środa, 18 lutego 2015

Podkład o naturalnym wyglądzie - jest ale nie ma :)


Cześć Dziewczyny!

Kiedyś wspominałam o podkładzie Ever Lasting z katalogowego Oriflame, ale szybko go zostawiłam pomimo dobrej konsystencji. Dlaczego? Bo za mało krył, a ja wtedy byłam nastawiona na mocniejsze tuszowanie niedoskonałości. Teraz takie podkłady służą mi wyłącznie na wielkie wyjścia, albo gdy wiem, że będziemy pstrykać zdjęcia. Na co dzień chciałam już coś delikatniejszego i dlatego też wróciłam do Ever Lastinga.

Zdecydowanie na liście ulubieńców w kategorii lekkie podkłady króluje DD od Bell, Ladycode (popatrzcie same - klik), jednak moje trzy opakowania zapasu powoli się kończą, w Biedronce nie widziałam zapowiedzi ich powrotu, więc nadeszła pora poszukiwań i przy opisie różnych podkładów, które umieszczałam TUTAJ  wybrałam Oriflame, gdyż opisałam go jako "najbardziej pasujący do mojej suchej skóry" :) Chyba powinnam ufać w to co sama sobie piszę? :) 


Podkład jest w plastikowej buteleczce z pompką. Wiem, że szklane opakowania są eleganckie i ładniej wyglądają, ale zawsze serce mi staje gdy się przewróci albo spada z toaletki (zazwyczaj, gdy maluje się w pośpiechu!). Pompka działa jak natura chciała, wyrzucając z siebie dokładnie taką ilość podkładu jaki chce tego nakładająca :) 
Krycie oceniam na lekko-średnie, można je stopniować, ale nie uzyskamy na pewno maski. Przykrywa drobne przebarwienia i wyrównuje koloryt twarzy jednocześnie wyglądając świeżo i naturalnie.
Konsystencja jest bardzo przyjemna - kremowa i świetnie współpracująca zarówno z palcami, jak i gąbką do makijażu. 

Mój kolor to porcelanowy i po chwilowym utlenieniu idealnie pasuje do mojej zimowej bladości. Jak widzicie na zdjęciu wyżej - przykrył trochę spękanych naczynek i delikatnie zatuszował cienie zostawiając lubiane pieguski na wierzchu :)
Pisałam, że szybko schodzi z twarzy - wklepany odpowiednio i dobrze zapudrowany trzyma się nienagannie cały dzień wszędzie z wyjątkiem nosa, gdzie wypadałoby go poprawić po paru godzinach, by cieszyć się makijażem cały dzień. Ale to chyba ja mam tak z nosem, non stop dotykam go rękami przez co żaden kosmetyk sobie na nim nie pomieszka...

W zbliżeniu i oddaleniu połowa twarzy już została potraktowana podkładem, druga czeka na swoją kolej :) Prawda, że efekt jest bardzo naturalny? No ale ponieważ moje cienie pod oczami potrzebują mocniejszego działa do akcji wkraczają korektory. Pomimo nich wyglądam trochę na niedospaną, ale to przez gorączkę i szereg chorób, które mnie trzymają :) Ale makijaż w pełni już po zapudrowaniu prezentuje się w świetle dziennym / sztucznym tak:


Jestem w pełni usatysfakcjonowana, cena 29,90 złotych nie odstrasza za fajną jakość i komfort użytkowania. Jedyny minus - dostępność. Ja wiem, że jest wiele konsultantek, ale dobór odcienia przez zdjęcie w katalogu, jakkolwiek wierne by ono nie było - nie jest po prostu dobre. Mi się udało i trafiłam od razu - oby i inni mieli takie szczęście ;)

Lekkie podkłady w rozsądnej cenie - macie jakieś swoje typy?

wtorek, 10 czerwca 2014

Różowe, świecące... ujędrniające!


Cześć Dziewczyny!

Jako mała dziewczynka często bawiłam się po cichu klockami lego w swoim pokoju, zajęta całkowicie żyjąc w swoim świecie. Rodzice inwestowali w coraz to nowe opakowania małych plastikowych elementów, widząc, że ta właśnie zabawa pochłania mnie całkowicie i nie trzeba się wtedy mną "zajmować". Pewnego razu oderwałam się od klocków i poleciałam do łazienki do mamy z jakąś głupiutką prośbą, albo bardzo wówczas ambitnym pytaniem z dziedzin egzystencjonalnych, kiedy to zobaczyłam TO...

Mama zdzierała sobie płatami skórę z twarzy i wyglądało na to, że nie tylko ją to NIE BOLI, ale najwyraźniej chyba też sprawia jakąś dziką przyjemność! Patrzyłam tak zupełnie wmurowana, wszelkie dziecięce dylematy rozpłynęły się w nicość, a moje mopsie oczy robiły się coraz większe i większe...

Takie było moje pierwsze przeżycie z maseczką typu peel-off...



Po latach, kiedy sama zaczęłam zamieniać zabawki na kredki do oczu i maseczki stały się częścią moich rytuałów kosmetycznych maseczki typu peel-off zdecydowanie nie przerażały mnie tak bardzo jak owego feralnego dnia z mojej młodości :)
W moje łapki wpadło fioletowe opakowanie maseczki od Oriflame, które służyło mi naprawdę dłuuugo... Ten egzemplarz określono jako złuszczająco-ujędrniający. 


Ma lekko różowy kolor(widoczny również na twarzy) i setki malutkich, świecących drobinek. Standardowo, po zaschnięciu i odczekaniu określonej ilości minut z twarzy maseczkę zrywamy. Ta ma akurat silne właściwości przywierające  i ściągając ją z twarzy mam wrażenie, że zdzieram ją z własną skórą :) A nie daj Boże zechce wtopić się w jakiegoś małego włoska przy brwiach!

Jednak skóra po zabiegu jest niesamowicie gładka, miła i... chyba naprawdę bardziej napięta. Aż miło dotykać twarzy :) Maseczka dobiegła końca, ja ceniłam ją za walory estetyczne jak i działanie. Nie wiem, czy jest jeszcze dostępna - nie lubię w produktach katalogowych tego, że asortyment wciąż się zmienia i nawet jeśli uda nam się wyłapać jakąś perełkę - trzeba być psychicznie przygotowanym, że za parę katalogów może przestać istnieć...


Może polecicie mi jakiegoś godnego tej maseczki zastępce?
Buziaki!

wtorek, 13 sierpnia 2013

Jak o brwi zadba Oriflame?


Cześć Dziewczyny!

Dziś przychodzę do Was z postem o brwiach. Ja swoje ulubione produkty już znalazłam, możecie poczytać o mojej ulubionej paletce Wet n Wild albo cieniu od CatriceJednak chodziłam ostatnio w wydaniu trochę bardziej naturalnym niż zazwyczaj i moja mama chyba pomyślała, że moje akcesoria do brwi mi się pokończyły :) Stąd dostałam bardzo miły prezent jakim jest paletka do ujarzmiania i podkreślania brwi od Oriflame. 




   *  Krótko o produkcie  *  
+ malutkie, poręczne opakowanie
+ posiada lusterko
+ szufladka z dwoma pędzelkami skośnymi
+ neutralne brązy i wosk
- czarne pudełko się brudzi i klapka łatwo odpada
- pędzelki są grube i sztywne
- wosk jest dość tępy
- cena! 33złote(w promocji chyba koło 20?)



Plusy - pudełeczko zmieści się wszędzie(w porównaniu do mojej dużej paletki Wet n Wild), lusterko przydaje się zawsze i w każdej sytuacji, a kolory są idealne. Zgaszone brązy w jasnym i ciemnym odcieniu do ładnego wycieniowania.
Co do minusów - może klapka powinna móc się ściągać i powinnam to zaliczyć na plus? Mnie jednak to drażni. Pędzelki są grube i manewrowanie nimi zwłaszcza przy końcach brwi wcale nie jest łatwe! Ponadto wosk, podczas nakładania którego mam wrażenie, że ściągam cały cień z brwi...

    A teraz prezentacja! :)    


Tu podkreślanie brwi stylem chaotycznym czyli codziennie rano, gdy spieszę się na uczelnię/busa/do urzędu... Czyli nie "sram" się z każdą kreską tylko chlastam kolorem jak popadnie. I cóż, tak jak mówiłam przy minusach - nakładając wosk mam wrażenie że wyczesuję z brwi cały cień i w sumie zamiast ładnie przyciemnić i podcieniować brew ledwo ją zaznaczam i wygląda prawie jak przed całym zabiegiem malowania... :) Zdecydowanie lepiej i wyraźniej brew prezentuje się gdy ładnie i starannie ją podmalujemy i zamiast wyczesać wklepiemy wosk palcem. No ale...

Reasumując - ciesze się ogromnie z prezentu, bo mogę go brać w trasy (a tak już żyję na walizkach...) ale jednocześnie uroczyście stwierdzam, że dużo bardziej niż Oriflame'owy BROW SET wolę paletkę Wet n Wild  za 8złotych nałożoną na odżywkę z Eveline, która kompletnie nie sprawdza się u mnie jako baza pod tusz, ale świetnie usztywnia włoski, pielęgnuje je i sprawia, że w makijażu brwi cienie są na swoim miejscu cały dzień.

A Wy miałyście styczność z tym brwiowym poskramiaczem?
Czy używacie w ogóle wosku, albo innych preparatów utrwalających kształt brwi? 
Buziole! :*

czwartek, 28 marca 2013

By nie pachnieć potem... tylko teraz :D



Cześć Dziewczyny!

Już dawno chciałam się zabrać za takiego posta, ale... No właśnie, było parę ALE. Wiele innych pomysłów, które były łatwiejsze i przyjemniejsze w wykonaniu (no niestety, dla mnie opisanie zapachu jest niezwykle trudne biorąc pod uwagę różnorodne zapędy naszych nosów) a także wciąż brak było mi odwagi… Brak było mi odwagi, bo czytając o Waszych Chloe, Chanelach, J’adorach i innych trochę głupio pokazywać mi zapachy, w których ja goszczę na co dzień w moim świecie. Nie wydaję na perfumy(a raczej wody toaletowe i perfumowane) więcej niż 100 złotych?
Powody są proste – nie stać mnie na wielki zakup, a po drugie – gdyby ten wielki zakup miał nastąpić, to zapach musiałby mi się naprawdę podobać! I tak błąkam się po świecie szukając ideału. A gdy znajdę – cena nie będzie grać roli :D

Póki co jest parę zapachów, które mi się podobają mniej lub bardziej. Niestety, nie będę opisywać nie wiadomo jakich walorów, głównie chodzi mi o trwałość i kategorię zapachową. Bo każdy ma inne pojęcie  o epitecie „ładny zapach” więc…


 *******************************************************************************************


Mój pierwszy poważny zakup, to s.Oliver Selection.
Cena: 20€ (dwa lata temu)
Pojemność: 30ml
Zapach: Słodki, delikatny, dziewczęcy.
Kompozycja: kwiatowo-owocowa
Zapachy: lima, nektarynka, bergamotka, jabłko, jaśmin,piwonia, ambra, piżmo, cedr
Rodzaj: Woda perfumowana.
Trwałość: Dobra

Był używany przeze mnie okazyjnie, bo bardzo lubiłam jego zapach. Dlatego skończył się dopiero po dwóch latach. Kupiony w  Beyernaumburgu pod wpływem impulsu (i wypłaty :))



 *******************************************************************************************



Miniaturka do torebki czyli kolekcja Sassy Swirl AVONuA konkretnie Vanilla Berry to ulubieniec.

Cena: ok. 20 złotych
Pojemność: 15ml
Zapach: słodki, słodki, słodki!
Kompozycja: owocowo-kwiatowa
Zapachy: kremowa wanilia i jagody
Rodzaj: woda toaletowa
Trwałość: średnia

Kolekcja Sassy Swirl wydawała się być strzałem w moje nosowe gusta. Słodkości w małych opakowaniach, które mogłam mieć przy sobie. Jednak ani się oglądnęłam zadziałało tzw. Prawo produktu. Czyli: „Jeśli produkt przypadnie Ci do gustu – zostanie on wycofany z produkcji” Cóż…



 ******************************************************************************************* 



Potem coś mi się ubzdurało i połakomiłam się na Beyonce i jej Heat Rush

źródło
Cena: ok. 20 złotych
Pojemność: 75ml
Zapach: słodki, ale owocowy i świeży
Kompozycja: kwiatowo-owocowa
Zapachy: czerwona pomarańcza, wiśnia i marakuja,
orchidea, hibiskus i kwiat mango, drzewo tekowe, ambra i piżmo.
Rodzaj: Woda toaletowa
Trwałość: słabo-średnia

Stwierdziłam, że jestem przesłodzona i zdecydowałam się na „Bijąsie” po promocji. Jednak jest tak nietrwała i tak szybko mi się przejadła, że aż wstyd…


 ******************************************************************************************* 


Potem pojawiła się ekscytacja AVONem. Byłam konsultantką i próbowałam tego i owego… Na pierwszy ogień poszło Perceive, które bardzo przypadło mi do gustu. Równie szybko się nudząc…

Cena: ok. 30 złotych
Pojemność: 50ml
Zapach: słodko-świeży
Kompozycja: kwiatowo owocowa
Zapachy:frezja, gardenia, biały pieprz, gruszka, Goździk, 
śliwka damasceńska, orchidea waniliowa, piżmo, drzewo sandałowe
Rodzaj: Woda perfumowana
Trwałość: Dobra

Moja ekscytacja była jak romans – głęboka, szaleńcza i szybka. Skończyło się na jednym opakowaniu…


  *******************************************************************************************


Ekscytacja AVONem trwała, a ja zamawiałam. Mama zawsze używała far away, więc kiedy weszła limitka Far away Dreams zamówiła ją z ciekawości. Jednak zapach jej nie podszedł – mnie za to bardzo! I tak stałam się szczęśliwąposiadaczką J

Cena: ok. 50 złotych
Pojemność: 50ml
Zapach: słodko-ciężki
Kompozycja: kwiatowo-orientalna
Zapachy: brzoskwinia, mango, ambra, drzewo sandałowe
Rodzaj: Woda perfumowana
Trwałość: Dobra

Niestety, tu również zadziałało prawo produktu… Powiedziałam do widzenia mojemu zapachowi i szukałam dalej…



*******************************************************************************************
 

Zrezygnowałam z bycia konsultantką. Skończyły się perfumy, więc na pocieszenie mama zakupiła mi coś „od konkurencji” -  Chiffon z Oriflame
Cena: ok. 30 złotych
Pojemność: 50ml
Zapach: słodko-ciężki
Kompozycja: kwiatowo-orientalna
Zapachy: drzewo cedrowe, tuberoza, geranium, śliwka, 
ylang-ylang, drzewo sandałowe, pomarańcza, białe piżmo
Rodzaj: Woda toaletowa
Trwałość: Średnia

Chiffon nie był strzałem w dziesiątkę. Jego zapach najzwyczajniej w świecie mnie drażni. Ale dzięki temu z powodzeniem używam go na co dzień i nie martwię się o to, że się zużyję :)



******************************************************************************************* 


Stało się… Szukałam jakiegoś zalążka zapachu, który by mi się spodobał, zatrzymując się przy stoisku Golden Rose. Miła pani mnie omamiła i tak oto wyszłam z jabłuszkiem Roxanne W7.

Cena: ok. 10 złotych
Pojemność: 18ml
Zapach: słodko-ciężki
Kompozycja: kwiatowo-orientalna
Zapachy: who(j) knows
Rodzaj: Woda toaletowa
Trwałość: Średnia

Gadżet do torebki. Bardzo go lubię, ale nie za często, bo mnie przytłacza. Słodki, ale ma w sobie jakiś ciężar, co sprawia, że za długie użytkowanie = ból głowy.


******************************************************************************************* 



 Olejek z Egiptu dostałam. O tak :) Było 7 a to jest 5 sekretów. Początkowo była to własność mamy, ale jej się ciężko przemóc, by smarować biedną skórę olejkiem zapachowym. Ja maźnę się nim, gdy mam na to czas.

Cena: ??
Pojemność: 30ml
Zapach: słodko-ciężki
Kompozycja: orientalna
Zapachy: 5sekretów :D
Rodzaj: olejek perfumowany
Trwałość: Dobra

Gdyby nie fakt, że wolę zrobić „psik psik” niż rozkremowywać olejek to byłoby to świetne i trwałe rozwiązanie! Jednak zapach jest zbyt egzotyczny i nie zgrywa się z moja osobowością…



******************************************************************************************* 


Maleństwa z MG trafiły w moje ręce przez przypadek w Tesco. Oglądałam sobie dział kosmetyczny czekając aż luby wybierze coś z półeczki obok ( :D ) i wpadło w oczy eau de perfum. Wzięłam Sensual i Feeling

Cena: S- 5 złotych z gorszami, F-prawie 9 złotych.
Pojemność: 20 ml każda
Zapach: słodko-ciężke
Kompozycja: S-drzewno kwiatowe, F- owocowo-kwiatowe
Zapachy: ???
Rodzaj: wody perfumowane
Trwałość: Średnia

Szczerze? Nie wiedziałam czego się po tym spodziewać. Woda perfumowana powinna być trwalsza. Z drugiej strony – cieszę się, że mam te maleństwa torebkowe za mniej niż dyszkę i mogę się nimi psikać gdy tylko zechcę i nie jest mi ich żal (godni zastępcy Chiffona:P) ponadto Feeling ma naprawdę ładny zapach!



******************************************************************************************* 

Mój ostatni, najdroższy zakup w ciągu ostatniego roku, to Bruno Banani – Pure Woman. Szukałam zapachu, a ponieważ niezwykle rzadko zdarza się, że podoba się jakiś zapach mnie i memu ukochanemu jednocześnie – gdy wąchając Bruna ON powiedział „TAK!” nie zastanawiałam się długo…

Cena: 59 złotych
Pojemność: 30ml
Zapach: słodko-świeży
Kompozycja: ciepło-zmysłowa, słodka
Zapachy: frezja, czarna porzeczka, zielona mandarynka,
cyklamen, piwonia, ambra, wanilia
Rodzaj: woda toaletowa
Trwałość: Dobra

Zapach utrzymuje się długo, pomimo, że jest to woda toaletowa – jestem mile zaskoczona. Myślałam, że to przepłacona inwestycja. Będę używać na specjalne okazję :) Bardzo mi się podoba, choć to nie jest w 100% to...


******************************************************************************************* 


I ostatnie, największe i najmniejsze zarazem znalezisko… Powinnam dziękować za nie Cytynie bo gdyby nie wygrana u niej na blogu, nie widziałabym kim jestem. Zapach wygrałam już dawno… Ale dopiero teraz przekonuje się o tym jak bardzo jest moim odzwierciedleniem! PINK SUGAR, Aquolina.

Cena: 110zł
Pojemność: 100ml
Zapach: słodko-słodki
Kompozycja: ciepło-słodka
Zapachy: pomarańcza sycylijska, liście figowca, maliny,
Bergamotka, konwalia, czerwone porzeczki, wata cukrowa,
Lukrecja, wanilia, karmel, piżmo
Rodzaj: woda toaletowa
Trwałość: Dobra

Słodycz, słodycz, jeszcze raz słodycz! Ale o dziwo, nie dusi mnie ona, ale pobudza do życia! Lepiej mi się myśli, jakoś tak wszystko wydaje się piękniejsze gdy czuje siebie w różowym cukrze! Patrząc na zapachowe nuty – karmel, wata cukrowa i wanilia – czego mi więcej do szczęścia potrzeba? :D Na pełnowymiarowe opakowanie skuszę się… jak  się obronię!


******************************************************************************************* 

A teraz wieści z linii frontu – krążąc po otchłaniach Rossmana wąchałam wszystkie perfumy, jakie tylko się dało. Natrafiłam szczęśliwie na Police Pasion, które pachnie podobnie do mojego Pink Sugar. Sprawdzając „skład” zapachowy parę składników magicznej receptury się pokrywa i dlategóż widać jest przyjemne dla mego nosa. Czajenie się i psikanie podczas konspiracyjnych pobytów w RoŚmanie uważam za rozpoczęte! :)


Uf, to był dla mnie naprawdę trudny post…
Zakończony znaleziskiem i postanowieniem.

Ciekawa jestem czy odnalazłyście już SWÓJ zapach i jaki on jest? Słodki, tajemniczy?
Czy może tak jak ja – jeszcze nie weszłyście w posiadanie swojego zapachowego „ja”? :)
Dajcie znać, chętnie pooglądam czym pachną blogerki!!!
Buziaki!

wtorek, 19 lutego 2013

Zgaduj zgadula rozwiązane = Za co lubię Oriflame?

Cześć Dziewczyny!
Długo mnie nie było :) A to tylko dlatego, że wsiąkłam w Walentynki aż do dziś (bo kto powiedział, że należy świętować TYLKO 14 lutego:)). Dopiero dziś wróciłam do domu i na spokojnie zasiadam przed laptopem.

Ktoś, kto dobrze zna Kraków, pewnie mnie wyśmieje. Mnie jednak do śmiechu nie było dziś rano o 6.30. Wracałam od Narzuconego zatłoczonym busem wśród pochrapywań starszych panów na tyle świetnie komponujących się z plotkarskim szeptem pani przede mną w akompaniamencie cichych przekleństw kierowcy za każdym razem, gdy nie udało mu się ominąć dziury na drodze. Oparłam głowę na ręce i udałam się w krótkie, ale ożywcze kimono. Obudziłam się w Krakowie, było już trochę jaśniej, kierowca coś memlał pod nosem, żeby wysiadać, więc widząc wychodzący tłum chwyciłam za torbę i wysiadłam... gdzieś. Nie wiem gdzie, do tej pory. Ludzie współwysiadający ze mną rozeszli się w swoje strony każdy goniąc własne sprawy. A ja? Stanęłam tam gdzie wysiadłam patrząc się po budynkach wkoło i wyglądając zapewne jak jakaś osoba specjalnej troski, albo pies który widząc coś ciekawego i niezrozumiałego kręci głową to w prawo to w lewo. nim się obejrzałam - na chodniku stałam tylko ja. Zadzwoniłam do Narzuconego, który w tym momencie musiał w jakiś magiczny sposób zobaczyć to co ja widzę i stać się moją prywatną nawigacją. Ubrałam się cienko, gdyż miałam się tylko przesiąść na dworcu z jednego ciepłego busa do drugiego. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że będzie mnie czekać ponad godzinna wędrówka po zimnych, osranych przez psy i gołębie chodnikach krakowskich. Zmarzłam. Do tej pory nie wiem, czemu mój bus wysadził mnie "in the middle of nowhere" prysznic trochę przywrócił temperatury krwi w żyłach. Pomijając moją słabą orientację, w ogóle nie znam Krakowa. Zawsze wzbraniałam się przed samotnymi spacerami, bo pięć kroków od Galerii i byłam zgubiona. Z drugiej strony spacerując z NIM mam wrażenie jakbym chodziła naćpana, bo nie zwracałam na nic uwagi tylko wpatrywałam się w to co i jak mówi. Nienormalna, zakochana :) 


W ostatnim poście pytałam Was co to może być na ustach mych. Nie jest to słynna Fuksja rażąca po oczach, ale kolor na swój sposób intensywny. Podpowiedzią miało być zdanie, ze jest to firma katalogowa. Wiele z Was nie wiedziało, albo wahało się pomiędzy dwoma. Etiennette  udało się zgadnąć i był to specyfik (a raczej dwa specyfiki) firmy Oriflame. A dlaczego tak chcę to podkreślić? Bo ostatnio ich szminki mnie zadziwiają :)
O moim ulubieńcu, szmince wpasowującej się w kolor moich ust i podkreślającą ich powiedzmy "walory" możecie poczytać [TU]. Nadal jest to mój ulubieniec jeśli chodzi o naturalne i uniwersalne zestawienia.
Do mocnych kolorów podchodzę jak pies do jeża, dlatego róż z makijażu walentynkowego z początku nie wydawał mi się dobrym pomysłem, jednak po paru komplementach jego wartość wzrosła do poziomu "lubiany" :) Przedstawiam Panią pomadkę w kolorze Pink Mayflower z soczystym duetem błyszczyka Very Me Swirl. 



Niestety pomadka użyta na zniszczone usta może podkreślić niedoskonałości, trzyma się średnio ale w kierunku "dobrze", zmywa w miarę fajnie. Utrwalona błyszczykiem to inna bajka :) Dostaje drugie życie, posmarowana nim zmienia się w ładną błyszczącą taflę i trwałość jest przyzwoita. Czekałam aż 5 godzin ażeby odcisnąć całusa na policzku Kochanego (bez poprawek w trakcie jazdy i zajęć) i udało się :) Cóż więcej można się rozwodzić nad pomadką? :) Sam zaś błyszczyk jak możecie zobaczyć poniżej jest transparentny i bardzo rozmigotany. Gdy trafimy na ciemniejszy "kręciołek" z tubki wydostaje się troszkę koloru. Maleńki błyszczyk ze ściętą końcówką - ot, standard. Plus za słodki zapach :)



A pomadka? Bardzo, ale to bardzo chciałam uwiecznić ją na jakimś sensownym zdjęciu, jednak na każdym wychodziła inaczej. Oto małe zestawienie moich prób ujęcia jej koloru (który w rzeczywistości i tak jest inny:P) Na pierwszym zdjęciu pomadka solo, na pozostałych dwóch w duecie z błyszczykiem.


No cóż, każde zdjęcie z innej parafii, nie ma co :) Teraz nie wiem, czy światło zawiodło, fotograf nieudolny, czy szminka kameleon przed obiektywem :) Oriflame pod względem pielęgnacji ust mnie zadziwia i zadowala :) Mam jeszcze parę specyfików pielęgnacyjnych i również mogę powiedzieć, że są to produkty po które sięgam przed wyjściem na zimne "zewnętrze" zabezpieczając delikatne usta.

Kurczę! Nawet się nie spostrzegłam, a tu z 69 (;P) zrobiło się ponad setka Obserwujących! Witam gorąco, ogromnie mi miło :)
Z tegoż powodu chciałabym obwieścić, że następna notka będzie moim małym podziękowaniem ode mnie dla Was, więc czekajcie na prezenty do wygrania :)
Tymczasem idę odsypiać, dobranoc! :*