czwartek, 10 kwietnia 2014

Ślubne rozważania 8 - Osobiste stresy przedślubne.



Cześć Dziewczyny!

Dziś będzie strasznie... Chciałam opisać parę spraw, które już nie podchodzą pod "rozważania" ale osobiste strachy i stresy. Owszem, martwię się tym, że poplamię sobie suknię przed ceremonią, że się wywalę, że zaśpię, że z kasą będzie lipa, że coś pójdzie nie tak... Ale są rzeczy, które dręczą mnie szczególnie. Takie małe paranoje, które nasilają się wraz z upływem dni, które dzielą mnie od dwudziestego dnia września. Oto mała lista.



1. Dostanę okres.

Wiem, że dla wielu z Was może to nic, ale u mnie TEN dzień, to zły dzień... Zwykłyśmy nawet mawiać na filologii z przekąsem, że "the first day of period is the worst day of your life" . Ja podczas pierwszego dnia (a czasem i drugiego) jestem odłączona od rzeczywistości. Nie mogę się ruszać, nie myślę trzeźwo, ból przejmuje kontrolę nad wszystkim, nie wspominając o cudnym wyglądzie i skwaszonej miny cierpiętnika :) Na silnych przeciwbólowych daję rade, ale w efekcie jestem trochę przydżumiona. Dostaję dreszczy jak sobie pomyślę, że w tym ważnym dniu mogłaby przyjechać do mnie tak zwana Krwawa Ciocia i z nadzieją przeliczam dni, jak to może wypaść?




2. Dostanę pryszczycy.

To moja kolejna zmora - im więcej stresu, tym więcej pięknych, okazałych i bolących zmian na twarzy. Do tej pory jeszcze nie opanowałam sposobu, żeby zapobiec temu procederowi, umiem go minimalizować dzięki REO i Klindacinowi. Jednak są wypadki, kiedy żadne z nich niewiele może a należą do nich właśnie pełne stresu przedsięwzięcia. Mało było ważnych wydarzeń w mym życiu, które nie byłoby zwieńczonych zdjęciem z pięknymi wykwitami na twarzy...
Mam zamiar ograniczyć sól, majonez, czekoladę i ser żółty (wedle zaleceń pani dermatolog), ale nie wiem czy to wiele da :D
Jak sobie pomyślę o przedślubnym stresie to już się boje co mi wykwitnie na ryjku! Może któraś z Was ma podobny problem i nauczyła się z nim radzić? :)



3. Będę mieć Dzień Paszczaka.

Nie wiem, dlaczego tak zawsze jest, ale przed każdym ważniejszym wydarzeniem mam właśnie taki dzień. Pamiętacie Paszczaka z muminków? Choćby nie wiem jak zaczesał swoje cztery włosy na głowie i w co się ubrał - zawsze wyglądał źle... W naszym przypadku syndrom paszczaka objawia się tym, że cokolwiek byście ze sobą nie zrobiły - fryzura, mejkap, strój - i tak wyglądacie dziwnie. Inni może tego tak bardzo nie zauważają, ale WY TAK! Ja na przykład wyglądam jakoś tak, ni to popuchnięta, nie zszarzała na mordce, oczy jakieś takie zapadnięte, moje delikatnie zmarszczki nagle wyglądają jak u starej baby, włosy układają się nie w tą stronę co powinny... Zawsze wydawało mi się, że jest to efektem braku snu (które jest również nieodłącznym towarzyszem stresowych wydarzeń) jednak Dni Paszczaka zdarzają mi się ostatnio nader często, a ze spaniem problemów nie mam? Do Dnia Paszczaka zaliczają się też "Bad Hair Days" i wtedy żadna fryzura nie pomoże :(


4. O czymś zapomnę...

Lubię mieć wszystko pod kontrolą, przy czym nie spinam pośladów i nie lecę z wszystkim nie wiadomo jak do przodu. Pomimo tego, że całe wesele trzyma się kupy dzięki wielu listom, które są na bieżąco sprawdzane i modyfikowane - mam małego pietra, że czegoś zapomnę! 
Kolega na swoim weselu przechwalał się jak to nie było świetnie zorganizowane, że wszystko dopięte na ostatni guzik. Dopiero pod kościołem okazało się, że nie zapłacili organiście i księdzu, tamci się obrazili  i trzeba było im lecieć zapłacić i jeszcze prosić, żeby przyszli :D Ale była komedia! Boje się, żeby nie wypieronić takiej gafy!
Choć słyszałam, że bez niedociągnięć się nie obejdzie i trzeba być na to przygotowanym :)




5. Będę się rozpływać

Jestem bardzo uczuciowa, ale w momentach gdy faktycznie większość ludzi się unosi - ja pozostaję często niewzruszona. Albo tak mnie zje stres, że o łzach ani zimnym pocie nie ma mowy. Co innego gdyby w ten dzień akurat włączył mi się sentymentalizm. Wszystko spłynie, ja się upocę... I idź tu tak kobieto do ołtarza!

Moja hmm... tak ciocia idąc do ślubu była w salonie na makijażu. Wyszła z niego i makijaż spłynął, razem z tuszem :D Szybko dzwoniła żeby ktoś jej kupił tusz wodoodporny, sama zrobiła poprawki w domu ale stresu na pewno było co niemiara! I potem całe przyjęcie chodziła do toalety popatrzyć czy wszystko ok, poprawić to co ok nie było... EH!


Jest jeszcze wiele małych rzeczy, jak i moich wymyślnych teorii zamętu, jednak staram się je odganiać z głowy hen daleko, bo ileż człowiek może się denerwować?
Odliczacz na samym dole strony mówi mi, że czasu ubywa!
Czy jest coś na co powinnam jeszcze zwrócić uwagę???
Buziaki!

27 komentarzy:

  1. orany. będzie dobrze, bo cała blogosfera trzyma kciuki, żeby Wam się wszystko idealnie udało ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. co do 'bloody eventu' jak już będziesz wiedziała, że może się pokrywać z tym ważnym dniem to może zaopatrzysz się w ten lek, który opóźnia okres (koleżanka mojej mamy non stop to stosuje wyjeżdżając na wakacje i podobno działa bez jakichś efektów ubocznych), po Twoich postach widać, że będziesz super przygotowana, więc nie ma się czym stresować, mogę Ci jeszcze podpowiedzieć, żebyś zabrała ze sobą np. mini zestawik do szycia, bądź agrafki - gdy moja koleżanka miała wesele, niestety gość nadepnął jej na suknię i oderwał kawałek dolnej falbany i niestety nic nie miała, musiała ją oderwać:( na szczęście to była taka sukienka, że nie rzucało to się tak bardzo w oczy:) ależ się rozpisałam:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że nie wiedziałam o takich cudach medycyny? Kiedyś dawno temu lekarz chciał mi przesunąć okres tabletkami antykoncepcyjnymi i (ojej jak to możliwe?) nie wyszło :D
      Mini zestawik, zapisuję! :*

      Usuń
  3. Eee tam, moim zdaniem to są jak najbardziej racjonalne stresy, bo w końcu nie po to wkłada się w ślub tyle pracy, żeby nagle coś zupełnie niezależnego od Ciebie zepsuło Ci humor (i wygląd) tego dnia! :D Jak przyjdzie co do czego, to pewnie będę miała podobne ekhm... zmartwienia :) A tymczasem trzymam za Ciebie kciuki! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*
      No własnie to 'tyle pracy' a zewsząd mówią, że i tak coś pójdzie nie tak :D

      Usuń
  4. Jejku, jak dobrze, że ja mam jeszcze trochę ponad rok! :P

    OdpowiedzUsuń
  5. co za stresy, ja się zastanawiam co ze mną będzie, pewnie kilka nocy przed nie będę mogła spać i w ogóle będzie panika :D
    Dasz radę, wszystko będzie po Twojej myśli! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Bezsenność w upiększaniu nie pomaga, a mnie też lub dopaść :(

      Usuń
  6. oj każdy ma swoje stresy przed takim dniem,
    ja jestem wyjątkowym przypadkiem stresowania się wszystkim co tylko możliwe, moja lista była o wiele dłuższa, nie będę wymieniać bo może Ci się udzielić jeszcze :P zresztą były to takie moje paranoje które towarzysza mi nadal :)
    wiadomo to jeden z najważniejszych dni w życiu i stresy mniejsze i większe, te poważne i te całkiem odjechane będą Ci towarzyszyć do końca ale na pewno z wszystkim sobie poradzisz :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha :D No może, w końcu stresowanie bywa zaraźliwe więc dziękuję za nieujawnianie ;)

      Usuń
  7. Zaczynam się cieszyć, że ja podeszłam do sprawy swojego ślubu na tak totalnym luzie, nie dość, że przygotowania trwały hym 3 miesiące, to jeszcze nawet nie pomyślałam by się czymkolwiek martwić! Poszłam do fryzjera wyszłam z mega okropną fryzurą, byłam w 6 miesiącu ciąży, więc kieckę miałam hym braną tak by brzuszka nie było widać, co prawda brałam tylko cywilny i pani w urzedzie stwierdziła, że za młoda jestem i że to sąd musi zdecydować o tym czy mogę wziąć ślub, a ja wszystko to na totalnym luzie! Nie przejmuj się więc tak! Będzie wszystko dobrze, a jakieś tam wpadki potem będą dobrą rzeczą by się z nich pośmiać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to Cię podziwiam, bo w większości sytuacji to nie ode mnie, tylko mojego organizmu zależy, czy da się w danym momencie "wyluzować" ... Ale Twoje podejście jak najbardziej zdrowe i... słuszne! :D

      Usuń
  8. Ja w dniu ślubu miałam okres (ganiałam z mężem do toalety tampony zmieniać, haha) i byłam lekko przeziębiona, ale w takim dniu jakoś to wszystko było nieodczuwalne powiem CI :) Nie stresuj się, nie warto! Nawet jak coś nie wyjdzie do końca tak jakbyś chciała to nie spinaj się bo szkoda takiego dnia marnować na przejmowanie takimi rzeczami, wkońcu wychodzisz za mąż! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, pierwszy obowiązek i powinność małżonka została wypełniona w Dniu Ślubu - gonienie z Małżonką do ubikacji zmieniać tampony! :D ale mi poprawiłaś humor! :D dzięki :*

      Usuń
  9. Czytając to sama zaczynałam się stresować, choć ślub już za mną od wielu lat.
    Był dosyć spontaniczny i bardzo skromny, więc stresowałam się głównie tym, czy wszystkie formalności zostały załatwione prawidłowo. Kiedy teraz widzę przygotowania do ślubów i hucznych wesel, cieszę się, że mnie to ominęło. Było całkiem prosto. I szybko. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O formalnościach nawet nie chcę słyszeć! Mam kartkę na drzwiach, co kiedy i jak można iść zrobić/pytać/gdzie i jak i za co i komu płacić... MASAKRA!

      Usuń
  10. :) nie ma czego się bać, będzie romantycznie, pięknie i będziesz się świetnie bawić
    a z wpadek będziesz się śmiać do rozpuku, bo pomimo planowania i dopinania na ostatni guzik, zawsze coś się przytrafia ;p ale drobiazgi, które potem tylko śmieszą, a często też i w trakcie :) sprawdzone na sobie ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a jakie mam zdjęcie jedno z tzw. "na ostatnią chwilę" pokażę Ci ;p

      Usuń
    2. :) koleżanka "po fachu" chyba wie co mówi :D czyli nie warto się starać i spinać i stresowac jak głupek, bo i tak coś się wypieroni?:D
      Haha, zdjęcia nie mogę się doczekać :D

      Usuń
    3. starać się warto, bo to wielka frajda przede wszystkim :) ale jak coś się stanie to bez paniki i przejmowania się, Ty masz się cieszyć tym pięknym dniem :) o głupotach nikt nie pamięta, a z tego co później podpytywałam przyjaciółki - oprócz mnie i kilku z nich, które wiedziały o najmniejszych szczegółach, nikt nawet nie zauważył wpadek lub wręcz myślał, że tak miało być ;p

      zdarzyło mi się być na weselu, na którym Panna Młoda z nerwów i złości z jakiegoś głupstwa (o którym nie miałam pojęcia dopóki nam nie pokazała) najpierw nawrzeszczała na obsługę a potem niesamowicie się rozpłakała ;/ bywają i wielkie nerwy, które w takich momentach puszczają po prostu
      ale szkoda tych chwil na płacz i złość - myślałam, że ten dzień będzie trwał i trwał :) ledwo wstałam rano do fryzjera a już po chwili kładłam się spać o 6 rano po weselu :))

      Usuń
  11. no właśnie, ja ślubu na razie nie planuję, ale jak patrze na te wszystkie stresy, to chyba wolałabym po prostu rano wstać ubrać sie umalować i iść wziąć ślub bez zbednego myślenia i ceregieli ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I chyba to byłoby najrozsądniejsze :D
      choć nie no... nie mogę powiedzieć, to oczekiwanie i przygotowanie ma swoje uroki :3

      Usuń
  12. Co do pierwszego problemu, to już masz poradę, a ja się pod nią podpisuję. Myślę, że ginekolog bez problemu Ci dobierze coś, co w razie czego przesunie okres ;)
    Punkty 2 i 3 to coś, za co odpowiedzialna będzie makijażysta i fryzjer. Jeśli umówisz się z fajnymi osobami, które będą miały odpowiednie umiejętności, to poradzą sobie z każdą awarią. I będziesz jeszcze lepiej czuła się we własnej skórze, kiedy zrobią Cię na bóstwo. Dobrze jest też właśnie w taki bad hair day umówić się na próbną fryzurę, bo zobaczysz, że w nawet najgorszy dzień odpowiednia osoba przywróci blask Twojej fryzurze ;) Można też pod to podciągnąć 5. -> makijażystka, która zna się na rzeczy użyje fixera, który stopi makijaż i sprawi, że będzie on znacznie trwalszy. Między innymi dlatego za makijaż ślubny płaci się nieco więcej niż zwykły wieczorowy - z założenia ma być on trwały i wytrzymać najbardziej szalone harce ;) Piszę to też jako kosmetolog, więc jeśli trafisz w ręce kogoś, kto ma serce do makijażu, nie będziesz musiała się niczym martwić. Tutaj także polecam makijaż próbny. Zmaluj się, zrób kilka okrążeń wokół bloku, czy pajacyków :D
    Co do czwórki, to już tutaj nie pomogę. Sama mam takie obawy, a wielki dzień czeka mnie dopiero za dwa lata :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Och nie martw się, tego dnia są takie nerwy, że zapomina się o takich drobiazgach jak krostka czy pryszcz ale eh... dla mnie zmorą też było czy nie będzie za gorąco - było w sam raz ;) Najważniejsze patrzec w oczu ukochanego - uspokaja :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Pomimo że do swojego ślubu jeszcze nie planuję to często zastanawiałam się nad tymi punktami! Dosłownie tymi samymi. Aż byłam w szoku że ktoś o tym pomyślał i napisał! Zwłaszcza ten z okresem...
    Ale moim zdaniem nie masz się co przejmować, będzie wspaniale! Będziesz tak podekscytowana i szczęśliwa że nawet nie zwrócisz uwagi na niektóre sprawy :*

    OdpowiedzUsuń

Kłaniam się pięknie w podzięce za każdy komentarz! C;
Pisz śmiało, krytykuj konstruktywnie i dziel się swoją opinią - takie komentarze zawsze czytam chętnie nie tylko ja, ale też inni, którzy tu zaglądają.