piątek, 8 lutego 2013

Włosowe zmiany na lepsze - nowa farba!


Cześć Dziewczyny!!!

Trochę się ostatnio byczę i staram się spędzać jak najwięcej czasu z Narzuconym, bo też ma akurat urlop:) Mogę jednak zrobić już małe podsumowanie produktu, co do którego miałam ogromne oczekiwania. Produktu przez którego zerwałam z henną i naturalnymi balsamami koloryzującymi. Konkretnie mowa tu o farbie Casting Creme Gloss marki L’Oreal, który zachwycił mnie na głowie Przyjaciółki. Sama miałam wtedy odcienie rudości na głowie – a jeśli chcecie zobaczyć porównanie mojego i jej koloru to zapraszam [ TU ] zrobiłam małe porównanie zdjęciowe:)

No cóż, przychodzi taka chwila w życiu kobiety, kiedy jej włosy nie wyglądają tak jak powinny i wtedy zaczyna się u niektórych "włosomaniactwo" :) Wiedziałam, że w moim mysim kolorze włosów nie jest mi dobrze i farbowanie będzie czynnością konieczną, ale chęć dbania o włosy skłoniła mnie do użycia naturalnych środków koloryzujących jak choćby henny(o której nieudolnych próbach [TU] ) i koloryzujące balsamy ziołowe, które trzymały się może 3 mycia (o tym z kolei [TU] )

Wiele osób odradzało mi farbowanie ze względu na użycie henny. Jednak  w kwestii koloru włosów słucham tylko siebie i farba wylądowała w trybie natychmiastowym na moim łbie. A teraz rozłożę to na czynniki pierwsze.


*****************************************************************

 


No cóż. Zaczęło się wszystko od „ochów i achów” – „Ale masz piękny kolor!”, „Czym farbujesz?” itd… Nie często zdarza się, że parę dni po zachwytach lecę do sklepu na łowy. Jednak to był jeden z tych przypadków, kiedy poszukiwania drogeryjne stały się obsesją. Kolor 613Mroźne Mochaccino spędzał mi sen z powiek, więc rozglądałam się po wszystkich sieciówkach i drogeriach w Wadowicach. O dziwo farbę można było znaleźć prawie na każdym rogu w każdym sklepie. Ceny wahały się w okolicach 27-23 złotych. Moja ostatnią nadzieją był Rossmann, gdzie… akurat panowała Castingowa promocja i za pudełko zapłaciłam 17.99zł :) Oczywiście zapobiegawczo kupiłam dwa opakowania, żeby w trakcie nie było wtopy. Wiadomo - przerzucając się z henny, za której 2 opakowania płaciło się 6 złotych a wydatek prawie 40 złotowy to jest dość spora różnica.
Jednak nie tylko za wygodę, ale również za dostępność się płaci.



 


W domu nerwowe rozrywanie pudełka, czytanie instrukcji i oglądanie zawartości. Koloryzacja pielęgnacyjna bez amoniaku- naczytałam się już o takich farbach, ale co tam! W środku wszystko bardzo schludnie i ładnie się prezentowało (nie to co tańsze farby :P), od razu spodobał mi się design tego zestawu do farbowania. Co się rzuciło mi w oczy? Fajnie zapakowane rękawiczki nie z tego klejącego się i pocącego ręce materiału! Plusik :) Wszystkie „narzędzia zbrodni” opisane, łatwo się nimi posługiwać (nawet ciućmokowi takiemu jak ja, ze skłonnościami to rozlewania wszystkiego i wszędzie).







Sam proces farbowania określam jako bardzo przyjemny. Łatwa i szybka aplikacja. Choć bałam się, że może coś krzywo chwycić więc poprosiłam mamę, żeby pomogła mi z nakładaniem specyfiku z tyłu głowy. Tak jak przypuszczałam, potrzebne były mi 2 opakowania Castinga do równomiernego pokrycia całości włosów. Tu lepiej sprawują się pianki do farbowania, gdyż jednym opakowaniem mogłam zafarbować całą łepetynę. Optymalnie byłoby tak z półtorej, ale tak się nie da :) Z nałożoną farbą miałam siedzieć 15 minut. Jednak siadłam na Blogi (a jakże…) no i czas trochę niespodziewanie się wydłużył. Nic nie spływało mi z głowy, nie śmierdziało bardzo i dlatego zapomniałam, że mam coś na głowie :)
Spłukiwanie koloru – standard. Trzeba wypłukiwać aż woda będzie czysta, co zawsze mnie wkurza. Jednak wymywało się krócej niż hennę. Odżywka dołączona do zestawu starczyła mi na dwie aplikacje. Jednak włosy po niej nie były jakieś super hiper. Ale wierzę, że odżywka spełniła swoją rolę czyli domknięcie łusek po koloryzacji. Włosy naprędce wysuszyłam i przeczesałam palcami, także pięknie ułożone to one nie były, ale jak z koloryzacją?



 

Moje siedzenie na blogach i przedłużenie czasu koloryzacji zaowocowało ciemnym, czekoladowym brązem na mojej głowie. O niesłychanym połysku i ładnym kolorze, ale wciąż – za ciemnym… 
Rozjaśniane pasemka zostały prawie całe pokryte, jednak wciąż delikatnie się odznaczają, co daje efekt takiego naturalnego zróżnicowania koloru, a la stare pasemka od słońca. 



Co się rzuciło w oczy – skóra głowy nie była zafarbowana!! W przyciemnianiu koloru włosów irytuje mnie zawsze zabarwiony skalp, który wygląda nieestetycznie. Tutaj nie było takiej reakcji, co mnie niezmiernie ucieszyło i ogromny plus za to dla Castinga! Po około 3 myciach kolor się trochę wymył i robił się coraz to ładniejszy:)

W tej chwili jest wręcz idealny. Czekam wytrwale co będzie dalej i do jakiego stopnia się wymyje.
Włosy są w świetnej kondycji, nie zauważyłam przesuszenia, pielęgnuję wciąż głównie szamponami bez SLS, maską Kallosa, wprowadzając czasem inne produkty.
Nie zauważyłam też mega wzmożonego wypadania, choć owszem - na początku było to tych parę włosów więcej niż normalnie.

Casting nie podrażnił mi głowy ani nie szczypał (pomimo, że trzymałam go dłużej) co zdarzało się przy użyciu niektórych farb.
PS. Wszystkie zdjęcia prócz grzywkowych są z lampą, gdyż inaczej kolor wychodził mega przekłamany, a tego nie chciałam. A tak trochę łatwiej porównać :)


*****************************************************************

Łatwa aplikacja
Nie spływa z włosów po nałożeniu podczas oczekiwania
Krótki czas farbowania
Niezbyt intensywny smród
Nie barwi skóry głowy
Przyzwoite krycie
Piękny kolor
Nadanie włosom blasku na długi czas
Nie jest agresywny, nie drażni głowy
Nie przesusza włosów na długości
Równomierne wypłukiwanie się koloru


Cena (zwłaszcza, gdy potrzebujemy 2 opakowań)
Delikatnie wzmożone wypadanie


*****************************************************************

No cóż, dla mnie jest zdecydowanie więcej plusów niż minusów, choć wiadomo, że kolor to sprawa indywidualna. Pomimo wysokiej ceny zostałam zachęcona do kontynuacji przygody z Castingiem i na pewno do niego wrócę na stałe żegnając się z uciążliwą i trudno dostępną dla mnie henną :)

Podoba Wam się efekt?:)
A może miałyście okazję eksperymentować z tą farbą??
Buziaki!

31 komentarzy:

  1. Kolor (ten po lekkim spłukaniu) IDEALNY! Gdyby nie to, że we wtorek 12 lutego, w końcu (po 1,5 roku) umówiłam się do fryzjera na farbkę i strzyżenie od razu pobiegłabym do Rossmana!!!!

    ps. chyba, że specjalista nawali... chociaż wolałabym wyjść zadowolona ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to trzymam kciuki za powodzenie akcji! :) Mnie nieczęsto udało się wyjść zadowoloną do fryzjerki, a ostatni orzechowy brąz u fryzjera skończył się czernią :D

      Usuń
  2. Pewnie,że podoba!Myślałam i myślę o castingu.

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo ładny kolorek Ci wyszedł ;) i zgadzam się z cena nie jest zbyt miła ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby nie cena to byłby ideał :) a takich podobnież nie ma na świecie :D

      Usuń
  4. Bardzo ładny kolor :) i bardzo CI pasuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) całe szczęście wyszedł taki jak się zamarzył :)

      Usuń
  5. Kiedyś naiwnie myślałam, że Casting zmyje mi się po tych 28 myciach, ale oczywiście lipa, odznaczały się odrosty i powiedziałam farbowaniu stanowcze nie:) Co nie zmienia faktu, że Twój kolor mi się podoba i że mi także bardziej do twarzy w innym niż naturalny:p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ja też kiedyś wierzyłam że szamponetka się zmyję po paru myciach :D hehe... Producenci kłamią:)

      Usuń
  6. Kolor po farbowaniu niezbyt mi się podoba, jak i Tobie, ale po spłukaniu się jest bardzo ładny, naturalny i ogólnie no, co tu pisać wygląda fajnie :)
    Ja regularnie używałam Castinga ciemny blond i lubiłam go, na razie jestem zakochana w farbach Johna Friedy, ale w Polsce pewnie znów po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na żywo to była bardzo ładna czekolada w świetle dziennym. Kiedyś kupując "czekoladowe" farby uzyskiwałam czerń a tu z tego zrobiła mi się czekoladka :D
      Oj w piance farby są super, o ile dobrej jakości:) Wygoda, wygoda i jeszcze raz wygoda!

      Usuń
  7. Śliczne włosy, piękny efekt, ja jednak preferuję delikatne apteczne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam właśnie na blogu i efekt bardzo mi się podobał:) ale z kolei ceny też są konkretne...

      Usuń
  8. kiedyś jej spróbowałam...nie pamiętam jakie były efekty tylko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, to chyba ani szał ani masakra, bo takie rzeczy to się pamięta :)

      Usuń
  9. Oj czasami mnie tak korci zeby zafarbować sobie włosy :-D szczególnie zimą kiedy kolor moich włosów jest taki nijaki. W czerwcu odważyłam sie na rude refleksy, niestety efekt krótko utrzymał sie na głowie. Pozostaje wiec przy naturalnym kolorze, i czekam na lato lub wiosenne słońce bo wtedy moje włosy maja dość ciekawy kolor.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli na zdjęciach masz swój naturalny to bardzo ładny :) wcale nie jest nijaki :D byłam pewna że to farba :)

      Usuń
    2. To ciesze sie ze sie podoba;) ps.wlasnie jestem po nitkowaniu brwi i strefy nad ustami i jestem zachwycona!!! Zobaczyłam instruktaż na youtube i zabralam sie do roboty;) rewelka

      Usuń
  10. Ja poszłam w drugą stronę - zerwałam z farbami dla henny ;) Choć marzy mi się kolor właśnie taki jaki wyszedł u Ciebie zaraz po farbowaniu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah, no to zazdroszczę, bo chciałam się naturalnie farbować, ale ni cholery nie podeszło... aaa! widzę nową miniaturkę :D

      Usuń
    2. Hahah tak, przedstawia mnie po apokalipsie:D ZombieManiactwo całkowicie mnie już opętało;p

      Usuń
  11. super :) słyszałam o tej farbie raczej dobre opinie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. ja się trzymam od tych farb z daleka, bo odcień który miał nie mieć żadnych rudości złapał mi odrosty na rudo:D ale u Ciebie farbowanie wyszło pięknie:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam pytanie, czy włosy po farbowaniu mają rude refleksy? Mam podobny kolor włosów do Twojego przed farbowaniem, a w słońcu są one właśnie rudawe :( Zastanawia mnie czy po tym castingu ten efekt znika i w końcu pożegnam się z drażniącymi hmm.. przebarwieniami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj... mnie każda farba wypłukuje się do rudości, jaka by nie była :) fryzjerka powiedziała mi kiedyś, że mam "dużo czerwonego pigmentu we włosach" i cokolwiek to znaczy - wszystko wymywa mi się na ciepło:) Tu - kolor po nałożeniu był chłodny, ale standardowo po pewnym czasie wracał z rudawym połyskiem :)

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź :), czuję, że mam ten sam problem i faktycznie farby wypłukują mi się do rudego :(, próbuję wrócić do naturalnego koloru i o ile nie widać różnicy w świetle 'pokojowym', to na dworze w słoneczny dzień bardzo mi to przeszkadza. Chyba zostaje mi mimo wszystko czekać i nic nie da się z tym zrobić ;)

      Usuń
    3. Moja babcia tak miała, moja mama tak ma, mam i ja (brzmi niczym wszyscy maja Mambę :D) Próbowałam płukanek i szamponów "ochładzających" ale powiem szczerze, że te które przyszło mi próbować były kiepskie i średnio z jakimkolwiek efektem... Może coś profesjonalne by dało efekt, albo regularne farbowanie, ale do tego nie mam serca a i włosów żal ;)

      Usuń
    4. Moim włosom nic nie daje rady, a farby bardzo się wypłukują. Zostaje naturalna pielęgnacja i akceptacja włosów kręconych (a do łatwych to w moim przypadku nie należy ;))

      Usuń

Kłaniam się pięknie w podzięce za każdy komentarz! C;
Pisz śmiało, krytykuj konstruktywnie i dziel się swoją opinią - takie komentarze zawsze czytam chętnie nie tylko ja, ale też inni, którzy tu zaglądają.