środa, 26 lutego 2014

Okłady z.... moczu?


Cześć Dziewczyny!

Dziś krótko i na temat, bo nowa praca wypompowała ze mnie siły i idś się byczyć :) Chciałam Wam pokazać takie coś, co... w sumie zastanawiałam się długo, czy cokolwiek zrobiło? Ale po głębszych przemyśleniach stwierdzam ostatecznie - chcę Wam przedstawić kosmetycznego NIEROBA roku 2013/2014 :)

Mowa tu o kuracji wzmacniającej Rzepa od Joanny. Dostałam ją za 7złotych 80groszy. Kto miał do czynienia z produktami na bazie rzepy wie jaki jest to odór. O dziwo nie przeszkadzał mi ten zapach, ba! Mój nos, albo chociaż sam węch został chyba jakoś skrzywiony, bo w kwestii woni tego specyfiku nawet nie narzekam, wręcz przeciwnie! (jako dziecka myślałam, że rzygnę jak mama myła mi głowę szamponem z rzepy :P)

Opakowanie plastikowe, z cudownym "dziÓbkiem" który bajecznie ułatwia aplikację. I w sumie grzech się przyznawać, ale kupiłam tą "kurację" głównie ze względu na dzióbek. No ale liczyłam w głębi serca, że wcieranie tego specyfiku jednak da coś moim cebulkom. 

Niestety. Nie poradziło sobie ze wzmocnieniem cebulek, ani z niczym innym obiecywanym przez producenta, choć i tak stosowałam kosmetyk z przyjemnością (i boje się teraz przyznać, że ze względu na zapach, żeby nie wyjść na dziwoląga:D ) ze względu na aplikator. Dopiero po suplementach diety cebulki się wzmocniły i co za tym idzie - wiązanie włosów w kucyk przestało być koszmarem.

A dlaczego okłady z moczu? Gdy butelkę z jasnożółtym płynem zobaczyła moja mama, stwierdziła z naprawdę silnym przekonaniem w głosie, że widziała jak nakładam wiele rzeczy na głowę, ale żeby mocz? :)


Próbowałam już Jantar i wcierki z Green Pharmacy, teraz pełną parą w akcje wkracza kozieradka! Butla bardzo ułatwi mi aplikację... Do tej pory radziłam sobie z kozieradką sposobem godnym pewnego pana, który próbował przetrwać podobno nawet na łące Windowsa.

A Wy czymś smarujecie swój skalp?
Może macie coś godnego polecenia dla zdesperowanej mnie?? :)
Buziaki!

21 komentarzy:

  1. Haha! Chwytliwy tytuł, Mamie się udało :)) Co do rzepy to nigdy nie stosowałam, bo się trochę boje zapachu jaki by zostawiała na włosach, a akurat moje wchłaniają je jak nienormalne.. Masz rację, traumatyczne przeżycia z dzieciństwa robią swoje :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po czasie zapachu już nie czuję, dopiero przy kolejnym myciu włosów, gdy je zwilżę zapach magicznie odżywa ;) przeżycia z dzieciństwa - wpływ na większość decyzji w życiu dorosłym :D

      Usuń
  2. Ja mam teraz szampon i odżywkę z żen-szenia. Też niezły zapaszek, ale działa przynajmniej. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zostaje zapach czy się ulatnia? :)

      Usuń
    2. Jak umyję włosy wieczorem to rano już nie czuć na szczęście. :)

      Usuń
  3. A ja miałam to i oprócz opakowania działanie też sobie chwalę, bo dzięki Rzepie zamiast codziennie mogę myć włosy co 2 lub nawet 3 dni :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja i tak myję co 3-4 dni, więc tu nie zauważyłam nic :) czyli wyszło na to, że jestem tak bardzo nieobiektywna :( :P

      Usuń
  4. to ja ja widocznie jestem takim samym dziwolągiem bo uwielbiam zapach tej wcierki :D a z tytułem ładnie zaszalałaś - prawie dałam się nabrać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moja mina, gdy mama to powiedziała - bezcenne :D
      dobrze wiedzieć, że ktoś jeszcze LUBI ten zapach ;)

      Usuń
  5. tytuł rozwala:D a ja ostatnio sobie przelewam wcierkę do małego atomizera na perfumy i jest to naprawdę o wiele wygodniejsze:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hihihihi, twoja mama jest świetna :P Szkoda, że ten specyfik nie zadziałał? A może wymaga znacznie dłuższego stosowania?

    OdpowiedzUsuń
  7. Już się przestraszyłam,że nowa moda na naturalny kosmetyk wchodzi... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tez kupie dla tej butelki bo nie radze sobie z aplikacja wcierek... Tqojej mamie z moczem sie skojarzylo a dla mnie ta butla wyglada jak wlewka dowdupna :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja mam pewne podejrzenia, że to ta wcierka zrobiła z mojego lekko przetłuszczającego się skalpu, skalp produkujący własny smalec w dużych ilościach, a przynajmniej przyczyniła się do tego w duecie z szamponem.

    OdpowiedzUsuń
  10. haha, uwierzyłam, że to z moczu :D ważne, że działa! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pisałam np. o sporcie, co nie zmienia faktu, że kibicuję swojej drużynie siatkarskiej, jeżdżę na mecze i ją dopinguję. jak wygrywają - jasne, ze się cieszę! przecież po to tu przyjechałam, aby podziwiać ich zwycięstwo. ale to, co odczuwam, to nie duma. nie mam jak być dumna z czegoś, co nie ode mnie zależy? powinno istnieć jakieś inne określenie, bo duma to nie to. dumni możemy być z siebie. właśnie, jestem za stworzeniem nowego słowa opisującego takie emocje! :)
      masz rację - jak już ludzie zaczną używać w mowie potocznej jakiegoś słowa, to ciężko nagle ich wszystkich przekonać, że to nie oznacza wcale tego, co im się wydaje ._.
      pozdrawiam!

      Usuń
  11. Wstyd sie przyznać, ale ja nigdy nie używałam wcierek do włosów :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Polecam szampon i lotion (do wcierania) Dermena. Stosuje ten preparat mój znajomy i działa. Po jakiś trzech tygodniach widać efekty. Produkt poleciła mu jego mama, której zaczęły wypadać włosy (zapewne menopauza).

    OdpowiedzUsuń
  13. Poza tym może warto zmienić tryb życia. Na tvn style oglądałam program, w którym wypowiadała się dermatolog i na kondycje włosa wpływa to czy mamy stresującą pracę itd..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli już to dieta faktycznie choć nie należy do najgorszych to... możnaby lepiej... A ze stresem nie mam problemu... to znaczy tym świadomym :D

      Usuń

Kłaniam się pięknie w podzięce za każdy komentarz! C;
Pisz śmiało, krytykuj konstruktywnie i dziel się swoją opinią - takie komentarze zawsze czytam chętnie nie tylko ja, ale też inni, którzy tu zaglądają.