkim dniem? Chociaż ja polecam Ci też ziołowe tabletki, np. persen. One nie są szkodliwe, nie otępiają i po co się męczyć ze stresem, jak można się cieszyć przygotowaniami? :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że spotkanie wypadło tak udanie, to wiele rzeczy ułatwia, nie czarujmy się ;)
Niestety nie pomogę, bo ostatnio również na mojej twarzy rozpętała się III wojna światowa od stresu i niczym nie mogłam jej zapobiec :) Cieszę się, że udało się spotkanie :D Nie mogę doczekać się, kiedy moi rodzice oficjalnie poznają się z rodzicami lubego :D
OdpowiedzUsuńKróliczki ekstra! :D
OdpowiedzUsuńŚlub to nie egzamin, masz się świetnie bawić, a nie stresować! :) Kostka czekolady i do przodu ;)