wtorek, 1 grudnia 2015

Dobrze kryjący korektor pod oczy - wieloletnie wyzwanie


Cześć Dziewczyny!

Cienie pod oczami są moją zmorą i kompleksem numer jeden odkąd tylko pamiętam, zaś wspomnienia prawdziwie MOJEGO pierwszego kosmetyku(nie podkradzionego mamie:)) kręcą się wokół korektora, którym mogłabym je zniwelować. Było to tak dawno temu, że ciężko mi dokładnie określić datę, ale z pewnością były to lata panowania katalogowych produktów kosmetycznych, które szerzyły się wśród naszych mam niczym epidemia. Wtedy to dostałam swój pierwszy korektor antybakteryjny, który śmierdział miętą, miał w sobie jakiś trupio-szary pigment i przeokropnie wysuszał. Pomimo swego przeznaczenia ściśle określonego przez markę jako wysuszający wypryski i niedoskonałości kładłam go namiętnie na okolice oczu nie zważając na szczypanie i czerwieniące się oczy, tylko ciesząc się z efektu delikatnego zamaskowania swojego życiowego kompleksu.

I tak rynek się zmienił, firmy kosmetyczne oferują nam szeroką gamę barw i odcieni korektorów o różnorakim przeznaczeniu, wykończeniu, właściwościach a także formie wprowadzając coraz to nowe wynalazki jak kamuflaże i pasty koloryzujące. Dziś chciałam skupić się na korektorach w formie płynnej, które uważam za dobre, lub naprawdę dobre jeśli chodzi o ich zachowanie w okolicach oczu.

Trzy gagatki, które mam przyjemność porównać to:
1. MAYBELLINE Affinitone nr 1 Nude Beige
2. REVLON Colorstay nr 02 Light
3. CATRICE Liquid Camouflage nr 010 Porcelain


Na wstępie zacznę może od korektora Maybelline, gdyż był dla mnie odkryciem pod koniec 2013 roku. Uznałam go za najlepszy korektor, który przetestowałam w prawie każdych warunkach i utrzymywałam się w przekonaniu, że znalazłam "tego jedynego" w kosmetycznym świecie :) Mój kuferek zasiliły trzy kolory tego maleństwa, który poprawiał mankamenty urody o każdej porze roku przy każdym odcieniu opalenizny. Moje pianie nad jego wspaniałością możecie poczytać chociażby tutaj. Jednak po tak długim związku coś zaczęło się psuć. Co jakiś czas moje oczy reagowały szczypaniem, gdy tylko zaczęłam nakładać korektor, a całkiem nowego opakowania odcienia nr 2 w ogóle nie byłam w stanie aplikować, gdyż dopadała mnie łzawica.
Boje się kupić kolejne nowe opakowanie obawiając się, że reakcja będzie taka sama, a mój ukochany korektor zrobi mi tylko krzywdę...
MAYBELLINE Affinitone concealer
Cena: 20-30 zł
Pojemność: 7,5 ml


Drugim nabytkiem okazał się Revlon kupiony przy jakichś chaotycznych zakupach. Parę dni wcześniej dałam się namówić w drogerii na korektor z Paese, który kompletnie nie dawał rady z sińcami pod oczami, więc wracając przez Galerię Krakowską upolowała korektor z serii Colorstay
Jest delikatny, ale dość dobrze kryje. Nie obciąża i ma bardziej "mokre" wykończenie (affinitone przyzwyczaił mnie do bardziej satynowego:)) Odcień 02 ma żółte tony, przez co dobrze sprawdza się pod oczami. Jeśli chodzi o trwałość - przypudrowany daje radę cały dzień, nie "kluszczy" się ani nie waży w trakcie dnia. Dużo mniej podoba mi się efekt jaki nim uzyskuje od Affinitone, ale doceniam mniej obciążające właściwości. Ogólnie jest ok, choć cena moim zdaniem jest jednak za wysoka. 
REVLON Colorstay concealer
Cena: 40-50 zł
Pojemność: 6,2 ml


Odkryciem ostatnich miesięcy okazała się płynna wersja kamuflażu od Catrice, czyli po prosu jak sam producent stwierdza: korektor o wysokim poziomie krycia :) Nie miałam w swoich zbiorach wersji słoiczkowej, gdyż podłapałam inny kamuflaż, który mnie zaspokoił, ale na płynną wersję kultowego kosmetyku musiałam się skusić. Nie widziałam nigdzie stacjonarnie, więc zamówiłam online. Na początku kolor mnie przeraził, bo jest bardziej blado-szary niż moje dotychczasowe korektory. Jednak zauważyłam, że nabiera koloru i utlenia się delikatnie zmieniając kolor, przez co idealnie stapia się ze skórą. 
Nie będę się rozgadywać - bez żadnego wahania mogę go nazwać ulubieńcem roku:) 
Nie obciąża, ma piękne, satynowe wykończenie, doskonale stapia się ze skórą jednocześnie zapewniając bardzo dobre krycie bez efektu częściowo "zamalowanej" twarzy w newralgicznych punktach(czyt. pod oczami:)), dobrze radzi sobie też z niedoskonałościami  :) Minusów nie odnotowałam, prócz słabej dostępności stacjonarnie, ale teraz i tak wszystko można dostać w sklepach internetowych bez łażenia po drogeriach, więc ten minus się nie liczy :D Zapach niespecjalnie przypada mi do gustu, ale dzięki Bogu nie utrzymuje się na skórze i nie zawraca mi nosa.
Catrice dostaje ode mnie szóstkę z plusem za stosunek jakości do ceny!
CATRICE Liquid Camouflage High Coverage concealer
Cena: ~20 zł
Pojemność: 5 ml

Porównanie efektów - polecam kliknąć, żeby się powiększyło :)
NIE wiem, czy do końca na zdjęciach widzicie o co mi chodzi dokładnie  - zdecydowanie Catrice daje najlepsze krycie i niweluje sińce oraz drobne plamki, którymi mam ozdobioną całą twarz. Z drugiej strony Revlon daje bardzo naturalny efekt takiej "niedopracowanej" twarzy i również z chęcią po niego sięgam. Jeśli jednak mam być szczera - wiem, że za tą cenę jest to moje pierwsze i ostatnie opakowanie :)

Korektory płynne to temat rzeka, ja zraziłam się do wersji pędzelkowych i wolę badać te gąbeczkowe. Dzisiejsze trzy propozycje uważam za naprawdę godne polecenia, jednak uczciwie walkę o pierwsze miejsce zdobywa Kamuflaż w płynie Catrice swoją trwałością, wykończeniem, kryciem i ceną.

A może macie jakiś korektor w płynie do polecenia dla korektoromaniaczki? :)
Buziam!