poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Jak wybrać pędzel do makijażu?



Cześć Dziewczyny!

Po wielu wiadomościach, czy blog jeszcze w ogóle istnieje postanowiłam w końcu wrócić w czeluście Internetów :) Niestety życie w biegu i pracy na obrotach ponad swoje siły ma swoje konsekwencje, a ja jako słaby osobnik (w średniowieczu pewnie nie dożyłabym trzecich urodzin:D) musiałam się podleczyć dając sobie wakacje od większości rzeczy, które pożerały mój czas.
Wiecie, oderwanie od pracy i studiów pomogło mi ustabilizować problemy z sercem, oderwanie od internetu i komputera - napisanie pracy magisterskiej, obronę w terminie i odwiedziny najbliższych, którzy cierpliwie czekali aż znajdę czas, bo zawsze wymówką było: "jak tylko się odrobię..."

Moje "jak tylko się odrobię" skończyło się w lipcu, kiedy to po stresach obronnych dałam sobie dupie siana i wakacjonowałam się aż do teraz. TERAZ równa się dla mnie nowa praca, nowe mieszkanie i nie skłamię chyba mówiąc całkiem nowe życie? Nie widzę się w roli gosposi, ale podobno ta umiejętność jeśli nie wrodzona, to nabyta smakuje tak samo :D


Ale ale...
Posta o pędzlach chciałam napisać już dawno, bo pędzli nie mam tak dużo(porównując do innych dziewczyn, które pasjonują się malowaniem:)) ale są rzeczy, na które zwróciłam uwagę kupując zwykłe pędzlaki, jak i te "markowe" albo z polecenia. Jeśli szukacie pędzla do twarzy/oczu - zobaczcie dalej, może coś Wam się przyda :)



Pędzle BH wygrałam w 2012 roku u Trustmyself tak na dobry początek mojej blogowej przygody :) Zestaw składa się z 10 pędzli i jak wyglądał pierwotnie możecie zobaczyć TUTAJ. Mnie z całego zestawu zostało tych osiem pędzli, które widzicie powyżej, bo:
1. Największy puchaty pędzel ukradła mi mama, zakochując się w jego milutkim włosiu :) Z racji tego, że chciałam mamę do pędzli przekonać - sprezentowałam jej puchacza do twarzy, który służy jej do dziś :)
2. Pędzel języczkowy nijak nie nadaje się moim zdaniem do makijażu(albo sprostowanie: ja nie potrafię nim osiągnąć na tyle naturalnie satysfakcjonującego efektu) więc idealnie nadaje się w kuchni do rozsmarowywania żółtka na cieście francuskim :D

Wszystkie pędzle bardzo lubię, nie wypada im włosie, po trzech latach dalej wyglądają jak nowe(gdy są wyprane oczywiście :D). Są jednak dwa gagatki warte wspomnienia. 

Skośny pędzelek BH

Pierwszym z nich jest skośny pędzelek do brwi/kresek. Jest idealnie zbity, gęsty, ale cienki i precyzyjny. Do tego jego włoski są sztywne, ale nie na tyle, by powodować dyskomfort podczas malowania delikatnych przecież okolic oczu. Nieraz zababrałam go henną(świetnie mi się nim nakłada:P) albo zostawiłam w eyelinerze - pomimo wielu intensywnych myć ma się świetnie i chwała mu za to, bo nie wiem gdzie mu znajdę zamiennika!! 


Pędzelek BH do... kresek??


Drugi pędzel to z kolei istna masakra i to przez duże eM :D Popatrzcie na zdjęcie powyżej. Wyobraźcie sobie malowanie kreski tą końcówką :) Finezja, prawda? Używany najmniej (bo raptem parę razy) stracił jakąkolwiek przydatność miesiąc po pędzlowej inauguracji... w sumie - nawet nie wiem jakie przeznaczenie mu znaleźć, więc w sumie, skoro już obfocony, uchwycony i miał swoje pięć minut-chyba wyląduje w koszu, tam gdzie już dawno powinien się znaleźć :)


_______________________________________________________________________________________________________




W swej malutkiej kolekcji posiadam jedynie trzy pędzle Hakuro. Nie spieszy mi się ich dokupywać, ponieważ na chwilę obecną jestem "pędzlowo zaspokojona" (jakkolwiek zboczenie to brzmi!) a ponadto na trzy posiadane przeze mnie pędzle tylko jeden naprawdę lubię i mogę polecać z czystym sumieniem :)
Dokładnie posiadam następujące numerki:
- H50s - flat top do twarzy/podkładu
- H77 - jajeczkowaty do makijażu oczu/blendowania
- H85 - skośny do makijażu oczu/kresek

Hakuro od lewej: H77, H50s, H85

Jeśli chodzi o flat top - nie potrafię się nim posługiwać... Uwielbiam naturalny efekt w makijażu, nawet jeśli wykonuję ekstremalne krycie. Jakkolwiek używany pędzel ten często robił smugi, z wieloma podkładami w ogóle nie chciał współpracować, zwilżany fixerami, wodą termalną, zwykłą wodą... Po prostu nie :) Efekt po gąbeczce dużo bardziej do mnie przemawia, a ten pędzel leży biedak nieużywany, czekając aż mnie kiedyś olśni i jakoś nauczę się go łączyć z jakimkolwiek podkładem :D
Kosztował mnie 32 złote :(

Jajeczko do blendowania to cud natury(no dobre, cud firmowy...:)), idealnie nadaje się do rozcierania krawędzi, robi to zadowalająco przy niewielkim wysiłku, a efekty są naprawdę godne podziwu. Włosie miękkie, nie wypada, a mam go już też, hmm.... ponad rok. Stan - idealny :) Aktualnie ze względu na pielęgnację okolic oczu używam innego pudru utrwalającego na całą twarz, innego, bardziej delikatnego pod oczy. Dlatego też  znalazłam dla tego pędzelka inne zastosowanie niż rozcieranie cieni, a mianowicie nakładanie pudru w okolice oczu. Jest delikatny ale precyzyjny, przez co udaje mi się zapobiec wchodzeniu nadmiaru korektora w zmarszczki, jeśli przyłożę się do ugruntowania okolic podocznych:)
Kosztował około 19 złotych.

Hakuro H85

Kolejny do którego mogę się przyczepić, to pędzel do kresek. W sumie, ja się czepiam, choć pewnie są osoby, które poszukują pędzla o takich właściwościach jak ten. A więc jego włosie jest miękkie i łatwo się wygina, przez to dobrze maluje się nim kreski np. eyelinerem w żelu. Tu sprawdza się super. Ale do tego mam już małe języczkowe pędzelki, a ten maluch miał za zadanie pomóc w makijażu brwi. A tu już sprawuje się gorzej. Jest grubszy w porównaniu do tego z BH, a dodatkowo jego bardziej "elastyczna" struktura sprawia, że nie dociera pomiędzy włoski, zwłaszcza jeśli ktoś ma trochę sztywniejsze :) Do tego po paru myciach jego włoski strasznie się powykręcały. Zanurzony w eyelinerze nie sprawia problemu, z suchymi produktami jest gorzej. 
Kosztował około 13 złotych. 
Nie ma źle, do kresek na pewno się sprawdzi, ale z drugiej strony - jeśli szukacie typowo pędzla do kresek - mam Wam coś innego do polecenia :)

_______________________________________________________________________________________________________




Znów jeden hot a drugi not :D 
Mówiłam o pędzelku do kresek - Maestro to mój ulubieniec w tejże kategorii :) Jest to pędzelek o dość krótkim, elastycznym włosiu ułożonym w kształt podkówki. Naciskając mocniej tworzy ładną, regularną linię. 

Maestro 350

Z łatwością robię nim jaskółkę rysując czarne krechy na oku. Z plusów dodam jeszcze, że równomiernie nakłada produkt i tu właśnie wygrywa z Hakuro :) Miał bardziej pomarańczowe włosie, ale ciągłe nakładanie ciemnych żeli go wybarwiło. Nie wpłynęło to jednak na kondycję włosia, które zachowało swoje właściwości. 
Jego koszt to przyjazne dla portfela i dające potem wiele radochy 15 złotych.

Zoeva 322/Brow Line

Zoeva to zakup z zachwytów blogowych:) Wiecie - naoglądam się czegoś tak dużo, że w końcu wmówię sobie, że naprawdę tego potrzebuję :) Ponieważ skośny Hakuro nie nadawał się do brwi, postanowiłam dać szansę Zoevie, jako że pędzel ten z założenia ma służyć do linii brwi. Niestety, wpomimo tego, że rząd włosków układa się w naprawdę cienką i wydawałoby się precyzyjną linię - linia ta jest zdecydowania za długa, by mówić o precyzji. 

Zoeva 322/Brow Line

Ciężko "wyrabia się na brwiowym zakręcie" mając do dyspozycji tak długą linię włosków. Samo włosie jest zbyt giętkie jak dla mnie, choć krótsze niż Hakuro, przez co lepiej się nim operuje. Jednak jakoś nie potrafię się doń przekonać. No nie. No po prostu nie...
Kosztował około 30 złotych...


_______________________________________________________________________________________________________




Trzy pędzle, które możecie kupić stacjonarnie w małych drogeriach :) Essence, MakeUp Revolution i Elf. 
Cóż mogę o nich powiedzieć... Wszystkie kosztowały około 10 złotych, jeden uważam za zakup dobry, drugi za bardzo dobry, jedynie jeden to mała wtopa :)

Jeśli chodzi o pędzel essence - to dość znana "kuleczka", która pojawia się i znika w drogeriach Natura. Gdy ją zobaczyłam postanowiłam wziąć, wypróbować i zbudować swoją opinię na podstawie makijażowych doświadczeń :) Ma zbite włosie, które nie wypada, dobrze się nią rozciera mniejsze powierzchnie, choć unikam jej przy podrażnionych oczach - jej włosie jest trochę bardziej ostre no i powierzchnia dużo mniejsza od puchacza Hakuro. Mimo wszystko często po nią sięgam.

Pędzel elf to bardzo dobry zakup :) Włosie jest mięciutkie,po pierwszych myciach wyleciało parę włosków, od tamtej pory więcej lenienia się nie zaobserwowałam. Używam go bardzo często i dobrze mi się nim blenduje, choć wielka szkoda, że nie ma jajeczkowatego kształtu - byłby wtedy idealny :)


Pędzel MakeUp Revolution

MakeUp Revolution z kolei to jedna wielka klapa... Pędzel wygląda na puchaty i taki jest. Włosie jest gęste i aż rozchodzi się na końcach. Sam zaś pędzel jest delikatnie uformowany na  "ścięty". Włosie jednak jest niemiłe i bardzo sztywne, nie używam go, bo jest bardzo niemiły a smyrganie nim w okolicach oczu  sprawia wręcz ciarki.



_______________________________________________________________________________________________________


Jeśli wybieracie się do Rossmana po pędzle mogę polecić trzy :D Używam z przyjemnością choć był to zakup dość spontaniczny. Szukałam na szybko bardzo dużego i puchatego pędzla do twarzy(w końcu swój z BH sprezentowałam mamie:P) i jakoś tak natrafiłam na półkę w rossmanie, gdzie była jakaś pędzlowa promocja. Kupiłam od razu dwa - tego wielkiego puchacza i bardziej jajeczkowy do bronzera. 

For Your Beauty z Rossmanna - pędzel do twarzy.

"Puchacz" firmy For Your Beauty jest naprawdę duży :) Mówią, że rozmiar nie ma znaczenia, ale ja lubię duże pędzle do twarzy :D Wygodnie mi się nim operuje, szybko utrwalam makijaż, a okolice pod oczami i tak muszę dokładniej ugruntować i to zupełnie innym, mniej wysuszającym pudrem... TAK zwany puchacz ma milutkie włosie i półokrągły kształt, nie gubi włosia.
Kosztował niecałe 20 złotych :)

For Your Beauty z Rossmanna - pędzel do bronzera.

Pędzel do bronzera również z firmy  For Your Beauty i tej samej drewnianej serii kosztował mniej więcej tyle samo. Jest to również jeden z bardziej lubianych przeze mnie pędzli :) Jest mniejszy i również ma półokrągły kształt przez co bardzo dobrze mi nim rozcierać bronzer. Gdybym zobaczyła to zdjęcie powyżej to pomyślałabym, że jest to pędzel języczkowy, ale nie - pędzelek do bronzera jest dość gruby i zbity. 

For Your Beauty z Rossmanna - pędzel do bronzera.

Włosie podobnie jak w jego puchatym bracie nie wypada i jest bardzo miłe, co zwiększa komfort użytkowania. Bardzo ważnym kryterium przy wyborze tych dwóch pędzli była dla mnie ich wielkość w odniesieniu do twarzy. Dlatego, jeśli któraś ma chęć zobaczyć jak to wygląda może zajrzeć do tego posta, gdzie pokazywałam jakie są wielkościowo te pędzle w porównaniu do mordki :)

Pędzel Donegal, do różu

Kolejnym już trochę mniej używanym przeze mnie pędzelkiem jest ten firmy donegal - puchaty, elastyczny i ścięty. Używam go raczej do różu DIY na bazie skrobi ziemniaczanej. Raczej do różów drogeryjnych używam pędzelka z BH, ale jeśli już połakomię się na muśnięcie lica własnym wyrobem - sięgam po ten ścięty pędzelek :)
Kosztował około 10-15 złotych?

_______________________________________________________________________________________________________


Blogosfera nauczyła mnie wiele z różnych życiowych kategorii. Jednak za jedną z najlepszych życiowych nauk uważam kreatywność w używaniu wszelakich przedmiotów :) Mycie włosów żelem do higieny intymnej? Gdybym usłyszała o tym parę lat temu uznałabym szerzącą takie herezje babę za taką co ma co najmniej nierówno pod sufitem. Dziś wiem, jak te same produkty ze zmienioną etykietą są wysyłane do dwóch sklepów o zupełnie różnych branżach i tak oto mamy np. aceton "kosmetyczny" i aceton "męski" występujący w sklepach branżowych, malarskich, gdzie zagląda mój tata, na półce zaraz obok rozpuszczalnika i lakierobejcy. INCI to samo - cena nie :D

Dlatego też część moich pędzli jest z półki dla plastyków, gdzie również się zaopatruję, próbując sowich sił w malarstwie. Pędzle z czarną rączką są ze sklepu Nanu-Nana wzięłąm bo były na przecenie i dobrze się mi nimi tworzy załamanie i "fake cresty" :) Świetnie też nakłada się nimi cienie sypkie oraz malije dolną powiekę. A wachlarzykiem zazwyczaj nakładam rozświetlacz :) Daje delikatny i nieprzesadzony efekt.Za cały zestaw dałam na promocji coś koło 10 złotych. Część pędzli używam faktycznie do malowania obrazów, te na obrazku do ryjka :D


Moim ulubieńcem do formowania kształtu brwi z ich zewnętrznej strony(nie mówię o wypełnianiu!) jest jednak pędzelek z niebieską rączką, który nawiązał stałą współpracę z kredką Essence Big Bright Eyes, która jest zbyt miękka, żeby nią malować po oku, a zbyt zajebiaszcza, żeby jej nie używać :) Świetnie rozświetla i definiuje linię brwi a pędzelek pro jej tylko w tym pomaga. Koszt? Parę złotych w papierniczym :)

_______________________________________________________________________________________________________


Jeśli jednak miałabym wskazać mój ulubiony pędzel  z pewnością byłby to ten kupiony na chybił trafił w pobliskiej drogerii za parenaście złotych. Patrząc na poprzednie wpisy widzę, że na rączce widniała nazwa "La FEMME", która teraz już się starła. Pędzel ma białe włosie i półokrągły kształt. Świetnie mi się nim blenduje cienie, a najczęściej malując się w pośpiechu nakładam na niego cień o razu rozcierając granice. 

Pędzelek La Femme - ulubieniec :)

Jeśli zależy mi na dobrze roztartym cieniu - sięgam po niego! A tak właściwie, to sięgam po niego codziennie :) Pomimo częstego i intensywnego mycia nic się z nim nie dzieje, zgubił na początku naszej wspólnej drogi parę włosków, ale od tamtej pory raczej mu się to nie zdarza. 

Cóż, dochodzę do wniosku, że najważniejsze dla mnie są dobry puchaty pędzel do rozcierania i dobry pędzelek do brwi :) Oba znalazłam! Swoje zasoby pędzlowe pewnie kiedyś poszerzę, n razie, kiedy w większości przypadków maluję tylko siebie bo na to mam czas - chętnie pooglądam u innych.

A jakie są Wasze ulubione pędzle? Może pisałyście recenzje jakichś ulubionych a ja przeoczyłam? Jeśli tak wklejcie link w komentarzu, żebym mogła do Was zajrzeć bezpośrednio do notki, będę bardzo dźwięczna :

Ściskam Was gorąco!

PS. Wspaniale do Was wrócić :)

17 komentarzy:

  1. Muszę się przyjrzeć temu z rossmanna do bronzera skoro polecasz, bo ostatnio chciałam zacząć przygodę z tym kosmetykiem, ale ciężko, ciężko :D Może wina pędzla właśnie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli za mały/za duży, to może napsuć krwi, oj tak! :D
      Możesz jeszcze spróbować strzepać pędzel zanim nim zaczniesz dotykać buzi. Musisz mieć dobrze napigmentowany bronzer :)

      Usuń
    2. Może właśnie o to chodzi strzepanie - niby prosta rzecz, a nie wpadłam :P A pędzel mam z inglota do rózu i bronzera - chyba do różu lepszy widocznie.
      Pigmentacji raczej nie ma co się czepiać chyba, mam sławny ostatnio kobo na blogach :) Wydaje mi się, że własnie za dużo mi sie go nakłada i nie chce mi się rozcierać :/ Muszę próbować jeszcze :)

      Usuń
    3. Hehe, ja też miałam z bronzerem nie po drodze, zawsze wychodziły mi plamy i za mocno odcinałam kość policzkową od żuchwy:)
      Ale ktoś kiedyś dzięki Bogu pisał o tym trzepaniu, potem stało się to popularne, dotrało do mnie i NAGLE (:D) okazało się, że nakładanie bronzera może być naprawdę fajne i upiększać a nie szpecić :D

      Usuń
  2. Sporo pędzelków :) mi się marzy zestaw Zoeva lub Hakuro, ale na razie budżet nie pozwala :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... Zestawy niby fajna sprawa, tylko żeby składały się akurat z tych elementów, które potrzebujemy :D Ale to tak jak z cieniami do oczu w paletkach ;)

      Usuń
  3. Wybacz, ale Twoje zdjęcie na górze nie pozwala się skupić :D Jesteś prześliczna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahaha :D Scrolluj w dół niech Ci zniknie xD

      Usuń
  4. Do podkladu z Hakuro mam H50 i lubię go, aczkolwiek często idzie w odstawkę z powodu gąbeczki, która to daje świeeetny efekt - tak naturalny. :))
    Zapiszę sobie pędzel Maestro i ten z Rossmanna do bronzera (którego jeszcze nie mam, kiedyś może będzie :D). Teraz czuję się (prawie) spełniona pędzlowo, przydałby się jeszcze jakiś stricte do brwi, bo na razie używam pędzelka z zestawu Catrice, który aż tak zły nie jest. kuszą mnie jeszcze pozostałe pędzle z Zoevy, bo mam jeden (ten odpowiednik 217 z MAC'a) i jest po prostu GENIALNY.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten z Zoevy to taki puszek, tak???

      Ja też jednak jeśli mam już wybierać to nawet paluchy idą w odstawkę i kupuję gąbeczki - uzależniłam się od tego efektu jaki dają, no trudno odmówić im naturalności i wygody :) Ja nie mam zestawy z Catrice, ale mam dwa takie malusieńkie pędzelki z paletki Wet n Wild (chyba jak ją opisywałam to nawet były na zdjęciu:D) i one też są fajniaste, prócz tego, że takie malutkie ;)

      Usuń
    2. numerek 227, do rozcierania się świetnie nadaje i do nakładania cieni. :)

      Usuń
  5. Dawno cię nie było :)
    W pędzlowaniu jestem zupełnie zielona, więc dziękuję za ten post!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;) Ja kiedyś malowałam się CAŁA palcami! Do tego 2012, kiedy to dostałam ten swój pierwszy zestaw pędzli :D Dziś nie wiem jak tak mogłam żyć :D

      Usuń
  6. cieniutki pędzelek do eyelinera jest niezły z Inglota:) zestaw malarski mi się podoba! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie, że wróciłaś:))
    Gratuluję obrony i "nowego życia", na pewno dasz sobie radę.
    Wpis bardzo ciekawy - ja jestem plastykiem i często z "braku-laku" używam pędzli branżowych do malowania twarzy. Śpiewa ich część jest tańsza, a naprawdę się nadaje;)

    OdpowiedzUsuń

Kłaniam się pięknie w podzięce za każdy komentarz! C;
Pisz śmiało, krytykuj konstruktywnie i dziel się swoją opinią - takie komentarze zawsze czytam chętnie nie tylko ja, ale też inni, którzy tu zaglądają.