niedziela, 9 marca 2014

Przełomowa zmiana światopoglądu


Cześć Dziewczyny!

Pisząc dzisiejszy post śmieje się sama z siebie widząc w głowie obraz mnie i mojej kochanej Gabrysi, gdy jak mantrę powtarzamy, że tusze z silikonowymi szczoteczkami to zło i nie są dla nas :) 

Za radą którejś z Was założyłam kartę w Yves Rocher dostając przy tym kupony z rabatami, mnóstwo próbek i zniżkę na tusz Sexy Pul Up za grosz przy zakupie za min. 6,90zł. Zakupu dokonałam i tusz wzięłam i to o nim dziś będzie.


"Tiaaa...silikon..." pomyślałam na pierwszy rzut oka tuląc czule do piersi ukochane 2000 kalorii w czarno czerwonym opakowaniu. Ale kalorie się skończyły a mi nie widziało się kupować nowych, bo w końcu weszłam w ten etap, gdzie "żeby kupić coś nowego, trzeba zużyć wszystko inne co zalega na półce" i chciałam się tego mocno trzymać. Chcąc nie chcąc - tusz zaczął mi towarzyszyć w codziennym makijażu. 

Na początku był zbyt wodnisty, szczoteczka mnie przerażała, ale o dziwo malowało mi się nią dobrze. Na końcu zbierał się zawsze (i zbiera do tej pory) tuszowy glut, który trzeba wytrzeć, bo jego niewytarcie skutkuje ubabraniem oka w tuszu... Mijał czas, tusz trochę przyschnął i dopiero teraz zdałam sobie sprawę jaką jest perełką. To dzięki niemu ostatnio maluje się bez kreski i nie wyglądam źle! Wydaje mi się, że to on jest głównym sprawcą ostatnich komplementów ze strony koleżanek z pracy i paru dzieciaków :)


Jak prezentuje się na oku? Bardzo ładnie moim zdaniem. Ażeby być widocznymi moje rzęsy potrzebowały bardzo mocnego pogrubienia, które nierzadko łączyło się ze sklejaniem. Tu dostaję pogrubienie i pięknie rozczesane włoski, co nie przypomina już pięciu powykrzywianych z bólu odnóg pająka :)


Tusz po przyschnięciu ma idealną konsystencję. Pięknie rozdziela rzęsy, jednocześnie je wydłużając, pogrubiając i mam wrażenie podkręcając. Nic się nie obsypuje, zostaje na swoim miejscu cały dzień. Nie podrażnił moich wrażliwych oczu ani jeszcze wrażliwszych oczu mej rodzicielki. Używałam go na paru osobach malując na różne okoliczności i wszystkie były nim jednakowo zachwycone :)


Nie mam naturalnie pięknych rzęs, nawet pomimo prawie dwóch lat dbania o nie i smarowania najróżniejszymi rzeczami. Jednak ten tusz potrafi z nimi zrobić coś takiego, że patrząc w lustro myślę sobie(całkiem poważnie): "Kurde, ale nie no przecież nawet spoko są te moje rzęsy! "


I wiecie co? Myślę, że ten ruch ze strony Yves Rocher z tuszem za grosz to naprawdę dobra reklama świetnego produktu i zarazem zachęta dla takich nieobeznanych z tuszami kobiet jak ja. Gdybyście zapytały mnie parę miesięcy wcześniej, to wybuchłabym śmiechem i powiedziała, że w życiu bym nie przeznaczyła 57 złotych na tusz! A teraz? Co miesiąc odkładałam sobie po troszku, bo jak skończy mi się to opakowanie co mam - chcę następne i jestem tego pewna :) 

Po lewej wytuszowana tylko góra(tak się lubię:)) po prawej góra+dół

Podobno tylko krowa nie zmienia zdania... 
Już nie będę się upierać, że silikonowe szczoteczki nie są dla mnie :)
A jakie są Wasze typy jeśli chodzi o tusze? Próbowałyście akurat tego???
Buziole!

17 komentarzy:

  1. Mam go od kilku miesięcy i jestem zadowolona! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Efekt jest naprawdę rewelacyjny! Ja zawsze byłam wierna tym z Maybelline, dopóki koleżanka nie podarowała mi jednego z Sephory - i przepadłam! Tylko tak jak w przypadku tuszu z Yves Rocher, jego cena jest dość wysoka, więc już zaczynam drżeć o to, co będzie, kiedy mi się skończy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe... Ja zrobiłam sobie taki myk, że jak jestem w drogerii i przeglądam jakieś kosmetyki i przez myśl mi przejdzie "a może by sobie kupić tusz?" to odkładam wtedy pieniążki za które chciałam go kupić... I tak się pięknie zbiera :D

      Usuń
  3. Ty chyba nie wiesz co to znaczy nienajpiękniejsze rzęsy! ;) Musiałabyś zobaczyć moje, Twoje są całkiem ok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo... jak są umalowane to też myślę, że są całkiem OK :D

      Usuń
    2. Moje rosną w dół, cały czas muszę je podkręcać zalotką, dzień w dzień :(

      Usuń
  4. Zawsze trzeba próbować nowych rzeczy :P bo nie tylko w tym przypadku mogą mile zaskoczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już próbowałam wieeeelu silikonowych szczoteczek i żadna mi nie podeszła - ta to ewenement :D

      Usuń
  5. również uwielbiam ten tusz :) ostatnio pojawił się w denku, a już nowe opakowanie w kosmetyczce w użyciu :)
    choć nie kupiłam go nigdy w regularnej cenie :) zawsze z kuponem bądź w którejś z wielu promocji

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja lubię sylikonowe szczoteczki chociaż na początku trochę się ich bałam. Myślałam, że będą sklejać rzęsy a tu nie jest tak źle :P
    Ten Twój świetny efekt daje :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tego nie znam. Czekam na jeden tusz z YR właśnie, jutro już będę miała w swoich łapkach go. Pokażę pewnie na blogu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam dodać... pięknie prezentuje się na Twych rzęsach ten tusz.

      Usuń
  8. Ja tam jednak dalej powtarzać będę Waszą mantrę, przekonałam się sama, że szczoteczki silikonowe i plastikowe mi z reguły nie służą i bardzo sklejają rzęsy, choć oczywiście przy obu rodzajach miałam i swoje wyjątki-ulubieńcó, więc nigdy nie mów nigdy ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie niestety nie sprawdza się za specjalnie ;-/ ale u Ciebie za to wygląda całkiem zacnie;-) Co do przystąpienia do klubu YR, to często w punktach stancjonarnych są dni, w które miłe panie ekspedientki wypełniają karty klubowe pieczątkami do samego końca ;-) Bez względu na ilość zakupionych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  10. piękne rzęsiska!:) ja muszę spojrzeć na moje rzęsy, które za wspaniałe nie uważam łagodniejszym okiem, bo fryzjerka zapytała się mnie czy stosuje revitalash:D kurde taki komplement!:) skoro widać efekty bez stosowania to po co przepłacać:D

    OdpowiedzUsuń

Kłaniam się pięknie w podzięce za każdy komentarz! C;
Pisz śmiało, krytykuj konstruktywnie i dziel się swoją opinią - takie komentarze zawsze czytam chętnie nie tylko ja, ale też inni, którzy tu zaglądają.