czwartek, 30 maja 2013

Post przeładowany! :)



Czeeeeeeeeeść Kochane!

Dzięki Bogu praca została napisana, teraz jedynie czeka mnie masa poprawek wykończeniowych i innych pierdół, składania wszystko w jakąś piękną całość i "byle do obrony" :)


Patrzyłam sobie czasem co tam u Was, a co się działo u mnie jak mnie nie było?
a) korzystałam z promocji w Rossmanie
b) spełniłam parę małych kosmetykowych marzeń (punkt b. wiąże się po części z punktem a...)
c) chodziłam spać około 4/5 w nocy
d) paprałam sobie ryjek jakimiś kosmetykami pochodzenia dermatologiczno-gabinetowego
e) rzadko kiedy zmieniałam piżamę na ubranie
f) zapuściłam się w korepetycjach, bo nie miałam czasu na udzielani lekcji :(
g) gdy miałam 10 minut wolnego zamiast snu robiłam domowymi sposobami kolorowe pomadki do ust
h) zaniedbałam wszystkie blogowe akcje.. :(
i.... pisałam pracę....


No... To by było pokrótce tyle. 
Miałam niemało stresu ostatnimi czasy, a jako przedstawicielka płci pięknej na stres reaguję... dość specyficznie...




No więc kierując się tą nielogiczną kobiecą logiką moje zbiory kosmetyczne kapeczkę się... rozrosły... Na szczęście kosmetyki, które za chwilę ujrzycie nie są wszystkie kupione :P część z nich to wygrana (dziękuję Milomanio!!) część z wymian rysunkowych, część to małe prezenty.



No cóż, jako, że nie wszystkie rzeczy przeszły jeszcze testy (a testowanie będzie nieziemsko miłe!) to na razie robię jedynie przegląd i trochę poswatchuje :) 


Z pielęgnacji ja sama ograniczyłam się do paru kosmetyków niezbędnych, czyli zwykłych odżywek Garniera i  Schaumy (oba mi podeszły po pierwszym użyciu, zwłaszcza cukierkowo pachnąca Schauma!) i czegoś myjącego z ulubionej firmy Babydream. Ponadto czaiłam się już długo, długo na ten peeling z Bourjois a w końcu trafiła mi się Rossmanowa przecena i jakoś przychylniejszym okiem na niego spojrzałam. Pierwsze testy przeszedł świetnie!
Pod oczy za parę groszy wpadło mi to maleńkie serum, które na chwilę obecną jest intensywnie testowane :)
Reszta wspaniałości pochodzi z wymiany i również jestem nią zachwycona (pozdrawiam wymienniczkę:)), ale o wszystkim kiedyś będzie czas poczytać :)


Jeśli chodzi zaś o paznokcie nie przyszalałam :D Jestem monotematyczna i trzymam się delikatnych kolorów, a szaleństwo występuje u mnie rzadziej niż jestem w stanie spamiętać. Jednak w końcu udało mi się dopaść róż oleskowy tak znany w blogosferze. Jednak mnie rozczarował, więc dokupiłam jego siostrzanego, zwykłego mleczaka. Przy półeczce Pierre Rene zatrzymało mnie to matujące cudo, którym naprawdę jestem oczarowana i uwielbiam nim mazać każdy kolor ;) Carnival to pół-transprentne złoto, prezencik od Milomanii, który wylądował dziś w zestawieniu z różem na serdecznym palcu i dumnie się prezentuje.


Niestety nie wrzuciłam tu wszystkiego, a trochę tego jest. Chyba mam zapas do końca życia :P Uważam jednak, że prócz cieni resztę rzeczy chciałabym przebadać dokładniej, więc na chwilę obecną wstawiam jedynie swatchyska :)


 Bardzo przypadł mi do gustu zwłaszcza pierwszy z lewej - taki ni to pomarańcz, ni brzoskwinia... Pięknie wygląda na oku!


Piękna paletka czterech kolorów, cudnie można je komponować z innymi kolorami. Wszystkie "na ciepło" ze złotymi drobinkami. Trochę słabo napigmentowane, ale przy nałożeniu dają piękny efekt.


 Tą paletkę zapragnęłam posiadać z całego serca od razu gdy zobaczyłam piąty cień na oku koleżanki Pauli. Nie mogłam przestać o nim myśleć, aż poszłam na -40% do Rossmana, żeby w końcu ją posiąść. Zwłaszcza piątka jest boska, reszta też ma swój urok, no ale ten ni fiolet, ni niebieski skradł moje serce. Wygląda cudnie i z brązem i złotem i czernią... MNIAM! 


 Bardzo udana paletka od wibo, pochodząca z wymiany. Mam sama wibowy  cztero-cieniowy zestaw tylko w kolorach szarości, ale różni się on znacznie konsystencją. Te są bardziej miękkie i lepiej napigmentowane. Kolory jak najbardziej trafione!


Chciałoby się zaśpiewać "I'm blue dabu dibu dubaj..." i tak dalej :D Zestawienie niebieskości, żeby porównać kolejną morsko-turkusową propozycję od mySecret. Piękny cień na lato :)


Z tymi cieniami mam do czynienia pierwszy raz i znalazłam je również w paczuszce od Milomanii :) Jestem zauroczona po pierwszym użyciu, bo naprawdę świetnie się trzymają oka i wyglądają obłędnie (a co jak co, ale brązy to uwielbiam!!!)


Korzystając ze swatchowiska wstawię tu też ciekawy róż/rozświetlacz od Farmasi z wymiany rysunkowej. Jest niezwykle ciekawy ze względu na białe i ciemnozłote refleksy. Na buzi prezentuje się niezwykle ciekawie, ale to postaram się uchwycić przy jakimś makijażu :)


W tym zestawieniu nie mogło się też obejść bez kolorówki ustnej :) Błyszczyko-pomadki od Celii pokochałam niesamowicie i po udanej przygodzie z 602 zdecydowałam się na bardziej różową 601. Nie zawiodłam się, wygląda bosko :)
MySecret to błyszczyk który kupiłam, żeby rozświetlać delikatnie usta gdy nie mam nic pod ręką i jestem zadowolona :)
A Bell znalazło się również w paczuszcze z innymi kosmetykami wygranymi. I mimo, że na ustach miałam go dopiero dwa razy, to mogę powiedzieć, że jest boski!!!


Udało mi się również spełnić trzy mniejsze, lub większe "marzenia", a mianowicie zdecydowałam się na kupno nabłyszczacza do włosów, którego nigdzie nie mogłam znaleźć!
Klej do rzęs DUO w wersji bezbarwnej, bo moja czarna zaczęła mnie męczyć, bo przy sztywniejszych sztucznych rzęsach brudzi całą powiekę... A miałam też ochotę na przyklejanie małych diamencików na twarz i do tego wersja bezbarwna lepiej się nada. Chodziłam za nim do Inglota przez parę tygodni i zawsze był wyprzedany. W końcu upolowałam, ostatnią sztukę! :D

No i wisienka na torcie, czyli moje uuuupragnione perfumy ( a właściwie woda toaletowa ) Pink Sugar od Aquoliny. Odkąd dostałam próbkę od Cytryny marzyłam nieustannie o tym zapachu. Postanowiłam, że kupie sobie ten zapach, gdy napiszę pracę :) Nie wiem jak to jest, że jest to woda toaletowa a pachnie i utrzymuje się na mnie cały dzień, a wody perfumowane, które miałam okazję mieć i niuchać są słabsze?

Przypominam Wam również o konkursie :)



Jeśli coś Was interesuje, postaram się przyspieszyć recenzje ;)
Ufff... skończę w piekle!
Dziękuję Wam wszystkim za trzymanie kciuków za napisanie pracy!
Buziaki gorące!

sobota, 25 maja 2013

Konkurs portretowy :)

Cześć Dziewczyny!

Niestety bez bicia się przyznaję: opuściłam się w blogowaniu. I niestety jeszcze chwilę muszę sobie odpuścić, bo gdyby chodziło o lenistwo, to co innego, ale mój organizm zwyczajnie nie wyrabia.

Każdą wolną chwilę staram się spędzić na ogarnianiu ostatniego już rozdziału pracy licencjackiej, którą to chcę skończyć, oddać i dajta mi wszystkie profesory święty spokój!

A jako, że chwyciła mnie parszywa choroba, zmagam się z niegojącą się po zabiegu krioterapii stopą a "spanie" stało się dla mnie trochę abstrakcyjnym pojęciem - poddałam się...

ALE...

Jako, że tęskno mi za Wami chciałam zorganizować konkurs :)
(Tak, byłam w Rossmanie jak połowa kobiet w Polsce, tym razem konkurs nie-kosmetykowy:)) 
A do wygrania będzie WASZ portret.





    Zasady są proste:    
1. Konkurs jest organizowany dla obserwatorów publicznych mojego bloga.
2. Aby wziąć udział należy podesłać mi maila na adres  j.olcia91291@gmail.com  w tytule wpisując "Konkurs - ............." (w miejsce kropek nick pod jakim obserwujecie bloga:)) załączając w mailu plik ze zdjęciem, które chciałybyście widzieć u siebie w formie portretu :)
3. Zwycięzcę wybiorę na podstawie odpowiedzi na pytanie, dlaczego chciałabym mieć taki portret :)
4. Konkurs trwa od 25 maja do 20 czerwca 2013r. 
5. Wyniki zostaną ogłoszone do 5-ciu dni po zakończeniu konkursu.
6. Planowo przewiduję jednego zwycięzcę, choć jeśli odpowiedzi będą ciekawe - na pewno rozpatrzę więcej nagród, więc oficjalnie zastrzegam sobie prawo do zmiany regulaminu i zwiększenia liczby zwycięzców :)
7. Nagrodą jest szkic w formacie A4 na szkicowniku (twardy papier)
8. Koszty wysyłki pokrywam ja.
9. Szkice wysyłam tylko na terenie Polski. Ale wierzę, że osoby zza granicy mają jakieś dojścia do adresu rodziny/znajomych, którzy by mogli odebrać rysunek :)


Czyli... Możecie podesłać swoje zdjęcie, ale możecie też podesłać zdjęcie mamy, córki, ukochanego, grafikę jakiejś gwiazdy dla koleżanki, która ją uwielbia itd. 
Możecie kopiować baner, możecie powiedzieć koleżance, która chciała coś naskrobane ołówkiem.
W razie pytań - również proszę o maila:)

Wybaczcie, ale moja produktywność na razie wciąż będzie ograniczona :)
Życzę powodzenia!

wtorek, 21 maja 2013

Jeden BB - różne opinie! Gościnne recenzje.

Cześć Dziewczyny!

Jako, że jestem akurat na etapie pisania rozdziału badawczego w pracy - jestem głęboko w tematach wszelkich wnikliwych eksperymentów. Dzięki serwisowi bangla.pl i wygranej u mysieuszki  miałam okazję testować krem BB od Bourjois. 
Jak spisał się na mojej suchej skórze możecie przeczytać [ TU ]
Jednak korciło mnie, żeby dowiedzieć się jak spisuje się na skórze tłustej i normalnej.




Ponieważ moje kochane znajome są posiadaczkami tych innych typów - poprosiłam je o małe osobiste testy i ich własną opinię. Zapraszam na recenzję po raz drugi - okiem innych :)


*************************************************


Paula jest śliczną przedstawicielką cery tłustej i jest raczej bladzioszkiem:) Przesłała mi bardzo fajny opis, którego nie zamierzam zmieniać :) Oto jej opinia:

1.      Wyrównywanie koloru skóry na 16h 
Czy na 16 h to nie wiem, ponieważ zmyłam go po około 5,6 godzinach. Za to na pewno kolor skóry został wyrównany,  krycie tego podkładu bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło jak na krem BB :D

2.     Wygładzanie
Zaraz  po nałożeniu skóra faktycznie jest wygładzona. Nie jest to mocny mat, tylko delikatny i naturalny  ‘smooth’  efekt. Słowem kluczowym jest oczywiście ‘zaraz’ które po pewnym czasie się kończy (u mnie - 1 godzina) i podkład nieładnie zbiega się  w zmarszczkach/liniach? mimicznych gdy na przykład zmarszczymy czoło bądź gdy zacieszymy buźkę.

3.     Miejscowe tuszowanie niedoskonałości
Z drobnymi niedoskonałościami poradził sobie dobrze, lecz na większe niespodzianki ‘doklepałam’ sobie druga warstwę, która niestety była widoczna.

4.     Efekt wypoczętej skóry 
Na początku owszem, skóra wyglądała ładnie, muszę wspomnieć tu o kolorze który był cudny, idealnie wpasował się w moje upodobania (odcień żółty, zero różowych pigmentów).  Niestety moja cera ma to do siebie, że czegokolwiek bym nie użyła to po paru godzinkach nie wygląda już tak samo jak na początku, w tym przypadku było tak samo.

5.      Matowanie
Nie, nie, nie.  U dziewczyn z cerą tłustą bez pudru w kamieniu się nie obejdzie. Gdy użyłam samego BB jak Pico to robiła najczęściej, to po godzinie, może dwóch był zwarzony jak jasny pieron… Błyszczący, iskrzący się, raził swym blaskiem  we wszystkie strony. Natomiast z pomocą mojego ukochanego Stay Matte udało się ‘Burżuja’ trochę uspokoić i przedłużyć jego trwałość do 4,5 godz (po których pojawił się lekki błysk)

6.     Zapobieganie oznakom przedwczesnego starzenia
Tego ocenić nie potrafię, ale tak… Mam nadzieje ze ten okres testowania magicznie wpłynął na moją cerę i od dziś już starzeć się nie będzie :D

7.      Nawilżanie
Nie wiem czy nawilżył (na noc i tak stosuje mocny krem nawilżający) i prawda jest taka, że od podkładu tego nie oczekuje. Na pewno nie przesuszył J


Dodatkowo: Po nałożeniu go gąbeczką pory były bardziej widoczne niż po wklepaniu palcami (może to ich ciepło lepiej stopiło go ze skórą?).
Jeśli mam wydać wyrok, to niestety uznaje go za winnego gdyż nie zmatowił cery aż tak bardzo jak bym chciała i powchodził w zmarszczki mimiczne,  przez co był naprawdę mocno widoczny na twarzy. Jeśli Pico twierdzi ze dla cery suchej niezbyt się nadaje, a wg mnie do tłustej też nie do końca, to jak? Pozostaje tylko mieszana? :D


Paula w miłosierdziu swoim wysłała mi również zdjęcia! Nie wstawiam jednak zdjęcia na którym rzekomo widać jak wszedł w zmarszczkę, bo Paula nie ma takowych i wciąż utrzymuję, że to jej wymysł :)





*************************************************

 

Justyna z kolei dumnie reprezentuje skórę normalną/mieszaną o ciemniejszej karnacji. Również nie będę zmieniać jej wypowiedzi - czujcie się jakby Wam to opowiadano :)


Co ja tu poopowiadam o tym cudzie. czy to jest francuskie cudo?? to BB? ja 
powiem generalnie tak: podoba mi się pudełeczko i myślę ze jest to fajne żeby tak gdzież wziąć i zrobić szybko jakieś poprawki np w klubie, na randce itp. bardzo naturalnie wygląda nałożony na buzi! Moja skora na twarzy nie jest ani sucha ani tłusta. wiec chyba mieszana? ja powiem ze normalna :D a teraz co ja mogę rzec w szczególe:

1.      Wyrównywanie koloru skóry na 16h 
Niestety nie miałam go na sobie przez 16h. Musiałam zmyć twarz po jakichś 7-8 godzinach.  Koloryt skóry bardzo dobrze wyrównał tak tak! I wyglądało to bardzo naturalnie na twarzy! Czego wcześniej nie spotkałam. Miałam raz krem koloryzujący? Tak to się nazywa? Tylko w płynie i bardzo źle kryl. Praktycznie nie krył. Także BB się sprawdził w tym aspekcie.

2.     Wygładzanie
Wygładzenie skóry tak! Ale  ja lubię ten muss z essence co Tobie nie siadł. I porównując on dużo sztuczniej wygląda na twarzy w porównaniu z tym BB. Także wygładził skórę naturalnie. Nie zauważyłam żeby mi w zmarszczki powchodził :)


3.     Miejscowe tuszowanie niedoskonałości
Chyba nie tuszuje niedoskonałości zbyt dobrze... Trzeba by było faktycznie dać druga warstwę albo użyć jeszcze innego specyfiku w podobnym kolorze, korektora itp. I raczej nie maskuje porów zbyt dobrze. 

4.     Efekt wypoczętej skóry 
Nie wiem co na temat wypoczętej skóry powiedzieć... Ale chyba jak wygląda naturalnie i ma ładny kolor to wyglądała na wypoczętą;) Ale faktycznie na pewno z czasem będzie się wyglądać coraz gorzej. Nie jestem pewna o trwałości tego kosmetyku na wiele godzin!:(

5.      Matowanie
Wydaje mi się ze dobrze matuje moją skórę! Ja chyba w ogóle mało co błyszczę itłuszczę się na twarzy wiec i tym razem było ok. nie wiem czy to zasługa kosmetyku czy rodzaju skory.

6.     Zapobieganie oznakom przedwczesnego starzenia
...i have no idea....... :D

7.      Nawilżanie
Jego konsystencja wydaje się być bardzo nawilżająca i myślę, że dużo w tym prawdy jest. Znów w porównaniu z essence (który sama mówiłaś, że Cię przesuszył) mnie czasami też na brodzie przesuszy. Myślę, że z tym nie byłoby takiego problemu.

Na koniec powiem, że gdyby on był w ciemniejszym odcieniu gdzieś, to odważyłabym się go kupić nawet i pewnie jeszcze ładniej by się prezentował na twarzy mej:) Ja jestem bardziej zadowolona niż mniej! 
Daje plusa:D


No cóż, Justyna faktycznie opalona zdążyła jedynie sprawdzić działanie kremu BB, odcień był dla niej zdecydowanie za jasny. 

*************************************************


A więc podsumowując - krem BB 8w1 Bourjois najlepiej sprawdził się na skórze normalnej i suchej :)
Moim testerkom dziękuję za sumienne oględziny!

Czy uważacie, że testowanie kosmetyków na wszystkich typach skóry jest najbardziej wiarygodne dla recenzji?
Buziaki!

niedziela, 19 maja 2013

Graficznie - polecane strony www.


Cześć Dziewczyny!



Podglądam po cichu co w blogosferze, ale nie mam ostatnio czasu na nic.
Jednak dzięki temu idę z pracą do przodu, nawet ostatnio udało mi się odwiedzić promotora :)

Swoją drogą... 
Ze stresu zaczęłam mieć nie tylko pryszczycę, ale i włączyło mi się wypadanie włosów - chyba osiwieję ze złości... :P

Ja zapraszam Was dziś do zakładki "Polecane strony", którą możecie znaleźć w kuleczkowym menu. 
(mam nadzieję, że je widać?)

Dzięki nim będziecie mogły wyczarować między innymi takie efekty jak poniżej:


Niestety - na coś konstruktywnego pokuszę się dopiero po napisaniu rozdziału badawczego.
A więc znów czekają mnie ciężkie noce z panem Gardnerem, Harmerem i innymi uczonymi...

A żeby tu nie było pusto chciałam wrzucić mały collage zdjęciowy, wygrzebany tak z nutką sentymentu z folderu licealnego :)



No cóż, ja wracam do mojego pisemnego zadania...
Mam nadzieję, że pójdzie mi to jak najszybciej.

A żeby się zmotywować ustaliłam sobie dla siebie nagrodę, oczywiście która będzie polegać na kupieniu samej sobie jakiegoś prezentu :P

A co tam u Was?
Mam nadzieję, że luźniej??
Buziaki!! :*

czwartek, 16 maja 2013

Jak skóra zmienia się przy oczyszczaniu żelem?


Cześć Dziewczyny!

Ja dziś mam dzień typowo domowy, będę sprzątać, trochę popichcę (o ile mnie babcia dopuści na chwilę do  kuchni bo dziwnie zawsze wychodzi z założenia że jak ja podchodzę, to wszystko będzie źleee:)) a chciałam Wam przybliżyć parę kosmetyków,  którymi się "zmagam", bo to chyba dobre słowo :)

A więc tematem dzisiejszej notki będą żele do mycia twarzy. Już kiedyś pani dermatolog zaleciła mi zminimalizowanie tarcia mojej suchej skóry twarzy i wyeliminowanie w znacznym stopniu wszelkich toników drogeryjnych, wacików i tym podobnych. Jednak dopiero od początku roku przerzuciłam się na całego na żelowe oczyszczanie twarzy. Jeszcze chciałam po raz któryś zaznaczyć zanim zacznę prawić wywody na temat mojego myciowego rytuału, że moje poczynania twarzowe mogą nie pasować osobom z cerą tłustą (tego nie wiem), natomiast u mnie sprawdzają się dobrze:)

 Czym się różni oczyszczanie żelem od mleczka do demakijażu? 

Przede wszystkim brakiem wacika:) To znaczy jak we wszystkim na świecie - to od nas zależy, czy wacik będziemy używać czy nie! Na niektórych żelach (choćby na aptecznym Physiogelu) pisze, że można twarz przecierać wacikiem na który nałożony jest żel. Jednak skoro chcemy wyeliminować tarcie - wacik odstawiamy.

Żelem można oczyszczać skórę twarzy, choć na niektórych zaznaczone jest, że również oczy. Ja jako leń patentowany szukający wygody w kosmetycznym rozgardiaszu - zawsze używam jednego kosmetyku do całej twarzy łącznie z oczami i na tej podstawie wydaję surowy werdykt :) I nikt mi nie wmówi, że mleczko dwufazowe SPECJALNIE DO DEMAKIJAŻU OCZU, które kompletnie nie radzi sobie z żadnym moim tuszem i muszę nim wytrzeć połowę rzęs, żeby się domyć jest lepsze do demakijażu niż żel, który myje bez problemu! ;)

Żelu nabieramy na umyte rączki, ciapamy na twarz i masujemy, masujemy, masujemy... Wiecie jak dobry jest masaż dla naszej skóry, krwiobiegu i tych wszystkich spraw, których nie widzimy gołym okiem? ;) 

Żel zmywamy letnią wodą i możemy:
 a)tonizować skórę (znów tarcie, to nie dla mnie...:), 
b)przetrzeć skórę ręcznikiem zwykłym, lub papierowym (znów tarcie), lub
c)pozostawić do wyschnięcia. Ja pozostawiam sobie do podeschnięcia, czasem na szybkiego poklepię mordkę ręcznikiem. Poklepię, nie wytrę! 

  Ręcznik papierowy czy zwykły do twarzy?  

Słyszałam już dyskusje na ten temat... I o ile sama nie wyobrażam sobie życia takich papierowych ręczników w swojej łazience, gdzie co chwilę jedna z sześciu osób mieszkających w moim domu robi sobie prysznic-saunę(co sprawiłoby, że papierowy ręcznik byłby wilgotny i fuj...) to wiem, że są osoby, które to praktykują.
Ręcznik do twarzy nie-papierowy należy częściej prać, bo bakterie, bo zarazki...
Podobno wdrożenie papierowych ręczników pomaga w zwalczaniu trądziku, który jest spowodowany właśnie takimi brudkami - nie wiem, nie sprawdzałam, nie znam się... Jeśli coś wiecie, podzielcie się wiedzą proszęęę:*

  Porównanie  
Jeśli któraś z Was nie zna tych czterech panów - zapraszam na moje krótkie, subiektywne opinie. Jeśli macie/znacie - podzielcie się proszę Waszą opinią na temat tych mleczek :)


1. AVON, żel 3w1 z wyciągiem z aloesu i imbiru: oczyszczanie, tonizowanie, nawilżanie.

Zaczynam przewrotnie od najgorszego z żeli :D Dostałam go w prezencie i głupio tak mówić o czymś co się dostało, ale taka jest brutalna prawda. Żel jest bardziej wodnisty niż żelowy, o delikatnym mlecznym kolorze i zapachu charakterystycznym dla kosmetyków tej firmy. Producent zaleca by masować twarz DO WYTWORZENIA PIANY. Piany nigdy nie zaobserwowałam, może to zły produkt w tej butelce jest?

Dodatkowo producent przestrzega przed kontaktem z oczami. 
Jak już powiedziałam w długim nudnym wstępie - żel ma myć i oczy, więc na przekór delikatnie omyłam nim okolice oczu. Nie piekło, ale żel nie potrafił sobie poradzić z makijażem. Ani twarzy, ani oczu robiąc ze mnie przepaskudną pandę :)
Pomyślałam sobie - ok, jest to żel do mycia, a nie do demakijażu. Dam mu szansę na mycie RESZTEK makijażu. I tu dał ciała...
Pomijając, że po umyciu skóra nie była tak oczyszczona jakbym chciała, to nie była też wcale nawilżona. Męczę się z tą butlą, boje się tym nawet myć pędzle :D
Koszt: ok. 12 złotych
Ocena: 1/5

2. Ziaja, Mleczko aloesowe: oczyszczanie twarzy, demakijaż oczu

Lubię Ziaję, bo ma w swoim asortymencie trochę fajnych i tanich kosmetyków, więc łatwo mnie na nie skusić. Jak w przypadku żelu z AVONu konsystencja tu jest bardzo lejąca, jednak w nazwie nie ma mowy o żelu, ale o mleczku - więc się nie czepiam :) Zapach mocniejszy niż AVONowego, mnie tam średnio się podoba, ale nie przeszkadza. Na butelce zaleca się, żeby mleczko rozmasować delikatnie na skórze, a nadmiar usunąć wacikiem. 

Niestety, z oczyszczaniem szło dobrze do momentu, gdy nakładałam ogromną ilość kosmetyku i mocno tarłam potem wacikiem. A nie tego chcę...
Producent obiecuje oczyszczanie i usuwanie makijażu, nawilżenie, zapobieganie powstawaniu podrażnień. 
Średnio to idzie bez mocnego tarcia, bo jest dość delikatny.
Producent zaleca nim myć również oczy -  w tym przypadku nie szczypie, ale opornie mu idzie zmywanie moich umalowanych oczu. 
Plusem będzie miękka skóra po jego użyciu, która jednak potrzebuje dawki nawilżenia w postaci kremu.
Nie jest to jednak myjacz, który zmieni moje nawyki.
Koszt: 9 złotych
Ocena: 2/5

3. BeBeauty micelarny żel do mycia i demakijażu/skóra sucha i wrażliwa

Miałam chwilowo płyn micelarny polecany przez wiele z Was :) Gdy zobaczyłam żel - musiałam spróbować i na początku mi nie podszedł, a potem nauczyłam się nim "obsługiwać" i służy mi jako jeden z najlepszych! Jest to typowy żel, przezroczysty i galaretkowaty  o delikatnym zapachu, który wręcz uwielbiam:)
Producent zaleca, żeby niewielką ilość rozprowadzić na powierzchni twarzy i oczu a potem spłukać wodą.
No cóż, samo rozprowadzanie niewiele dawało, więc gdy zaczęłam wdrażać masaż - żel pokazał swoje nowe oblicze. Nakładam go mało, a w trakcie mycia dokładam i masuję dalej. Ładnie zmywa makijaż twarzy i moje mocno umalowane oczyska. 
Producent obiecuje, ze żel oczyszcza z zanieczyszczeń i makijażu, zmniejsza podrażnienia, nawilża i odświeża pozostawiając uczucie komfortu.
Nie zauważyłam nawilżania, choć skóra po umyciu tym żelem micelarnym nie jest ściągnięta, a gładka. Małe ranki nie bolą podczas mycia i nie zaogniają się jak to bywało przy innych preparatach.
Poza tym czuję dużą różnicę stosując ten żel:)
Odejmę punkcik za to, że gdy się spieszę, muszę nim myć twarz dwa razy, żeby ładnie usunąć wszelkie brudki. Jest hypoalergiczny i nie widziałam go już w Biedronce od dawna :( Czy wycofali go razem z płynem micelarnym? Eh...
Koszt: 5 złotych
Ocena: 4,5 /5

4. BeBeauty delikatny żel-krem do mycia twarzy/skóra sucha i wrażliwa

Różowy brat micelarnego żelu, którego kupiłam będąc w Biednej Rące i nie widząc mojego ulubieńca. Znów jest hypoalergiczny, różni się składem, ale wciąż jest do oczyszczania skóry i oczu z makijażu i zanieczyszczeń. Konsystencja jest taka jakby zmieszać żel z kremem, o delikatnie różowym zabarwieniu i równie delikatny zapachu. (jednak wolałam zapach żelu micelarnego:).

Producent postarał się wydłużyć opis sposobu używania i zaleca rozprowadzić żel kolistymi ruchami na twarzy i spłukać. Stosować rano i wieczorem. 
Robiłam tak tylko oczywiście prócz rozprowadzania zaserwowałam sobie masaż. Moje odczucia są bardzo podobne jak w przypadku micela. Wydaje mi się nawet, ze ten krem jest lepiej domywający?
Producent obiecuje, ze żel oczyszcza z zanieczyszczeń i makijażu, zmniejsza podrażnienia i  zaczerwienienia, nie wysusza i pozostawia uczucie komfortu.
I tu się zgodzę. Skóra po użyciu nie jest ściągnięta, małe ranki są spokoje (jak i ja). 
Wiem już, że nawet jeśli wycofali żel micelarny, to płakać nie będę, bo to jest fajny zamiennik :)
Koszt: 5 złotych
Ocena: 4,5/5



A tak prezentują się wszystkie żele i mleczka obnażając swoją konsystencję:




Jak widzicie, najtańszym żelom Biedronkowych BeBeauty najbliżej do ideału dla mojej suchej skóry. Cieszy się moja mordka, cieszy się i portfel. Jednak w związku z małymi problemami niestety nerwowo-syfkowymi muszę się zaopatrzyć w troszkę bardziej zaawansowane myjadła, które też zostaną zlustrowane pod podobnym kątem :) Jednakowoż, mogę stwierdzić z dumą po dwóch miesiącach, że mój ryjek cieszy się miła miękkością i brakiem ściągania a la maska gdy przestałam go nagminnie, namiętnie trzeć zarówno wacikiem, jak i ręcznikiem.

A jak to jest u Was z myciem twarzy?
Macie preferowane sposoby?
Buziaki!

wtorek, 14 maja 2013

Dziękuję :)

Czeeeść!

Dziś post krótki, szybki i przyjemny. Chciałam się trochę powzruszać i powywnętrzniać, ale mam jutro rano kolokwium ze słówek, które właśnie zobaczyłam na oczy, więc się streszczę :)

Bloga założyłam, żeby pisanie o sukcesach włosowych pomogło mi w pielęgnacji i systematyczności.
Tak też się stało :) z siana moje kłakeny zmieniły się w miękkie i normalne włosy(na pewno nie przecudne i jedwabne, ale jak na możliwości moich włosów to SSSUPER). 
W międzyczasie poznałam niesamowitych ludzi zwłaszcza (dobra, zgeneralizuje :P) wspaniałe, kreatywne kobiety, których jak widzę - jest cała Polska i nie tylko ;)

Dzięki Wam i dzięki wymianom blogowym zyskałam sporo fajnych kosmetyków, udało mi się zarobić na wizytę u dobrego dermatologa i na leki (dzięki Bogu zabieg na który się wybieram jest na kasę i portfel nie ucierpi, uf!), wzięłam udział w wielu fajnych akcjach, wygrałam to i owo...

No właśnie, a skoro chodzi o wygrane - Kasia z bloga Keep Kalm and Be Beautiful rozgłaszała o konkursie Czapki z Głów organizowanego przez L'Bioticę. Kaś poleca - Ola leci. I tak oto sobie wzięłam udział. I nie dość, że najpierw byłam w 200pierwszych osobach, to jeszcze mnie wybrano do wygrania...

Zdjęcia były zamieszczone na FB L'Biotici, ale pokażę Wam co tam takiego było na mym zdjęciu. Tak, moje zdjęcie to banan na twarzy z myszą na głowie. Mysza odwracała zawsze uwagę od moich poniszczonych włosów(zwłaszcza OGON, a co znajdowało się pod nim - nie pytajcie :P). 



Dziś przyszła do mnie paczka z maską za pierwszą 200 i już od jutra zacznie się intensywne testowanie!! Yuppie, bo Kallos się właśnie skończył :D


Może jest tu w tym środowisku kopiowanie, kradzież zdjęć i prac bez zezwolenia, zakładanie blogów dla rozdań, wygranych i innych pierdół, zazdrości itp...
Ale jak się włoży trochę serca, to naprawdę przyjemna sprawa!
Dzięki Wam za każdy komentarz, bo spotykam się tu z tyloma pozytywnymi odpowiedziami na posty, że aż milej iść na uczelnie tak naładowaną :)
Kocham Blogowanie...
Wasza Picola!

poniedziałek, 13 maja 2013

Niekonwencjonalne lekarstwo na nerwy

Cześć Dziewczyny!

Z racji tego, że staram się wyrabiać z wszystkimi obowiązkami, denerwuje się najbliższymi miesiącami/tygodniami/dniami, mam sporo załatwień z weselem, a na dodatek zespół, który miał grać na mym weselu przy podpisywaniu umowy okazał się nie tym zespołem i w efekcie na dzień dzisiejszy nie mam orkiestry (zaje***ście...) - jestem chodzącym epicentrum nerwów.

Z równowagi wyprowadza mnie nudna, zakochana w sobie koleżanka z grupy, samym swoim bytem, kolejka do promotora sprawia, że krew mi się gotuje, a niewyspanie potęguje tylko negatywne emocje. 

Postanowiłam "upuścić sobie krwi" i odreagować. UWAGA! - zadziałało :D

W pewnym pomieszczeniu zwanym u mnie kolokwialnie "klopem" chwyciłam za nożyczki i obcięłam sobie grzywkę. Ot, tak po prostu. Według schematu, którego używałam już przy tym wpisie [GRZYWKA DIY] tylko pokusiłam się o krótszą wersję.


WYCINAJĄC TE PARĘ CENTYMETRÓW CZUŁAM JAK WRAZ Z NIMI ULATUJE MI POŁOWA TRUCIZNY, KTÓRA WE MNIE SIEDZIAŁA... POCZUŁAM SIĘ O NIEBO LEPIEJ :)



Lubię grzywki, dobrze się w nich czuję (młodziej:P ), ale istnieją aktualnie dwa najważniejsze plusy takiego skracanego przedsięwzięcia:
- odświeżenie wizerunku pomaga mi jednocześnie zakryć czoło, które wygląda jak po bitwie pod Grunwaldem...
- dzięki grzywce mogę malować się dużo lżej wyglądając (w moim mniemaniu, a to najważniejsze :P) względnie fajnie. A idzie lato i mniej makijażu na twarzy jest jak najbardziej oczekiwane :)


*************************************************************

Także zawsze zapuszczanie grzywki kończyło się cięciem, a to radością :)
Moja grzywka pewnie jeszcze przejdzie modyfikacje, bo za bardzo się odkształca, ale na razie nie mam na to czasu.

Nie powiem niestety JAK SIĘ WOLĘ - czy z grzywką czy bez. Wolę dopasować fryzurę do potrzeb, a zapuszczanie do ślubu i co półroczne wizyty u fryzjera mi nie urozmaicają życia na głowie.
Tym samym zauważyłam ogromną poprawę w kondycji moich włosów. 

Gdy ścinałam grzywkę ostatnim razem (czyli koniec grudnia) różnica pomiędzy włosami naturalnymi a tymi po wielu farbowaniach była ogromna. Teraz udało mi się w miarę odżywić zniszczone sianko i ta linia jest dużo łagodniejsza :) 

TERAZ vs GRUDZIEŃ

Zresztą w dotyku całe włosy na długości zrobiły się dużo milsze co mnie niezmiernie cieszy...:) 
Tak więc, jeśli macie chwilową nerwicę, a nie chcecie jej wyładować na wyciskaniu niespodzianek na twarzy - polecam taka formę odstresowania :)


A Wy nosicie/lubicie grzywki??
Buziaki od chwilowo prostowłosej Picoli! :* ;)