Cześć!
Dziś zabieram się za
recenzję specyfiku, który wpadł do internetowego koszyka przez przypadek, a
stał się miłością moją i ratunkiem:)
Miałam w ostatnim czasie
ogromny problem z syfkami i chwytałam się czego tylko mogłam, bo nic nie
pomagało (nawet stara dobra maść ichtiolowa…) Wstyd mi było pokazywać się
publicznie, nie robiłam żadnych makijażów, a jeśli już to musiałam mocno
podrasować zdjęcie, żeby nie było widać tego ustrojstwa… Nawet myślałam, żeby
ściąć grzywkę:(
Mój Kochany zamawiał wodę
po goleniu na allegro i powiedział, że jak coś chce od tego samego
sprzedającego, to mi kupi. Przeglądałam więc namiętnie wszystkie produkty
danego sprzedawcy i prócz wielu ciekawych rzeczy(które widziałam pierwszy raz
na oczy) w oczy rzuciło mi się „mydełko wybielające”. Weszłam z ciekawości, no
bo w jaki sposób? Niestety informacji takich nie podano. Wiadomo, różne rzeczy można kupić w dzisiejszych czasach w internecie, ja zaczęłam się zastanawiać, czy ma to jakiś związek z depigmentacją skóry? Ale czy nie powinno to być przeprowadzane w specjalnie przygotowanym salonie? Poczytałam o tym, znalazłam krem
tej samej serii do cery o kruchych naczynkach i pomyślałam, że jako piegus ze
skłonnościami do pękających naczynek i brązowych plamek po romansie ze słońcem przyda mi się coś takiego.
Cały zestaw(mydełko za 5zł krem za 7zł) stosuję dokładnie od tygodnia, odkąd to
przyszedł do domu mego.
Opakowanie kojarzyło mi
się ze starymi, babcinymi kosmetykami, a jednocześnie bardzo mnie przestraszyło
tymi arabskimi wzorkami. Jednak na opakowaniu pisze Made in England co trochę
uspokoiło strachliwe stworzenie.
Będę szczera – nie znoszę
myć twarzy mydłem, gdyż mam bardzo suchą skórę i każdy kontakt mydlany kończy
się przesuszem i hmm… łuszczycą. Ale stwierdziłam, że spróbować trzeba, tym
bardziej skusił mnie „moisturising
lather”. Cóż, rewelacji nie było, mydło jak mydło, z tym, że skóra nie była
tak masakrycznie ściągnięta po otarciu ręcznikiem. Co mogę powiedzieć – to
pierwszy raz zmywałam makijaż(w tym tapetę naprawdę dwa razy szpachlę
dwutonową) mydłem i byłam zadowolona. Należy pamiętać, że wciąż jest to TYLKO
mydło i niech się tylko dostanie do oczu, to rany boskie! :D
Poza tym mydło pachnie
mydlanie i no… no jest to mydło jak mydło:) Wstawiam zdjęcie obietnic
producenta i skład dla ciekawych.
* LE KREM *
Co do kremu – coś co mi się nie podoba – nie ma INCI! Jest obietnica i instrukcja HOW TO USE IT, ale składu nigdzie! Na początku miałam małe obawy, bo skoro nie ma podanego składu może faktycznie moje przeczucia były słuszne i rzeczywiście jest to jakaś maść/krem specjalistyczny, który ma wpływ na pigment w naszej skórze a ja to przeoczyłam?? Po nałożeniu na twarz za pierwszym razem trochę szczypał więc z niepokojem siedziałam następne pół godziny przed lustrem obserwując i czekając na jakieś zaczerwienienia i w gotowości do zmycia specyfiku i w obawie przed wybarwieniem. Jednak szczypanie ustąpiło a twarz zrobiła się gładka w dotyku. Po paru pierwszych zastosowaniach uważnie przyglądałam się w lustrze, głównie obserwując piegi i liczne plamki nabyte podczas ekspozycji na słońce. Jednak po braku widocznych zmian w kierunku jakichkolwiek zmian wskazującym na faktyczne "wybielające" działanie pasty znalazłam mu zupełnie inne zastosowanie nie przejmując się już z czego jest zrobiony, bo skoro działa i nie szkodzi – niech sobie jest i z koziej dupki!
Krem REO Jest gęsty i ma dziwną konsystencję – mnie się kojarzyło z silikonem? Rano po rytuale z mydłem nakładałam porcję kremu i wykonywałam makijaż. Wydawało mi się, że krem ten działa
jak delikatna baza – podkład zupełnie inaczej się na nim rozprowadzało i w
ciągu dnia został na twarzy dłużej :) Po trzech dniach zauważyłam małe suszenie
się okolic nosa, ale jednocześnie złagodzenie czerwonych plam na twarzy.
Postanowiłam zmienić pielęgnację i krem Reo stosuję na dzień a na noc
nawilżacze. I jestem pod wrażeniem tego, jak w ciągu tygodnia zeszło mi dużo złego!
Długo zastanawiałam się,
czy pokazać Wam efekty. Ale z drugiej strony – jak czytam u Was opinię jakiegoś
produktu, to chętnie oglądam zdjęcia przed i po, dlatego TA DAM! Oto wstawiam
zdjęcie swe brzydkie i brzydsze, żeby nie być gołosłowną. (PS. Przy okazji nie
retuszując i nie mając grama makijażu zdałam sobie sprawę, jakim jestem piegusem
i jak zniszczoną mam cerę! Ale to na pewno ten aparat tak wyostrza wszystkie
wady :P)
Przepraszam za jakość, oświetlenie
pozostawia wiele do życzenia, ale ciężko teraz przy tej szarudze o dobre zdjęcie…
Jestem wniebowzięta po
tygodniu, kontynuuje kurację, ale cieszę się, że teraz makijaż już zamaskuje to
co pozostało po przejściu kataklizmu na mej twarzy.
Słyszałyście może kiedyś o
REO i ich produktach?
[edit!] zrobiłam drugie podejście do REO w trakcie wysypu. Efekty możecie podziwiać [TU] :)
Nie słyszałam. Mydło mnie odstrasza, ale krem wydaje się być ok. :)
OdpowiedzUsuńJa nie znam tego, ale z tego, co widzę, to działa super:) Po tygodniu już takie efekty! Świetnie!!!
OdpowiedzUsuńNo własnie ciesze się, że działa. Choć nie chcę polecać na 100% bo nie wiem co jest w tym kremie :) Ale dla mnie działa jak powinno :)
UsuńNigdy o nich nie słyszałam i podejrzewam, że sama z siebie raczej nie zakupiłabym, jednak po Twojej recenzji jak najbardziej! Bardzo mi się tu u Ciebie podoba, zostaję na dłużej i obserwuję:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :) Sama też nie kupiłabym sobie mydła(chyba że takiego kolorowego glicerynowego, ach!) Jak już jednak napisałam - radzę podejść z dystansem, gdyż niestety nie mam pojęcia o składzie. Ale moja mordka mówi TAK :)
UsuńFaktycznie poprawa bardzo widoczna :) Nie słyszałam o tych produktach, ale też nie interesowałam się bo sama tego typu problemy mam już za sobą :)
OdpowiedzUsuńWięc tylko się cieszyć! :) Ach, mam nadzieje, że wkrótce będę mogła powiedzieć to samo...
UsuńDobrze, że do Ciebie trafiłam, wpisuję krem na listę, żeby o nim pamiętać. Może wreszcie coś doprowadzi do porządku moje plamki na brodzie. Mydeł w takiej postaci niestety nie lubię, ale dobrze wiedzieć, że coś takiego istnieje:)
OdpowiedzUsuńCzasami można znaleźć coś gdzieś przez przypadek, tylko nigdy nie zdarzyło mi się, żeby ten przypadek był zbawienny :)
UsuńTeraz to ja chcę! ładnie cię wykurowało! serio
OdpowiedzUsuńPo tylu dniach męczenia w końcu COŚ zadziałało :) Było warto :)
UsuńJa nigdy nie słyszałam o tej firmie, ale widzę, że warto zakupić kosmetyki, które opisałaś ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Nie słyszałam o tych produktach, ale efekt zachęca do zapoznania :)
OdpowiedzUsuń1 raz słyszę o tej firmie, ale widzę że warto się nią zainteresować! :)
OdpowiedzUsuńEfekt niesamowity, wręcz powala. Po takim czymś na prawdę warto się zainteresować tą marką :)
OdpowiedzUsuńZmianę widać!
OdpowiedzUsuńAle ja bym się chyba nie odważyła używać kremu nie znając składu...
widac diametralna roznice!
OdpowiedzUsuń...mówiąc krótko i w prostym języku - CHCEm ;-D
OdpowiedzUsuńA bloga obserwuję ;-P
tak mnie zachęciłaś, że kupiłam od razu dwie tubki!
OdpowiedzUsuńwidzę, że u Ciebie zdziałał cuda, ciekawe jak u mnie się spisze :)
Ale czad !!! Efekt jest super :) Kurde, przydałoby mi się takie cudo !
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńTeż niedawno przypadkowo kupiłam ten krem reo i działa super mam gładziutką twarz i od małego miałam rumień na policzkach już tego nie mam.
Poleciłam ten krem wujkowi ponieważ ma trądzik różowaty i podobno wygładza i trochę rozjaśnia trądzik.
Dzięki wielkie, że napisałaś! Już parę osób po tym poście się zdecydowało na REO i pisało o różnorakiej poprawie
Usuń:) Bałam się polecenia tego mydełka, ale widzę, że działa nie tylko na mnie.
Hej,
OdpowiedzUsuńkupiłam kiedyś ten krem z czystej ciekawości, ale jakoś tak używałam sporadycznie, więc trudno mi powiedzieć czy coś zdziałał, po przeczytaniu Twego wpisu na pewno dam mu szansę. Wkurza mnie brak składu na opakowaniu, napisałam właśnie do producenta z prośbą o podanie takowego, czekam na odpowiedź, a jeśli otrzymam to dam znać dla ciekawych :)
Tymczasem na stronie pasaz.v10.pl znalazłam taką informację, łącznie ze składem, który jak podejrzewam nie jest pełny:
"REO WHITENING BEAUTY CREME 50 G-KREM WYRÓWNUJACY KOLORYT Angielski koncern Genaral Heltcare stworzył luksusowy krem, który doda twojej skórze blasku. Linia Reo Whintening została opracowana z myślą o pielęgnacji trudnej cery naczyniowej, ze skłonnością do rumienia i trądziku różowatego Cechy skóry naczyniowej: - przemijające, krótkotrwałe czerwienienie się tzw. "rumieniec" - mogą pojawić się pojedyncze rozszerzone naczynka na skrzydełkach nosa - częsta nietolerancja kosmetyków - uczucie pieczenia, suchości i swędzenia skóry Cechy skóry z trądzikiem różowatym: - utrwalony rumień środkowych części twarzy - czoło, nos, broda, policzki - teleangiektazje - trwale poszerzone naczynka krwionośne, tzw. "pajączki" - w zaawansowanym stadium grudki, krostki i zmiany ropne - obrzęk twarzy i okolic oczu (częste zapalenia spojówek) - uczucie napięcia, świądu i łuszczenie naskórka. OPIS Delikatny krem tonujący przeznaczony do skóry z rozszerzonymi naczynkami krwionośnymi oraz skłonnością do rumienia. Krem doskonale tuszuje wszelkie niedoskonałości skóry, wyrównuje jej koloryt i dostosowuje do każdego rodzaju karnacji. Wzbogacony aktywnymi wyciągami roślinnymi z kasztanowca, cyprysu wiecznie zielonego, lipy, rezedy żółtawej, mącznicy lekarskiej i pietruszki. Pielęgnuje, ujędrnia, nawilża i delikatnie natłuszcza skórę, pozostawiając ją miękką i satynową w dotyku. Stosowany systematycznie wzmacnia ścianki naczyń krwionośnych, zwiększa ich elastyczność i zapobiega rozszerzaniu się naczynek oraz występowaniu rumienia na twarzy. SKŁADNIKI Mukopolisacharydy, kasztanowiec, arnika, rezeda, pietruszka, mącznica lekarska. SPOSÓB UŻYCIA Nanosimy preparat na oczyszczoną skórę twarzy,szyi i dekoltu Waga:50g "
pozdrawiam
rev.
Dziękuję Ci kochana za ten komentarz!!! Sama nie myślałam o tym, żeby szukać, bo jeśli nie mam czegoś na etykiecie - nie wiem czy jest pewne, ale zawsze warto sprawdzić taki opis :)
UsuńNo i ciesze się, że kolejna osoba, która potwierdza jego działanie jako baza :)
z rozpędu nie napisałam, że jako baza (bo tylko w ten sposób po tych kilku użyciach mogę go ocenić) krem spisał się fantastycznie, no i nie wywołał u mnie reakcji alergicznych
OdpowiedzUsuń:)
rev.
Witam gdzie można kupić krem reo ? na allegro go juz nie ma, jest tylko krem reo do rąk
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze będzie wystawiony? ja go stacjonarnie nigdzie nie widziałam, a kupowałam właśnie na allegro... Spróbuj poszukać za parę dni, może sprzedawca jeszcze wystawi :)
Usuńa ktoś wie gdzie można dostać jeszcze ten krem ? kończy mi sie pierwsza tubka,a w sieci nie moge nigdzie znaleźć :(
OdpowiedzUsuńJako że autorka zezwoliła na dzielenie się swoja opinią i wyrażaniem konstruktywnej krytyki, z radością korzystam z tego przywileju, aby zwrócić uwagę na zawarty w artykule komentarz, który jest co najmniej nie na miejscu. A mianowicie, chodzi mi o komentarz skierowany pod adresem Michaela Jacksona, wobec którego autorka wyraża osąd, jakoby się wybielał.
OdpowiedzUsuńOtóż Droga Autorko, jako osoba biegła w sprawach urody i zdrowia, którą dzieli się swoją wiedzą i doświadczeniami z szerokim skądinąd gronie, powinna pani wiedzieć o istnieniu choroby, jaką jest vitiligo (bielactwo nabyte). Zanikanie w wyniku choroby pigmentu nie ma nic wspólnego z chemicznym wybielaniem skóry, dlatego dążę z wyjaśnieniem, ze Pani aluzja nie jest trafna. Jeśli to zjawisko jest dla Pani obce, odsyłam do encyklopedii. Ponadto zachęcam do zastanowienia się na przyszłość przed bezmyślnym wypisywaniem niestworzonych historii i wprowadzaniem ludzi w błąd.
Z poważaniem, EJ
Droga EJ,
UsuńOtóż na wstępie zanim zacznę odpowiedź chciałam zaznaczyć, że owszem wiem co to bielactwo, ponieważ mam z nim kontakt, byłam również świadoma tego, że ów artysta na nie cierpiał. Chcę również zaznaczyć, że moja opinia i obawy nie były poniekąd bezmyślne jak Pani śmie twierdzić:)
Nie jestem fanką tego artysty, ale jego fenomen budził ciekawość, więc googlowałam sobie ażeby ciekawość tę zaspokoić. Podobno, gdy odbarwienia były już na znaczącej powierzchni ciała zrezygnował z makijażu i postawił na depigmentację(jak? O tym niestety nie szukałam). Ale zrodziła się we mnie nowa ciekawość - jak wygląda ta depigmentacja i na czym polega? Z tego co wiem może ona być przeprowadzona przez zastosowanie kremu, tudzież maści ze składnikiem na którym najzwyczajniej w świecie się nie znam. Stąd były moje obawy, że krem bez żadnego podanego składu opisywany jako WYBIELAJĄCY może wpłynąć na naturalny odcień skóry.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam. Ola
Jeśli ma Pani do czynienia z bielactwem, tym bardziej powinna Pani nieco ostrożniej podchodzić do tematu tej choroby. Nie chodzi mi nawet o to, że to co Pani powiedziała godzi w jedną, konkretną osobę, ale o sam fakt nawiązania do schorzenie w taki sposób. Z pewnością większość osób dotkniętych vitiligo mogłoby poczuć się urażonymi takim lekkim podejściem to tej choroby.
UsuńNie twierdzę, że każdy musi być fanem fanem Jacksona, bo to oczywiście nieprawda. Jednak nie zmienia to faktu, że nie powinno się snuć tego typu aluzji pod jego adresem. Tego wymaga szacunek, który jest, a w zasadzie powinien być, jednym z podstawowych elementów ludzkiej natury. Nie ukrywam, że moim zdaniem wyraziła Pani swoją, jak to Pani nazwała, obawę w sposób prześmiewczy. Proszę mnie poprawić, jeśli jest inaczej..
Muszę się przyznać, że nie jestem biegła w kwestii nowinek kosmetycznych. I to jest prawda, której nie mam zamiaru się wypierać. Jednak moim zdaniem Pani obawy były bezpodstawne, gdyż uważam, że kremy powodujące depigmentację są wydawane jedynie na receptę od lekarza dermatologa. Wątpię, aby mogły być ogólnie dostępne. Szczególnie bez wyraźnego zaznaczenia obecności owego składnika na opakowaniu pozwala podejrzewać, iż jest to zwykły produkt przeznaczony dla skóry, której właścicielka ma problemy z drobnymi przebarwieniami.
Przepraszam, jeśli uraziłam Panią w jakikolwiek sposób lub źle zinterpretowałam Pani słowa. Rozumiem, że produkt zaopatrzony w tak kontrowersyjną obietnice producenta może budzić wątpliwości, którymi chce się pani podzielić z czytelniczkami. Rozumiem to i nie widzę w tym nic złego. Jednak w dalszym ciągu uważam formę, w jakiej ją pani wyraziła, za co najmniej niestosowną..
Dziękuję za podjecie dyskusji, tym bardziej, że spodziewałam się raczej zbagatelizowania mojej uwagi.
EJ
Pani uwaga jak najbardziej zasługuje na wyjaśnienie z mojej strony, nie ma tu mowy o żadnym urażaniu, bo przecież każdy ma prawo czytać i odbierać moje słowo pisane inaczej. Inaczej ode mnie, bo ja patrzyłam na to wyłącznie ze swojej perspektywy i otoczenia w którym się obracam.
UsuńTraktuję vitiligo, jak i Duhringa (bo to akurat pod względem wizualnym podobnie rzucające się w oczy schorzenia) w ten "lekki sposób" a bierze się to z niczego innego, jak z takiego samego podejścia w moim życiu codziennym, gdzie sama mama i pani P. są wręcz obrażone gdy mówimy o tym poważnie i traktujemy je jak jajko. Same już się wewnątrz katują myślami, więc na co dzień raczej staramy się z tego śmiać(nie mylić z wyśmiewać!!) i nie dlatego, że komukolwiek jest do śmiechu z chorobą! Same zainteresowane na to wpłynęły twierdząc, że jakoś łatwiej im, gdy nie są traktowani jak "dziwolągi" a atmosfera jest luźna, a każde odkrycie ciała nie wiąże się z współczującymi komentarzami. Przez to wyszły naprawdę do ludzi i teraz nie wstydzą się odkrywać rąk, a wakacje nie są traumatycznym przeżyciem. W takim samym tonie też odniosłam się do gwiazdora. Bo tak się odnoszę do najbliższych i nie zostało to nigdy odebrane jako brak szacunku. Tym bardziej iż sama Pani P. po zmianie nastawienia potrafi teraz patrzeć na siebie nie tylko poprzez pryzmat choroby i w końcu przestała jej się wstydzić. Sama często porównywała się do Michaela, twierdząc że "jedynie nos musi sobie poprawić bo ma zbyt ziemniakowaty, ale to po ojcu!". :)
Zapewne gdybym wniknęła w sprawę kremów/maści do depigmentacji byłabym bardziej zorientowana w warunkach ich wydawania i stosowania Choć obawy nie zniknęły zwłaszcza, że miałam świadomość, iż bez problemu można zakupić preparaty do samodzielnego inwazyjnego złuszczania skóry(co było dla mnie zawsze wiązane wyłącznie z zabiegami profesjonalnymi w salonach odpowiednio do tego przygotowanych, sterylnych i pod stałą obserwacją dermatologa!) to dlaczego maść na depigmentacje miała by być inna? Dodatkowo króluje przekonanie, że w dzisiejszych czasach w internecie można znaleźć WSZYSTKO.
Proszę wybaczyć, jeśli boryka się Pani, Pani znajomy lub krewny z taką lub podobną chorobą i taki sposób opisu Panią uraził bo nie taki był zamysł. Proszę mi wierzyć - choroby nie lekceważę a już na pewno nigdy nie miałam zamiaru nikogo obrazić!
Niestety problemu Pani P. nie publikowałam(może kiedyś ją namówię??), jeśli jednak miałaby Pani ochotę poczytać o chorobie Duhringa, dostałam zgodę na jej publikację - http://picolaworld.blogspot.com/2013/01/na-chorobowym-przez-zycie.html
Pani komentarz tylko mnie nakłonił do wyjaśnień i mam nadzieję, że nikt kogo dotyczy ten albo podobny problem nie wyjdą już stąd bez wyjaśnienia. A z całą pewnością, jeśli jedna osoba zauważyła, że to niestosowny sposób opisania - było ono jak najbardziej potrzebne.
Dziękuję za wyjaśnienie. Sytuacja, która dotyczy Pani bliskich faktycznie pozwala lepiej zrozumieć Pani postawę. Niestety, nie wszystkie osoby dotknięte podobnymi schorzeniami mają do nich taki dystans. Najczęściej zamykają się w sobie, ukrywają pod makijażem i ubraniami (nie tylko ze względu na zalecenia lekarza, aby nie wystawiać ciała na działanie słońca ale po prostu, ze wstydu). A stanowisko zajmowane przez mass media, dla których to wydumana przypadłość albo jedynie drobny, kosmetyczny defekt, jeszcze bardziej pogrąża je w tym stanie osamotnienia i wstydu, który nie mija z czasem, ale wzrasta wraz z postępem choroby. Dlatego właśnie ten fragment Pani artykułu zniechęcił mnie do dalszego czytania. W dodatku wyraźne podkreślenie opinii o wybielaniu, napisane inna czcionka, innym kolorem naprawdę przyciąga wzrok i sprawia wrażenie, jakby był to motyw wiodący artykułu bądź choćby jeden z istotniejszych jego elementów. Przykro mi, ale takie właśnie odniosłam wrażenie, a jak wiadomo pierwsze wrażenie jest kluczowe i ma ogromny wpływ na odbiór całości. Nie ukrywam, ze liczę na drobna korektę, która pozwoli uniknąć podobnych sytuacji na przyszłość..
UsuńCieszę się, że poświeciła Pani czas na sprawę, która przeciętnemu czytelnikowi na pierwszy rzut oka może wydawać się błaha i nic nieznacząca.
EJ
Nie ma sprawy, wprowadziłam już małe zmiany, ale mam nadzieję zostawić nasze komentarze na przyszłość.
UsuńNiestety żyjemy w czasach, gdzie są propagowane różne wzorce proporcjonalności, symetrii i ideałów, dlatego zwłaszcza kobietom ciężko się odnaleźć gdy nagle dotyka je taki rodzaj schorzenia, które wpływa na fizyczność, jest widoczne i niejednokrotnie rzucające się w oczy. Mam nadzieję, że nasza świadomość i zrozumienie, a przede wszystkim empatia i odpowiednie podejście będą mieć wpływ na to, że osoby dotknięte takimi chorobami będą mogły żyć bez tego opisywanego przez Panią wstydu i nie będą definiować siebie PRZEZ chorobę.
Dziękuję za wartościowy dialog i uświadomienie mi innego puntu widzenia, samemu nieobiektywnie patrzy się na swój tekst,a rodzi się on przecież ze mnie i z tego co wynoszę z realnego życia.
Hej dziewczyny wiecie może gdzie można kupić ten krem? Kiedyś dawno kupiłam go na allegro, strasznie go lubię bo świetnie dziala na przebarwienia i nadaje się idealnie jako baza pod makijaż. Już od dawna próbuje go gdzieś "upolować" ale nigdzie nie moge go znaleść
OdpowiedzUsuń